Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gutkowski wrócił do domu na krótko

Rafał Rusiecki
Po wielu miesiącach w końcu razem. Zbigniew Gutkowski z córką Zuzanną i żoną Elizą na lotnisku w Gdańsku
Po wielu miesiącach w końcu razem. Zbigniew Gutkowski z córką Zuzanną i żoną Elizą na lotnisku w Gdańsku Grzegorz Mehring
Na jachcie Operon Racing klasy Eco 60 pokonał w sumie dystans aż 30 tys. mil morskich i spędził na nim samotnie 3 tys. godzin! Jako pierwszy Polak w historii wystartował w samotniczych regatach dookoła globu - Velux 5 Oceans. Jeszcze na początku przyznawał, że będzie się cieszył z przepłynięcia morderczego dystansu. Nie doceniał jednak swoich możliwości. Zbigniew Gutkowski, żeglarz wychowany w Górkach Zachodnich, zakończył regaty ze świetnym wynikiem, był drugi w klasyfikacji generalnej. Triumfował bardziej doświadczony Amerykanin Brad Van Liew.

W poniedziałek, po dziewięciu miesiącach, Zbigniew Gutkowski wrócił do rodzinnego Gdańska. Na lotnisku w Rębiechowie przywitała go żona Eliza z córką, a także przyjaciele i dziennikarze. Od znajomych otrzymał cygaro. Życzyli mu tym samym, aby zgodnie z rytuałem żeglarskim wypalił je, jeszcze raz opływając przylądek Horn. Przyjaciele przywitali popularnego "Gutka" transparentem z napisem - "Gutek, twardy z ciebie chłop, teraz czas na Vendée Globe". To regaty, których stopień trudności jest wyższy, ponieważ nie zawija się podczas nich do portów.

Jak w trakcie tak długiej rozłąki czuła się pani Eliza?

- Żona samotnego żeglarza, która jest w domu, siwieje, nabawia się nerwicy oraz wrzodów żołądka - przyznała pół żartem, pół serio szczęśliwa małżonka Zbigniewa Gutkowskiego. - Ale potem, kiedy dopływa do mety kolejnego etapu, jest w końcu szczęśliwa.

"Gutek" w trakcie rejsu nabawił się urazu głowy, a później poważniejszej kontuzji - złamania żebra.

- Nic już mnie nie boli - cieszył się gdańszczanin. - "Awaria" mojej głowy to był zupełny przypadek. Później miałem więcej kłopotów. Uraz żeber jest efektem wypadku przy pracy. Nigdy nie myślałem o tym, aby wycofać się z wyścigu. Raz tylko miałem chwilę zwątpienia, ale było to w momencie, kiedy poważnemu uszkodzeniu uległa łódź.

Żeglarz z Gdańska przyznał, że źle przygotował się do pierwszego z pięciu etapów regat pod względem prowiantu. Schudł w tym czasie ok. 15 kg.

- A to z tego powodu, że nie zabrałem ze sobą świeżego jedzenia - wyjaśniał Zbigniew Gutkowski. - Suchy prowiant szybko się skończył. Pod Kapsztadem marzyłem o tym, aby zjeść coś świeżego. Odkryłem chyba dobrą metodę na schudnięcie.

Twardemu żeglarzowi, który pokonał wiele przeciwności, trudno było w Gdańsku opanować emocje. Cieszył się przede wszystkim z tego, że nie zawiódł pokładanych w nim nadziei.

- Nie było mnie tutaj przez 9 miesięcy - powiedział. - Dziwnie się teraz czuję. Jestem dumny z tego, wiele osób płynęło ze mną wirtualnie. Mogliśmy pokazać, że Polak potrafi. Łódka Operon Racing ma port macierzysty w Sopocie, wydawnictwo - sponsor jest z Gdyni, ja z Gdańska. Całe Trójmiasto w tym uczestniczyło. W domu nie zostanę długo, bo w lecie nie lubię tam przebywać.

Nigdy nie pływam po to, aby jedynie pokonać jakiś dystans

Ze Zbigniewem Gutkowskim, drugim żeglarzem regat Velux 5 Oceans, rozmawia Rafał Rusiecki

- Jak określiłby Pan typ człowieka, który porywa się na samotne okrążenie łodzią globu?

- Na pewno każdy z nas w jakimś stopniu jest szalony. Nie ulega wątpliwości, że nikt normalny nie płynie tam, gdzie może znaleźć tylko guza. Tego typu sport jednak był i będzie związany z ryzykiem. Z naturą nie można walczyć, tylko starać się jej podporządkować i ją zaakceptować. Dużo jest sportów szalonych. Ten do nich należy.

- Osiągnięty wynik jest dla Pana zaskoczeniem?

- Nigdy w życiu nie pływałem po to, aby sobie po prostu płynąć. Całe życie były jakieś regaty. Inaczej nie umiem.

- Który z momentów Pan zapamiętał?

- Dużo fajnych momentów było w ciągu tych kilku miesięcy. Jednak ten finalny gwizdek był najważniejszy. Wtedy czujesz, że zrobiłeś całe kółko wokół globu. I już koniec.

- Co dalej?

- Pozostanę przy żeglarstwie. Całe życie to robię. Chciałbym zrobić coś fajnego. Może z całą drużyną narodową? Zawsze w czasie letnim mam co robić.

- Może się Pan czuć spełniony. Są jeszcze regaty wyżej notowane?

- Nie wiem, co w hierarchii jest wyżej, a co dalej. Wiem, co jest równie ciężkie do osiągnięcia. Na pewno ciężkie jest Vendée Globe. Tam wypływa się z jednego miejsca w Europie i dopływa się do niego, płynąc południowym kierunkiem, bez przystanków. Bardzo ciężkie są regaty Volvo Oceans Race, ale to regaty drużynowe. Tutaj trzeba by mieć jednak bardzo dużo szczęścia, aby znaleźć bogatych sponsorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki