Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]

Grażyna Antoniewicz, Gabriela Pewińska
Karolina Misztal/Przemysław Świderski
Tu spoczywają Lucyna Legut, Jerzy Afanasjew, Stanisław Michalski, Janusz Christa i Marian Mokwa i inni bohaterowie książek "Sopot śladami znanych ludzi" i Gdańsk śladami znanych ludzi" Gabrieli Pewińskiej i Grażyny Antoniewicz.

Jerzy Afanasjew
(1932-1991)
Poeta, reżyser, twórca Cyrku Rodziny Afanasjeff
Grób: Cm. Parafialny w Sopocie
sektor F5, nr rzędu 3, nr grobu 6

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

Z życia tworzył bajkę. Sopot lat 50. widział tak: „Uzdrowisko jak dla karcianych królów. Dziwaczna architektura, nie zdziwiłby się Czytelnik, gdyby zobaczył tu na ulicy szachowego konia ciągnącego powóz zbiedniałej arystokratki”. - Sopot był dla Jurka czarodziejskim miastem. Nie krył tego, mało!, wierzył w to. Wierzył, bo tu spotkał swoją nową rodzinę, miłość. Na grobie, w którym spoczywa wraz z moim ojcem i Baboką jest jego tekst, on mówi wszystko, o miłości do tego domu, do naszej rodziny i do czarodziejskiego Sopotu – wspominał poetę szwagier, aktor Ryszard Ronczewski, - Sopocki Dom Aktora widział tak: „Tu, chcąc pożyczyć nieco esencji do herbaty, trzeba było recytować Monolog Hamleta do Herbaty”. Jurek wierzył na przykład, że promienie słońca, które padają na nas nie tylko ożywiają nas, ale i oczyszczają. I leczą! Dlatego na parapecie swojego pokoju ustawiał miseczki z wodą. Tak powstawała słoneczna woda, którą dawał do wypicia bliskim. Pisał też, że sopoccy malarze i hipochondrycy łykają kieliszkami nadmorską mgłę. Taki Sopot sobie wymyślił. A może i łykali naprawdę? Może to nie tylko poezja?

Ryszard Ronczewski
(1930- 2020)
Aktor, reżyser
Grób: Cmentarz Parafialny w Sopocie

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

Jeszcze w czerwcu, tuż przed swymi 90 urodzinami mówił: - Ważne miejsca w Sopocie? To nasz dawny dom na ulicy Felka Dzierżyńskiego, dziś 3 Maja, ten z wieżyczką, gdzie mieszkał też mój szwagier, poeta, Jurek Afanasjew, to dom do którego i teraz wciąż zmierzam, chociaż mieszkają tam obcy ludzie… Ktokolwiek jednak będzie w tym Zaczarowanym Domu mieszkał, to do czasu aż ten dom zniknie, rozpadnie się ze starości, będzie mi to ktoś bliski, chociaż nieznany. Ważna jest też ulica Rokossowskiego, którą przemierzałem wzdłuż i wszerz już, nie istnieje, chociaż nazywa się teraz Bohaterów Monte Cassino. Tak jakby zmiana nazwy mogła zmienić cokolwiek. Na rogu, prawie na rogu Sobieskiego i Monciaka było pierwsze kino w Sopocie, kino Bałtyk. Polonia otworzyła się dla publiki znacznie później… Na tej ulicy był też Teatr Kameralny, na którego scenie trochę moich śladów zostało... Po Sopocie należy „łazić” z wyczuciem, tak jak się chodzi po starym Żydowskim Cmentarzu, po Kirkucie, co to leży za płotem Cmentarza Katolickiego. Na sopockim Cmentarzu Katolickim, przed wielu laty kupiliśmy miejsce i na nim postawił znajomy kamieniarz cały grobowiec.  Odległy od grobu Rodziny Ronczewskich o dziesięć metrów. Więc tam zamieszkam, gdy mój czas na ziemi się skończy.

Czesław Bulczyński
(1912-1992)
Sopocki Parasolnik
Grób: Sopot, cm. Komunalny
sektor N3 II, nr rzędu 1b, nr grobu 12

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

Miał krzywe nogi i półtora metra wzrostu. Lubił słoneczną pogodę i spacery po molo, gdzie przechadzał się w meloniku i krótkich spodniach. Był też... piecem, pielęgniarką, grubaśną dziewczyną z warkoczami i cyganką wróżącą z kart. Wystarczyło, że pojawiał się na ulicy w blond peruce, w sukni z tiulu i koronek, a ludzie przystawali rozbawieni. Jedni się z niego śmiali, ale większość uśmiechała się do niego.

Parasolnik, mówili. Bo naprawiał parasole, choć gdyby tak popytać tych, co go znali to nikt nie pamięta, żeby mu kiedyś Parasolnik parasol zreperował. Łatał też dziurawe garnki. Ale nikt go przy takiej robocie nie widział. Kochał koty i one go kochały. Łaziły za nim, gdziekolwiek się pojawiał. Jego sąsiedzi pamiętają, jak wcześnie rano wyruszał w staromodnym kapeluszu i krótkich portkach na plażę, a za nim ciągnął się długi sopocki, koci ogon. Towarzyszyły mu też w jego wędrówkach sopockie psy. Chodził za nim cały Sopot. Żartował, że chciałby dożyć setki. Żarty mu się zawsze ponoć udawały, ale ten nie bardzo. Zmarł w 1992 roku mając 80 lat. Ale nikt nie wie, jak wyglądał pogrzeb tego, co to chciał, żeby w życiu było jak w cyrku. Gdy pytać jego sąsiadów, znajomych o jego grób, o jego śmierć, to każdy tylko wzrusza ramionami. Tak jakby Parasolnik nigdy nie umarł.

Janina Gąskiewiczowa
(1919 – 2012)
Słynna mistrzyni kuchni, opiekunka wybitnego malarza Józefa Czapskiego
Grób: cm. Komunalny w Sopocie
Sektor E4, nr rzędu 4, nr grobu 18

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

W latach 60 prowadziła w Sopocie słynny pensjonat na ulicy Obrońców Westerplatte, gdzie mieszkali i stołowali się artyści. W latach 80. zatrudniono ją jako osobistą kucharkę Józefa Czapskiego - wielkiego malarza, współtwórcy paryskiej "Kultury". Gotowała mu i opiekowała się nim do ostatnich dni. W księdze pamiątkowej prowadzonego przez nią sopockiego pensjonatu jest m.in. dedykacja światowej sławy grafika, legendy polskiego plakatu Henryka Tomaszewskiego: "Henryk Sienkiewicz w roku 1888 napisał: Sopot jest straszną dziurą, czarno, mokro, nudno. Maria Curie - Skłodowska będąc w Sopocie 14 sierpnia 1889 pisała: W Shulehotelu nie jest specjalnie zabawnie... Relacje ich byłyby zgoła inne, gdyby gościli u pani Gąskiewiczowej”. Stałymi gośćmi pensjonatu byli państwo Przybora i państwo Wasowscy. Przybora napisał w księdze pamiatkowej: "Znalazłem tu jeszcze jeden sens życia - polędwicę na grzance przyrządzoną przez panią Gąskiewiczową, pogoda przyrządzona przez Pana Boga też była na poziomie...". Po latach Janina Gąskiewiczowa wspominała: - Co artyści lubili u mnie jadać najbardziej? Zupę rakową i jarzynową, na kolację wzięcie miała pieczeń z obiadu, którą kroiłam w paski, do tego pomidory w kostkę, dużo zieleniny, gotowane liście selera. Kładzione kluski. Pięknie to danie wyglądało. Kolorowo. Zachwytom nie było końca, artyści potrafią się zachwycać.

Weronika Miłosz
(zm. w 1945 r.)
Matka Czesława Miłosza
Grób: Cm. Parafialny w Sopocie, sektor C8, nr rzędu 4, nr grobu 21

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

O pochowanych na sopockim cmentarzu bliskich Czesława Miłosza tak mówił poeta Wojciech Kass, który w latach 90 odkrył Czesława Miłosza dla Sopotu: - Wtedy do głowy mi nie przyszło, że od urodzenia żyję w mieście, w którym mieszkało, a potem zmarło kilka osób z rodziny „mojego” poety. Matka, ojciec, ciotki, wuj... W 1990 roku zacząłem składać tę miłoszową, sopocką mozaikę rodzinną. Z całej zamieszkałej w Sopocie rodziny Miłosza żyło już wtedy tylko jego kuzynostwo - Zbyszek i Teresa Lipińscy. Zbigniew był tym, który się opiekował grobowcem, wielu rodzinnych tajemnic nie chciał ujawnić, i słusznie. Po to są tajemnice rodzinne, by nimi pozostały. Niedawno sam dołączył do swoich zmarłych. Ciotka Czesława, Gabriela, zwana Elą, była - jak widać na portretach - piękną kobietą. W wierszu poeta wyznaje: „Wtedy zakochałem się w Eli. Miałem trzy lata. Moja premiere passion d’amour...”.

Pamiętam Zaduszki, 1993 rok. Jestem wśród tych, którzy witają Miłosza na dworcu w Sopocie. Po śniadaniu u kuzynostwa Lipińskich poeta jedzie na cmentarz. W okolicy grobowca tłum ludzi i ekipa telewizyjna. Poeta odmawia wywiadu, tłumacząc, że wizyta przy grobie matki jest chwilą intymną...

Maciej Kosycarz
(1964-2020)
Fotoreporter
Grób: Cm. Oliwski w Gdańsku, nr kwatery 6, rząd 9, nr grobu 4

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

Słynny gdański fotoreporter, syn fotoreportera legendy – Zbigniewa Kosycarza. Dziś obaj stali się legendą. Tak Maciej Kosycarz mówił o fotografii: - Nie ma zdjęcia, o którym ze stuprocentowym przekonaniem mógłbym powiedzieć, że to jest moja najlepsza fotografia, zdjęcie życia. Może w przyszłości, gdy będą dokonywał jakichś podsumowań. Ale to też będzie trudne. Przy albumie „Fot. Kosycarz. Niezwykłe Zwykłe Zdjęcia serca Gdańska” mój syn dzielnie pomagał ustalać tożsamość zdjęć wykonanych przed laty przez dziadka. Szukał sfotografowanych dawno temu budynków, placów, fasad, opisywał jak się zmieniły, czy w ogóle istnieją. Czy mój syn będzie zajmował się jak ja fotografią, zobaczymy. Ja w jego wieku zarzekałem się, że mnie robienie zdjęć w ogóle nie interesuje, że nie pójdę w ślady ojca, a jak wyszło? Ojciec, do końca, nie był pewny, że przejmę po nim tę całą fotograficzną schedę, jego dorobek życia, dziedzictwo. Myślę, że gdyby nie albumy z serii „Fot. Kosycarz. Niezwykłe Zwykłe Zdjęcia” wiele osób zapomniałoby o moim tacie. On był fotoreporterem do końca. Fotografowanie traktował jak misję. Pamiętam dzień sprzed 20 lat, dwa miesiące przed śmiercią, był już bardzo schorowany, źle się czuł. Ciężko było mu wstać z łóżka, a co dopiero rozmawiać. Na chwilę uaktywnił się, gdy usłyszał o pożarze w hali stoczni. Zadzwonił do mnie i spytał, czy byłem tam z aparatem. Odpowiedziałem, że tak, że robiłem zdjęcia, całą noc, odetchnął, uspokoił się. Gdy zobaczył gazetę z tym materiałem, zadzwonił do mnie: „Maciek, dobra fotoreporterska robota!” - powiedział. To była nasza ostatnia rozmowa na temat zdjęć. Wiem, że gdy odchodził z tego świata, a odchodził w pełni świadomy, wiedział, że zostawia następcę.

Fotografia, która odwołuje się do wspomnień i sentymentów pełni niezwykłą misję. Nieoczekiwanie może stać się zapisem czyjegoś życia. Każe zwolnić, zatrzymać się, odnaleźć siebie z dzieciństwa, młodości. Pamiętam reakcje ludzi po wydaniu pierwszego albumu "Fot. Kosycarz". Ktoś się popłakał, bo rozpoznał siebie sprzed kilkudziesięciu lat. Mały chłopiec pod pomnikiem Konopnickiej... Dlatego wciąż robię takie zdjęcia. Zwykłych miejsc, ulic, placów w czasie, gdy pozornie nic się na nich nie dzieje. Ot, życie sobie płynie. Ale fotografuję z myślą, że może ktoś, kiedyś zareaguje na te zdjęcia, tak jak dziś, ze wzruszeniem, ludzie patrzą na fotografie mojego ojca. Chciałem, by ojciec był dobrym duchem wszystkich moich albumów. Na jednej z fotografii jest, w oddali, i moja sylwetka. Fotografował mój syn. Historia zatoczyła koło.

Janusz Christa
(1934 - 2008)
Autor komiksów, rysownik, karykaturzysta
Grób: cm. Parafialny w Sopocie - sektor F4, nr rzędu 10, nr grobu 2

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

Mieszkania na ostatnim piętrze stuletniego domu w górnym Sopocie pilnował kocur o imieniu Kot. "Czy już zamknąłeś tego swojego rudego bandytę?"- wołali stojąc przed drzwiami koledzy. Wizyty w domu Janusza Christy stanowiły wyjątkową przyjemność. Parzył aromatyczną herbatę i z niezrównaną swadą bajarza snuł wspomnienia. Pewnego razu wyznał: Mama po urodzeniu dwóch synów powiedziała "basta!”. Choć ojciec jako porucznik Legionów i wojskowy kartograf, cieszył się, że mu wojsko rośnie. Po namowach mama zgodziła się na kolejną ciążę pod warunkiem, że to będzie dziewczynka i wtedy urodziłem się ja... Chętnie snuł wspomnienia o randkach z narzeczoną w sopockim parku Północnym, spacerach aż do klifu. Kiedy padał deszcz narzeczeni szli na kawę do Teatralnej lub Złotego Ula. Ale już do SPATiF-U chadzał sam, na wódeczkę. Janusz Christa nie tylko rysował, ale też pisał scenariusze do swoich komiksów. Stworzone przez niego serie „Kajko i Kokosz” oraz „Kajtek i Koko” zyskały miano kultowych, a ich bohaterowie znani są chyba wszystkim Polakom. Krążyły zabawne opowieści o tym, jak to gawędził ze swoimi bohaterami. Kiedy go o to spytałam, odpowiedział: „Rzeczywiście, często prowadziłem z nimi rozmowy (śmiech). Siedziałem w fotelu, w ręku piwo i gadaliśmy. Głównie o scenariuszu, bo z nim miałem zawsze największe problemy. Nigdy nie brałem cudzych tekstów. Starałem się, żeby postacie, które rysuję, czymś się różniły. Nie tylko twarzą i wyglądem, ale też charakterem. Tworzyłem bohaterów, do których musiałem żywić jakieś uczucia.  

Marian Mokwa
(1889 – 1987)
Malarz, marynista
Grób: Cm. Katolicki w Sopocie - sektor C1 nr rzędu 20, nr grobu 3

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

Nad Sopotem krążą niewielkie samoloty. Strzelają do ludzi na ulicach. Na wzgórzu w lesie niewysoki szczupły mężczyzna Marian Mokwa na mankietach białej koszuli szkicuje wjazd czołgów do miasta. Przeniesie potem ten wizerunek na płótno. 23 marca 1945 roku - Armia Czerwona wkracza do wyludnionego Sopotu. Po krótkiej, lecz zaciętej walce Perłę Bałtyku opuszczają żołnierze Wermachtu.

W pięknej willi "Adelajda" Mokwa razem z rodziną czeka na wyzwolicieli. Dom na wzgórzu otrzymała w prezencie ślubnym od ojca jego żona - Stefania Łukowicz, znana skrzypaczka. Willę nazwano „Adelaide” na pamiątkę miasta w Australii, miejsca urodzin Stefanii. Malarz kochał swój dom. W jego pokoju zawsze stały kwiaty. Kwiaty. To od nich wszystko się zaczęło...
- Byłem z mamą w kościele w Wielu - opowiadał. - Kiedy spoglądałem ku świetlistej górze przeżywałem coś w rodzaju wniebowzięcia. Postacie świętych, obłoki, planety, gwiazdy, ozdobne kwiaty. Spytałem szeptem mamę: Jak one mogą rosnąć tak wysoko? Wierzyłem, że to prawdziwe kwiaty... Matka odpowiedziała mi szeptem, że to wszystko namalowane i kwiaty, i Pan Bóg i aniołowie.... Pamiętam też muzykę organów strzelistą i jasną. Wróciliśmy do domu. Wieczorem, w tajemnicy przed wszystkimi wyjąłem z paleniska kilka węgielków i zabrałem do siebie. Zanim zasnąłem mój mansardowy pokoik o bielonych wapnem ścianach tonął w kwiatach, czarnych kwiatach...

Lucyna Legut
(1926 – 2011)
Aktorka
Grób: Kolumbarium na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku
 

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

Góralka z Suchej Beskidzkiej. W poprzednim wcieleniu była chyba mewą, bo - jak mówiła - tak kocha morze. Kiedy została zaangażowana do teatru w Gdańsku, zamieszkała na ulicy Długiej...

- Pamiętam i nigdy nie zapomnę, jak rano wyszłam na ulicę i zobaczyłam ten cudowny zegar na ratuszu, który lśnił w słońcu... oszalałam z zachwytu - wspominała. - Potem od razu z moim ukochanym Hasem i z psem pojechaliśmy nad morze. Pies się kąpał, Has także. Chodziliśmy po plaży. Nigdy wcześniej nie widziałam morza. Zakochałam się w Wybrzeżu. Jeśli ktoś wierzy w reinkarnację, to musiałam tu żyć może jako mewa, a może jako żaba?...  Jak mawiała - ról komediowych grała od metra. Szczególnie lubiła Sprzątaczkę w "Manewrach miłosnych", bo mogła podczas przedstawienia robić kawały. Dyrektor Antoni Biliczak groźnie ostrzegał: Jak znów pani zrobi jakiś dowcip, nie wpuszczę na scenę! Nie posłuchała i któregoś wieczoru ukazała się zdumionym kolegom jako Święty Mikołaj. - Dorabiam na boku - oznajmiła widowni. Po czym zaczęła recytować kwestie kolegów, którzy odwróceni tyłem do publiczności słaniali się ze śmiechu. Innego razu przebrała się za Strażaka, męża Sprzątaczki. - Goniłam Zosię Mayr dookoła stołu, wołając: Tę szelmutę muszę wycałować, a ona uciekała jak wariatka - wspominała.
Uwielbiała też postać Josie Hogan w sztuce "Księżyc świeci nieszczęśliwym". - Najpierw reżyser kazał mi chodzić jak krowie, bo grałam wiejską dziewoję, potem miałam cudowne sceny miłosne. Wtedy zakochałam się w Skolimowskim - opowiadała. 

Stanisław Michalski
(1932 - 2011)
Aktor
Grób: Kolumbarium na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

Czy rzeczywiście rywalizował na scenie z Henrykiem Bistą, aktorem zdolnym, ale też legendarnie pracowitym? Zawsze umiał rolę na "blachę", gdy tymczasem Stanisław Michalski zwykle grał na tę kulisę, w której siedziała suflerka...  - Bywały wpadki - przyznaje aktor.  - Grałem Grabarza w "Hamlecie" (było to nagłe zastępstwo). Spektakl reżyserował ówczesny dyrektor teatru Wybrzeże Krzysztof Nazar. W pewnym momencie zapomniałem tekstu. Biegnę do lewej kulisy, gdzie stoi suflerka. Pytam, jak to idzie... Dyrektor Nazar jęknął. Wróciłem, zagrałem. Mówiono o nim - teatralne zwierzę. Był kopalnią anegdot, ale też i o nim krążyły przezabawne opowieści.

- Jestem urodzonym donżuanem - żartował Michalski.- Całe życie "wódecka i dziewcynecka". To dwie najpiękniejsze rzeczy. Cóż, kocham kobiety i to piękne.

Miał być inżynierem lub lekarzem. Takiej kariery pragnęli dla niego rodzice. Los zrządził inaczej. Leonard Buczkowski poszukiwał naturszczyków do filmu "Pierwszy start" i w dniach gorącej matury 49 roku przybył do łódzkiego liceum asystent reżysera, Zbigniew Kuźmiński. - Czyniłem wszystko, aby zwrócić na siebie jego uwagę i udało się - opowiadał aktor. - Po maturze bez zgody rodziców złożył papiery do Państwowej Wyższej Szkoły Aktorskiej w Łodzi. Na egzaminie rezolutnie stanąłem przed komisją i wyrecytowałem dwa wersy ze "Ślubów panieńskich": "Co wyraziwszy szeroko i długo, mam honor zostać uniżonym sługą". Po czym głęboko się ukłoniłem. Zrobiła się cisza, ale zauważyłam, że członkowie komisji zaczynają się dusić. Kazano mi poczekać na korytarzu i wtedy usłyszałem jeden wielki ryk śmiechu.

Jerzy Samp
(1951 - 2015)
Pisarz, znawca historii literatury i kultury Pomorza
Grób: cm. Łostowicki w Gdańsku, nr kwatery 106, rząd 1A nr grobu 7

Groby znanych Pomorzan. Tu spoczywają Maciej Kosycarz, Marian Mokwa, Sopocki Parasolnik czy matka Czesława Miłosza [zdjęcia]
Karolina Misztal/Przemysław Świderski

Wszystko mija, wszystko jest płynne, nie łudźmy się, młodość mija, uroda mija. Tylko postacie z legend zachowują młodość – zapewniał. - Nie zgadzam się, że legendy czy baśnie zakończyły swój żywot. Nieprawda, nieprawda i jeszcze raz nieprawda. Życie jest tak pełne dziwnych wydarzeń, że powstają wciąż nowe.

Pomysły pisarskie przychodziły doń nagle. Czasami prowadząc samochód zjeżdżał gdzieś do lasu notując to, co akurat przyszło mu do głowy.

- Każda z legend ma charakter autorski, to są moje dzieci - opowiadał. - Urodziły się pod moim piórem, bo zawsze piszę piórem, ciągle tym samym marki Pelikan, napełnionym atramentem koloru sepii. Potem dopiero przepisuję tekst na komputerze.

Pisarz mieszkał na Oruni, z którą związany był od urodzenia. Dom miał 120 lat. Drewnianymi, skrzypiącymi schodami trzeba się było wspiąć na trzecie piętro. Z okien widział Gdańsk - Bazylikę Mariacką i ratusz. - Moja dzielnica to miejsce niezwykłe. Budynek, w którym mieszkam, sąsiaduje z krzyżackim kanałem i zabytkowym, bardzo pięknym niegdyś parkiem - opowiadał. - W parku nadal zachwyca pałacyk burmistrzów gdańskich. Ale ten świat już odszedł. Także Trakt Świętego Wojciecha wygląda inaczej niż kiedyś. Nie ma słynnego tramwaju "szóstka" ani kocich bruków.  Niezmiennie powtarzał, że to, kim jest, zawdzięcza rodzicom. Jego ojciec miał zainteresowania artystyczne, pięknie grał na skrzypcach. Fantastycznie pisał. Być może to właśnie po nim Jerzy Samp odziedziczył zdolności literackie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki