Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Klaman o Nowej Wałowej w Gdańsku: Ten projekt nigdy nie zyskał pozytywnej opinii ekspertów

rozm. Jacek Wierciński
Grzegorz Klaman
Grzegorz Klaman archiwum
- Projekt Nowej Wałowej w Gdańsku to, mimo korekt, wciąż brutalizm rodem z lat pięćdziesiątych czy najwyżej siedemdziesiątych. Świat wycofuje się z tego typu rozwiązań - mówi Grzegorz Klaman, artysta, szef Fundacji Wyspa Progress w rozmowie z Jackiem Wiercińskim.

W stoczni działa Pan od...
2002 roku, ale pierwszy projekt - "Drogi do Wolności" zrealizowaliśmy już w 2000 r.

W kwietniu 2014 roku, kiedy pierwszy etap Nowej Wałowej będzie gotów, koło Wyspy wyrosną mury oporowe...
Nie wyrosną. Po to, by wprowadzić wymianę informacji, udało nam się, po roku starań, przekonać miasto, by stworzyć Radę Interesariuszy Młodego Miasta. To ciało, w skład którego wchodzą przedstawiciele prezydenta, różnych agend miejskich, jak ZDiZ, Biuro Rozwoju Miasta, właściciele terenów, Europejskie Centrum Solidarności, Fundacja Solidarności, Kolonia Artystów i my. Chodziło o to, byśmy raz na dwa miesiące mogli usiąść przy jednym stole i porozmawiać o tym, co chcemy robić.

We wtorek od wykonawcy budowy usłyszałem, że mury będą.
Rozmawialiśmy o nich na ostatniej radzie. Prezydent Bielawski wyraźnie powiedział, że murów nie będzie. Przekonywał nas, że wypowiedź wykonawcy nie uwzględniała wcześniej zgłoszonych i wprowadzonych do planu korekt. Między innymi ustalono, że między Nową Wałową a budynkami Kolonii Robotniczej nie staną ekrany akustyczne, a estakada nie będzie na nasypie, ale betonowej konstrukcji. Widać, że przepływ informacji nie działa perfekcyjnie.

Co jeszcze uzgodniliście?

Udało nam się wpłynąć na wysokość Nowej Wałowej. Nie chodzi o fragment przy Wyspie, ale za ul. Nowomiejską, który został sprowadzony do poziomu gruntu - na wysokości Drogi do Wolności, przynajmniej taki jest stan mojej wiedzy dzisiaj. Rozmawiamy jednak nie tylko o Nowej Wałowej, także wyburzeniach, "pejzażu industrialnym". Miasto wykonało inwentaryzację obiektów wartościowych. Ustalaliśmy, co i w jakiej kolejności należałoby chronić, szukaliśmy funkcji dla budynków, które chcielibyśmy pozostawić, zastanawialiśmy się nad komunikacją wodną.

Podoba się Panu Nowa Wałowa?

Nie. To, mimo korekt, moim zdaniem, wciąż brutalizm rodem z lat pięćdziesiątych czy najwyżej siedemdziesiątych. Świat wycofuje się z tego typu rozwiązań. Miasta same przekonały się, że one są szkodliwe - społecznie i komunikacyjnie. Boston takie konstrukcje zburzył w ostatnim dziesięcioleciu. Mamy swoje doświadczenia - wiemy, jak trasa warszawska rozcięła nasze Śródmieście. Zrobiliśmy kilka konferencji, choćby "City Trasformers" już w 2002 roku, ale i kolejne w następnych latach. Ten projekt nigdy nie zyskał pozytywnej opinii ekspertów. On jest anachroniczny z założenia - nie pakuje się tak dużego ruchu samochodowego do centrum miasta. Powinno się robić wręcz przeciwnie.

A argument, że budowa drogi odciąży Śródmieście i umożliwi budowę Centrum Raduni nie przekonuje Pana?
Wszystkie duże miasta wyrzucają ruch ze Śródmieścia. Trzeba o nim myśleć całościowo, a to oznacza, że ruch powinien być rozprowadzany równomiernie przez siatki ulic. Nawet jeśli zdecydowalibyśmy się na czteropasmowy bulwar, to taki na poziomie gruntu, z którego w każdej chwili można zjechać czy zostawić samochód na poboczu. Nowa Wałowa nie wygląda mi na bulwar, ona odcina dużą część Młodego Miasta od, w przyszłości, bardzo atrakcyjnego nabrzeża. To po prostu katastrofa uniemożliwiająca przejście na drugą stronę czy nawet przejazd. Stara siatka ulic, jak Jaracza czy Robotnicza, nie jest skomunikowana z terenem po drugiej stronie. To dysfunkcyjne.

Widzimy co dzieje się przy Galerii Bałtyckiej, a w Młodym Mieście powstanie jeszcze większe centrum handlowe. To dodatkowo zwiększy ruch samochodów...
Obawiam się, że to może być główny powód nacisków na tę trasę. Teraz trudno nie odnieść wrażenia, że droga będzie "pompować" klientów do zbyt dużego centrum handlowego. W takim przypadku nie chodzi o interes całej dzielnicy.

Pierwszy etap Nowej Wałowej już powstaje. Krytycy przekonują, by na nim poprzestać. Mają rację?
Jeśli byłaby rzeczowa rozmowa, to przecież można by wykorzystać chociażby boczne ulice, jakoś posklejać Nową Wałową z całą resztą otoczenia.

Na Młode Miasto czekamy od lat. Teraz, kiedy prace wreszcie ruszają, znów mamy siadać nad planem zagospodarowania, przecież procedury potrwają lata?
Jeżeli wybierzemy złe rozwiązania i tak będziemy musieli do planów wracać. To już sprawdzone - skutki takich projektów są złe. Młodego Miasta nie można stworzyć za pomocą jednego, prostego, schematycznego rozwiązania. Architekt Jacek Dominiczak, badając siatki połączeń, postuluje, by nie budować gigantycznych klastrów, które zrobią z tej dzielnicy wyizolowane bloki. Potrzebne są połączenia. Nie znam możliwości prawnych, ale jestem przekonany, że jeżeli jest wola, to możliwości też są. Jeżeli na autostradzie ktoś źle zbuduje wiadukt, to trzeba go przesunąć - o tym się nie dyskutuje. Tutaj nie dyskutuje się, chociaż konstrukcji jeszcze nie ma.

Gdańszczanie znają deklaracje dotyczące utrzymania symbolicznej roli stoczni. Wiedzą, że powstaje ECS, Droga do Wolności, pozostanie Sala BHP czy budynek dyrekcji, co z pozostałymi elementami pejzażu - chociażby żurawiami?
Na pewno jest pozytywna zmiana podejścia ze strony miasta. Wiemy, że nie wszystkie dźwigi uda się utrzymać, to duże stalowe konstrukcje, mają swoją wytrzymałość, trzeba je zabezpieczać. Powinna powstać rozsądna propozycja, jak nie zdewastować tego niezwykłego pejzażu do końca. To, co można zrobić i o co walczymy w Radzie Interesariuszy to próba racjonalizacji - tam, gdzie zdobędzie się środki i te miejsca, które na to zasługują - chronić. Staramy się przekonywać do tego właścicieli poszczególnych terenów, z lepszym lub gorszym skutkiem. To wszystko jest także kwestią wizji, a ja myślę, że tej wizji wciąż nie ma. Gdy francuski deweloper wchodził do łódzkiej Manufaktury od razu wiedział, co chce z nią zrobić - wpisać się w istniejącą przestrzeń. Tutaj raczej założenie było takie, by zabudować teren z zachowaniem niewielkich symbolicznych fragmentów. Jestem przekonany, że co najmniej połowa obiektów na stoczni mogłaby się nadawać do adaptacji, ale to od początku nie było rozważane.

Internauci, których ponad tysiąc od listopada skrzyknęło się w ramach inicjatywy "NIE dla burzenia Stoczni" domagają się współdecydowania o przyszłości Młodego Miasta. To dobry pomysł?

Jeżeli są już pozwolenia na daną budowę, to nie potrafię powiedzieć, czy mogą na nią wpłynąć. Jeśli jednak nie ma jeszcze ustalonego harmonogramu, jak w przypadku Nowej Wałowej, to wydaje mi się, że jest pole do zmian - np. czy możemy poprzestać na dwóch pasach, zwłaszcza że do końca projektu jest jeszcze bardzo daleko. Nie oszukujmy się, most nad Motławą dziś wciąż jest czystą fantazją i odległą perspektywą 20 lat. Problemem w przypadku nowej dzielnicy był brak mieszkańców, którzy mogliby zabierać głos i aktywnie uczestniczyć w szukaniu rozwiązań, choć za naszą sprawą tych z domów przy ul. Jaracza udało się włączyć do rozmów. Potrzebny jest głos mieszkańców i miasta. Deweloper dziś jest, jutro go nie będzie, my zostaniemy i będziemy ponosili przez dziesięciolecia koszty anachronicznych rozwiązań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki