Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gruchała kazała na to czekać prawie dwa lata

Rafał Rusiecki
Znakomite wieści dotarły do Gdańska w sobotni wieczór z Budapesztu. W stolicy Węgier, po raz jedenasty w karierze, triumfowała Sylwia Gruchała. Liderka naszej reprezentacji, florecistka Sietomu AZS AWFiS Gdańsk, nie miała sobie równych w turnieju Pucharu Świata "Coupe Eximbank".

Po raz ostatni Gruchała stawała na najwyższym stopniu podium turnieju Pucharu Świata w 2009 roku w Hawanie. Teraz, w Budapeszcie, podopieczna trenera Adama Kaszubowskiego po drodze pokonała m.in. mistrzynię świata z 2009 r. Aidę Szanajewą (Rosja) oraz aktualną mistrzynię świata Elisę di Franciscę (Włochy).

Gdańszczanka w ćwierćfinałach pokonała 15:9 di Franciscę, a w następnym etapie zawodów 15:13 Koreankę Hyun Hee Nam. To o tyle cenne zwycięstwo, że Azjatki są często określane przez nasze florecistki jako znikające punkty. To określenie bierze się z tego, że są niewysokie, a przy tym niezwykle szybkie i zwinne.

Sylwia Gruchała w najważniejszym pojedynku turnieju o zaledwie jedno trafienie - 15:14 - okazała się lepsza od Rosjanki Julii Biriukowej. Jej rywalka sprawiła niespodziankę już w 1/8 turniejowych zmagań, kiedy to pokonała 15:8 niezwykle utytułowaną Włoszkę Valentinę Vezzali.

Z powodu kontuzji odniesionej przed dwoma tygodniami w Turynie do Budapesztu nie pojechała Anna Rybicka. Pozostałe gdańszczanki spisały się słabo. Najwyżej znalazła się Magdalena Knop, która uplasowała się na 38 pozycji. Hanna Łyczbińska była 54, Karolina Chlewińska 65, Justyna Anuszewska 78, a Marta Łyczbińska 135.
W zawodach w stolicy Węgier walczyło na planszach 169 florecistek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki