Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grób pod murem szpitala, czyli historia Kocborowa lat 50. mailami pisana

Tadeusz Majewski
Władysław Iljaszewicz na schodach przed wejściem do domu, gdzie mieszkali Rowińscy, rok 1950 lub 1951
Władysław Iljaszewicz na schodach przed wejściem do domu, gdzie mieszkali Rowińscy, rok 1950 lub 1951 ze zbiorów Władysława Iljaszewicza
Stanisław Rowiński był pierwszym i jedynym do dziś Polakiem stojącym na czele międzynarodowej organizacji adwokatów. Po wojnie jego rodzina ukrywała ten fakt. Zmarł w Kocborowie i tam po wielu latach udało się odnaleźć jego grób.

Woźny szkoły w Kokoszkowach, emerytowany policjant, zbiera na terenie należącym do szkoły drobne fragmenty urn z czasów bóg wie jakich. Gromadzi te kawałki w swojej kapciorze i przymierza w złudnej nadziei, że spasuje choćby dwa. Od 14 lat mam regionalny portal, otrzymuję maile, opowiadam, przekierowuję, czując się trochę jak ten woźny albo jak zwrotniczy na stacji linii czasów, dzięki której ktoś próbuje zlepić - co?

Nie całość, bo to niemożliwe, ale jakąś część, a czasami cząstkę.
Mail: Witam. Znalazłem stronę internetową o cmentarzu w Kocborowie [tu adres mojego portalu - T.M.], ponieważ szukam wszelkich śladów po Stanisławie Rowińskim, adwokacie krakowskim, który zmarł w Kocborowie w 1952 r. i tam też został pochowany. Byłem przez rok w Kocborowie u państwa Rowińskich, pamiętam pana Stanisława już jako staruszka na wózku inwalidzkim (jeździłem z nim po parku, oczywiście w asyście kogoś z Rowińskich).

Było to w 1950 r. i chodziłem piechotą do szkoły podstawowej w Starogardzie (czasem zjeżdżaliśmy węglarkami aż do przejazdu kolejowego - było to zabronione). Stanisław Rowiński mieszkał wraz żoną Heleną i synem dr. Władysławem Rowińskim w Kocborowie. Władysław Rowiński wraz z żoną Jadwigą byli lekarzami w Kocborowskim Szpitalu Psychiatrycznym.

Zagłosuj w naszym plebiscycie Polska 1989-2014. Plusy dodatnie i ujemne !

Poszukuję grobu Stanisława Rowińskiego, by zachować w pamięci tak znakomitą osobę, niestety zapomnianą, ale na pewno godną przypomnienia. Podobno grób jest pod murem szpitala. Ciekaw jestem jego obecnego stanu. Mam kontakt z wnukiem Stanisława Rowińskiego, który chciałby zadbać o mogiłę. Rodzina nie ujawniała przeszłości Stanisława Rowińskiego - takie były czasy.

Zwracam się do Pana o pomoc, gdyż może Pan mi pomoże w poszukiwaniu mogiły, wskazując adresy, do kogo mam się zwrócić w dalszych poszukiwaniach. Miło by było zobaczyć na zdjęciu stan obecny grobu. Może ma Pan kontakt z mieszkańcami Kocborowa i ktoś mógłby sfotografować grób? Czy jest jakaś administracja cmentarza kocborowskiego, a może parafia, która administruje cmentarzem?

Serdecznie pozdrawiam i będę wdzięczny za każdą pomoc w poszukiwaniach śladów przeszłości Stanisława Rowińskiego.
Władysław Iljaszewicz, Olsztyn

W liście podany link. Klikam. Pojawia się śliczne portretowe zdjęcie przedstawiające prezesa krakowskiego Sokoła "ujętego w popiersiu, zwróconego lekko w prawo". Cena wywoławcza - 100 zł, cena sprzedaży - 260 zł.

***

Maile są beszelestne, nie pachną, nie brudzą, nie zostawiają kurzu, są właściwie przekazem głuchoniemych, a mimo to nieraz wywołują potężne eksplozje - wspomnień, wzruszeń, namiętności, taki już ich fenomen. Ten był jak jeż. Podejrzany, bo przecież ja, kocborowiak, coś bym o Rowińskim wiedział. Odpisuję. Mail delikatnie sprawdzający.

Witam Panie Władysławie!
Sprawą zajmę się sam. Pojadę do Kocborowa, poszukam miejsca pochówku i porobię zdjęcia. Ciekawi mnie, dlaczego Rowiński, krakowski adwokat, znalazł się w Kocborowie. Również bardzo ciekawi mnie wątek Pańskich wędrówek do szkoły i zjazdu wózkami oraz szkoły, do jakiej Pan chodził. Jestem kocborowiakiem (syn dr. Jana Majewskiego - psychiatry) i w latach 60. pokonywałem tę trasę - zimą często na nartach, łyżwach, latem rowerem. Mieszkaliśmy w budynku nr 8, do którego przylegał sklep. W następnym budynku, idąc w stronę ul. Kryzana (wtedy tzw. kolonie), dyrekcyjnym, mieszkały rodziny Dłużewskich i Wołków. Zjeżdżał Pan węglarkami, więc zapewne za Pana kocborowskich czasów istniała jeszcze kolejka wąskotorowa łącząca Kocborowo z dworcem PKP w Starogardzie. Czy mógłby Pan szerzej o tym opowiedzieć albo w ogóle szerzej opowiedzieć o Kocborowie z lat 50.? Mało mam z tego czasu materiałów (mój tata przybył do Kocborowa w 1954 r. z Lęborka, ja miałem wtedy pół roku). Mam z lat przedwojennych i lat 50. ciekawe wspomnienia przedwojennego księgowego i twórcy spółdzielni spożywców oraz sklepu w Kocborowie Pawła Wiśniewskiego i to właściwie wszystko.
Tadeusz Majewski

PS. A może ma Pan z tego okresu zdjęcia Kocborowa?

***

Po kilku dniach nadchodzi mail z załącznikami. Otwieram je ze zdumieniem.

Witam. Jestem siostrzeńcem dr Jadwigi Rowińskiej (z domu Treszczyńska). Moja mama wychowywała mnie samotnie (bo mój ojciec zginął pod Budziszynem w 1945 roku walcząc w II Armii W.P.), a potem "pod-rzuciła" mnie na wychowanie do starszej siostry. Podjęła studia, no i ja w tej sytuacji byłem utrudnieniem dla jej planów studenckich. Urodziłem się w 1943 r. na ziemiach obecnej Białorusi, więc jako repatrianci wylądowaliśmy na tzw. Ziemiach Odzyskanych, a konkretnie w mieścinie Człuchów. Moja ciotka, Jadwiga, miała skończone 4 lata studiów medycznych w Smoleńsku i po przyjeździe do Polski kończyła medycynę w Akademii Medycznej w Łodzi.

Dyplom lekarza, wydany przez Akademię Medyczną w Łodzi, uzyskała 16 VI 1950 r. Z dokumentów, które posiadam, wynika, że Jadwiga Rowińska pracowała w Kocborowie jako lekarz młodszy asystent od 23 VIII 1948 do 6 VIII 1950 r., a po ukończeniu A.M. w Łodzi od 7 VIII 1950 do 1 III 1953 r. jako p.o. lekarz ordynator. Z dniem 1 III 1953 r. pismem ministra zdrowia została przeniesiona do Fromborka jako pierwsza dyrektorka i założycielka Szpitala Psychiatrycznego we Fromborku.

Tyle w skrócie o Jadwidze Rowińskiej. Natomiast Władysław Rowiński, urodzony na Wołyniu, obecnie Ukraina, uzyskał dyplom lekarza Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie dnia 17 X 1935 r. Władysław Rowiński po ukończeniu studiów medycznych pracował jako lekarz w różnych krakowskich szpitalach. Od 1 V 1939 do 31 XII 1942 roku pracował w charakterze lekarza kontraktowego na prawach asystenta w Klinice Neurologiczno-Psychiatrycznej UJ w Krakowie.

Został zmuszony do opuszczenia tego stanowiska przez kierownictwo niemieckie. Posiadam pismo ministerstwa zdrowia z 15 VII 1950 r. zlecające czasowo wykonywanie obowiązków ordynatora w szpitalu w Kocborowie z mocą obowiązującą od 1 V 1950 r. No i tu trzeba dodać, że Jadwiga i Władysław, pracując razem, pobrali się 18 XI 1951 r. w kościele parafialnym w Osieczniej, a ślubu udzielał im ksiądz, były pacjent szpitala kocborowskiego (tu muszę dodać, że coś niecoś pamiętam, gdyż byłem gościem na tej uroczystości).

A wracając do pobytu przez rok u mojej cioci w Kocborowie (1950/1951) - wówczas chodziłem do 2 klasy podstawowej w Starogardzie. Odległość była spora, ale zawsze szliśmy pieszo w większej grupie uczniów. Nie pamiętam, by ktoś z dorosłych nam towarzyszył. Starsi uczniowie wpadali na pomysł, by zjeżdżać węglarką do przejazdu kolejowego w Starogardzie. Nieraz im towarzyszyłem jadąc, a ponieważ był lekki skłon w stronę Starogardu, to wagoniki nabierały rozpędu.

Wagoniki miały korby do zaciśnięcia hamulców, ale nie wszystkie hamulce bywały sprawne i zdarzało się, że się rozpędzały, a my ze strachu przed prędkością wyskakiwaliśmy. Tuż przed przejazdem kolejowym tory prawie pod kątem prostym zakręcały w stronę stacji kolejowej, no i te rozpędzone wagoniki - bywało - na tym zakręcie wyskakiwały z szyn.

Zmykaliśmy jak można było najszybciej. (...) Na terenie szpitala były na uliczkach tory, po których jeździły popychane najczęściej przez pacjentów płaskie wagoniki i przewożono nimi na przykład kotły z jedzeniem do poszczególnych pawilonów. Zimą dostałem burę, bo trzymając się ciężarówki, super ślizgało się za nią na butach. Wtedy samochody naprawdę wolno jeździły. Zimą, pamiętam, mnie i innych moich rówieśników ciągnął na sankach pacjent, który swobodnie poruszał się po terenie szpitalnym.

Jeździłem samochodem zaopatrzeniowym razem z którymś z pacjentów z tyłu samochodu, na pace, do Starogardu po zaopatrzenie, ale to tylko z nudów. Nie było żadnych rozrywek i jakoś czas wolny trzeba było zapełnić. Jesienią, chyba w parku, a może w pobliskim lesie, gdzie rosły same potężne dęby, zbierałem grzyby - prawdziwki. Kładłem się w trawie i poprzez nią, bo była rzadka, widziałem wystające wielkie kapelusze borowików. Nigdy więcej i nigdzie nie mogłem zastosować tej metody zbierania grzybów przez leżące wypatrywanie ich kapeluszy.

Pamiętam, że gdy szedłem już ulicami Starogardu w stronę szkoły, omijałem ze strachu jedną z ulic, przy której stał budynek z wymalowanym na ścianie "Wujem Samem" - chudym, wysokim, w cylindrze, odwzorowującym drapieżną Amerykę. Strasznie się go bałem. Natomiast ze szkoły jedynie pamiętam moje oburzenie i niedowierzanie, że dobrze odpowiadałem na lekcji, a tu nagle dostaję ocenę 2.

Okazało się, że w tej szkole oceniano według systemu chyba niemieckiego. Jedynka to była ocena bardzo dobra, a dwójka - dobra. Ja przyjechałem do Kocborowa z centralnej Polski, z Radomska, gdzie ukończyłem pierwszą klasę bez dwójek i jedynek, były natomiast piątki. Naprawdę pobyt w Kocborowie był zbyt krótkim epizodem w moim życiu, bym wiele pamiętał. Nie miałem tam rówieśników, ale za to dużo czytałem. W gmachu głównym szpitala była biblioteka, niestety bardzo uboga, gdyż przeczytałem wszystkie pozycje przeznaczone dla dzieci i młodzieży chyba w parę tygodni.

Zanim moja ciocia, Jadwiga, wyszła za mąż za Władysława Rowińskiego, byłem częstym gościem u państwa Rowińskich (żona Stanisława Rowińskiego - Helena Rowińska z domu Kamieńska - była właścicielką ziemską z Wołynia). Prawdopodobnie rodzice Władysława Rowińskiego zamieszkali z nim razem po utracie swoich dóbr na wschodzie i nie przyznawali się w owych czasach do swej przeszłości.

Najmniej mam wiadomości o Stanisławie Rowińskim, który piastował tak zaszczytne funkcje jak: twórca Sokołów we Lwowie, no i był pierwszym i jedynym do dziś Polakiem stojącym na czele międzynarodowej organizacji adwokatów. Wiadomości te czerpię z internetu i od wnuka Stanisława Rowińskiego, Jacka Rowińskiego (syna Tadeusza), który po kilkudziesięcioletnim pobycie w Ameryce wrócił do Polski i chce oddać hołd swemu dziadkowi, i pragnie dzieje dziadka przypomnieć tym, którzy o nim zapomnieli. Chciałby zadbać o mogiłę, a nawet myśli o przeniesieniu grobu do Krakowa na cmentarz Rakowicki. Ale to już musiałoby pomóc Stowarzyszenie Adwokatów Polskich.

Posiadam parę dokumentów po Jadwidze i Władysławie Rowińskich oraz wiele zdjęć, lecz niestety nieopisanych.
Przesyłam Panu zdjęcie swoje, jak stoję na schodach wejściowych do domu państwa Rowińskich w Kocborowie. Nie wiem, jaki to adres, ale pamiętam, że to był wolnostojący dom i chyba niedaleko parku, do którego chodziłem na spacery ze "starszym panem" na wózku inwalidzkim - Stanisławem Rowińskim. Znalazłem też zdjęcia grupowe lekarzy i być może personelu szpitalnego.

Piękne jest grupowe zdjęcie, chyba wszystkich pracowników szpitala w Kocborowie. Te zdjęcia są podpisane jednym słowem - Kocborowo. Przesyłam je Panu - może się przydadzą do pracy o szpitalu.
Na jednym ze zdjęć oznaczyłem Jadwigę i Władysława Rowińskich, by można ich było rozpoznać na innych fotografiach. Zdjęcia nieopisane, które mam po Rowińskich, nie wiem, czy są z Kocborowa, czy z innych miejsc ich pobytu. Są na fotografiach osoby, których nie znam i nie kojarzę, bym je kiedykolwiek widział. Tak jak na tym grupowym pod basztą rozpoznaję tylko ciotkę i wujka (stoją oboje po lewej stronie).
Wracając do mogiły Stanisława Rowińskiego - ciekaw jestem, w jakim jest stanie i czy w ogóle przetrwała do dnia dzisiejszego. Czy jest jakiś administrator tej części cmentarza szpitalnego (pod murem).
Jeśli wnuk chciałby odrestaurować mogiłę, z kim ma się skontaktować? Po prostu są to pytania, jakie w tej sytuacji cisną się na usta. Bardzo byłbym wdzięczny za fotografię grobu. Chciałbym wiedzieć, czy chociaż napis jest czytelny, informujący, że właśnie tu spoczywa Stanisław Rowiński.
Władysław Iljaszewicz

***

Odpisuję.

Witam Panie Władysławie.
Dla mnie te zdjęcia to rewelacja! Stoi Pan na schodach budynku dyrekcyjnego, a więc dom dalej od domu, w którym mieszkałem. Na pozostałych zdjęciach rozpoznaję dra Dłużewskiego (późniejszego dyrektora szpitala) i dyrektora Kryzana. W niedzielę pojadę do rodziców (ojciec dr Jan Majewski - 90 lat, mama, Jadwiga - ur. w Hucie Stepańskiej na Wołyniu). Może powiedzą mi, kto jest na tych zdjęciach. Poszukam też mogiły Stanisława Rowińskiego. Jeżeli nie znajdę, to w poniedziałek pójdę do dyrektora administracyjnego szpitala oraz do biura parafii Łapiszewo, do której należy Kocborowo. Te zdjęcia są niezwykle cenne dla historii Kocborowa.
Tadeusz Majewski

Przeglądam zdjęcia z rodzicami w Kocborowie, gdzie mieszkają. Ojciec rozpoznaje Dłużewskich i Kryzana. Pozostali? - Przyjeżdżali i odjeżdżali jak wędrowne ptaki. Taki był czas - mówi.

W domu czeka mail.

Witam
Cieszę się, że zrobiłem Panu niespodziankę, przypominając Kocborowo. Zapomniałem dodać, że to zdjęcie grupowe pod basztą [wieża ciśnień - przyp. T.M.] ma na odwrocie datę: 14 VI 1952 r. Wymienił Pan w mailu nazwisko Kryzan. Znalazłem zdjęcie z podpisem: p. Dyrektor z Kocborowa Kryzan. Przesyłam, może się przyda, chociaż jest nieostre - mimo wymiarów około 8 x 13 cm. Wszystkie wiadomości, jakie udało mi się znaleźć w internecie o Stanisławie Rowińskim zdobywałem, tworząc drzewo genealogiczne na stronie Geni.com. Byłem zaskoczony jego życiorysem, o którym nic nie wiedziałem, mimo że z wujem Władysławem spotykałem się wielokrotnie.

***

Wędrujemy z matką i jej sąsiadką Pawlikowską po cmentarzu kocborowskim. Mnóstwo grobów, a właściwie wybrzuszeń ziemi, gdzie spoczywają anonimowi pacjenci. W latach 60. zbierałem na nich rydze i koźlarze. Pawlikowska wie, gdzie spoczywa Rowiński. Prowadzi pod brzozę. Polewamy wodą wytartą lastrikową płytę, próbujemy odczytać palcami napisy. Adela - chyba - Rowińska - chyba. Rozczarowanie.

- Pani Ewo, on pisał, że pod murem. Oglądamy więc pod murem. Wreszcie Ewa Pawlikowska głośno mówi, bo nie krzyczy (nie wolno na cmentarzu krzyczeć): - Jest!

Witam Panie Władysławie,
akurat wróciłem z cmentarza i zgrywam zdjęcia. Stanisław Rowiński spoczywa około 20 metrów od grobu mojego brata Romana. Moja mama i jej sąsiadka wyczyściły płytę, żeby napis stał się czytelny. Jest owalne zdjęcie, ale nieczytelne.
Odpowiedź.

Panie Tadeuszu, szacun wielki!
Serdecznie dziękuję za zdjęcia. Proszę w moim imieniu podziękować Mamie i sąsiadce za przemycie grobu. Szkoda, że zdjęcie zostało zniszczone, ale to już ząb czasu pokazał, co potrafi. Prześlę fotografie do Krakowa wnukowi Stanisława Rowińskiego. Na pewno Jacek Rowiński się ucieszy.
Władysław Iljaszewicz

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki