Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwałciciel własnych dzieci na wolności

Dorota Abramowicz, Janina Stefanowska
Bezkarność ojcu gwałcicielowi zapewnił prokurator z Kartuz, umarzając zarzut molestowania seksualnego trójki dzieci. Decyzję taką podjął po przesłuchaniu przez sędziego siedmiolatki która - mimo obecności psychologa - bała się opowiedzieć o domowym koszmarze.

Dopiero badanie trójki rodzeństwa, które trafiło do Kliniki Pediatrii w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku, wykazało, że dzieci od najmłodszych lat były w okrutny sposób wykorzystywane seksualnie. Siedmiolatka, jej czteroletni brat i dwuletnia siostra pochodzą z podkartuskiej wsi. Przed rokiem dzieci zostały zabrane rodzicom.

- Wiele już w życiu widziałam, ale ten dramat sprawił, że do dziś chodzę z gulą w gardle - mówi doc. dr Barbara Kamińska, kierująca kliniką. - Tym większym szokiem była dla mnie informacja, że kartuska prokuratura umorzyła sprawę przeciw rodzicom.

Lekarka, która badała dzieci, zadzwoniła do prokuratury w Kartuzach.
- Powiedziała, że człowiek, który zrobił taką krzywdę własnym dzieciom, nie powinien być na wolności - słyszę w klinice. - Zagrożone są wszystkie dzieci, które może spotkać, chociażby idąc na grzyby lub jagody do lasu.

Pediatrzy poprosili o interwencję prokuratora okręgowego, Dariusza Różyckiego. Dzięki temu od ubiegłego piątku znów toczy się śledztwo w tej sprawie.

Ojciec rodzeństwa ma problemy z alkoholem, matka jest chora psychicznie. Oboje mają ograniczone prawa rodzicielskie. Gdy pracownicy socjalni zabierali dzieci , nie mieli świadomości, że są aż tak skrzywdzone. Wydawało się, że są tylko zaniedbane. - Zrobiliśmy co w naszej mocy, ale nie mogliśmy wchodzić do domu - mówi Barbara Hufnagel z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kartuzach.

Pierwsze zawiadomienie do prokuratury trafiło poprzez kuratora zawodowego. Najstarsza dziewczynka poskarżyła się krewnym, że ojciec wielokrotnie ją gwałcił. Decyzją sądu trójka rodzeństwa znalazła się w rodzinie zastępczej od lipca 2007 roku. Rodzice zastępczy, widząc dziwne zachowania dzieci, w październiku ub.r. poddali je badaniom psychologa. Już po pierwszych opiniach PCPR wystąpił do sądu o zakaz kontaktów rodzeństwa z rodzicami.

Prokuratura Rejonowa w Kartuzach umorzyła postępowanie w grudniu 2007 roku, ale uzasadnienie decyzji dotarło do PCPR dopiero w marcu br.! Wywołało ono oburzenie kuratorów i pracowników PCPR. Sąd skontrolował postępowanie. Przed dwoma tygodniami dzieci przebadano w Szpitalu Wojewódzkim.

- Cierpiały na szereg dolegliwości psychosomatycznych, których źródłem była przemoc seksualna - twierdzi doc. Kamińska. - Siedmiolatka wyraźnie powiedziała, że sprawcą był ojciec.

Dlaczego wobec tak jednoznacznej diagnozy zwyrodniały mężczyzna do tej pory nie poniósł kary?
- Na podstawie zebranego wcześniej materiału prokurator stwierdził, że nie ma wystarczających dowodów - wyjaśnia prokurator rejonowy Marek Kopczyński. - Zażalenie złożył kurator procesowy. Dopiero w lipcu i sierpniu pojawiły się nowe, nieznane okoliczności. Mogliśmy się pomylić, nie znając wyników specjalistycznych badań. Natychmiast z urzędu wznowiliśmy postępowanie. A ponieważ do Prokuratury Okręgowej dotarło zawiadomienie od lekarzy z gdańskiego szpitala, obie sprawy rozpatrzy Prokuratura Okręgowa.

Rodzice zastępczy mają pod swoją opieką łącznie 11 dzieci. Skrzywdzone rodzeństwo wymaga jednak specjalistycznej pomocy.

- Są to ładne, mądre, grzeczne i obciążone ogromną traumą dzieciaki - twierdzą lekarze. - Każde z nich potrzebuje pomocy co najmniej dwóch specjalistów. W najgorszej sytuacji są dziewczynki.
PCPR już rozpoczęło poszukiwania placówek leczących molestowane dzieci.

- Trzeba dzieciom zmienić środowisko, zwłaszcza po nagłośnieniu sprawy przez media - przyznaje Gabriela Gołata, dyrektor PCPR w Kartuzach. - W Gdańsku zaoferowano nam szkolenie dla rodziny zastępczej. Zwróciliśmy się do Fundacji Polsat o pomoc finansową w leczeniu dzieci. Ich choroba jest konsekwencją molestowania.

- Jeśli znajdziemy specjalistyczną rodzinę zastępczą, to najmłodsze dzieci powinny się uporać z pokonaniem problemu - dodaje z nadzieją Barbara Hufnagel, pracownik PCPR. - Najbardziej pokrzywdzona siedmiolatka będzie wymagała wielkiej pracy.

Obecnie trwa postępowanie, którego celem jest formalne pozbawienie praw rodziców. Pracownicy PCPR liczą na to, że po interwencji mediów szybko zostanie uregulowana sytuacja prawna dzieci i trafią one do adopcji. W rodzinie jest jeszcze dwóch starszych synów.

Piętnastolatek był w domu dziecka, a po zwolnieniu z placówki wrócił do domu. Jest pod nadzorem kuratorskim. Młodszy, 14-latek uciekł z placówki. Nadal jest poszukiwany.

1 rok - tak długo czekały skrzywdzone dzieci po zabraniu z domu na specjalistyczne badania lekarskie, które potwierdziły gwałt

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki