Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Granica jest jedna - potrzeba zdrowego rozsądku [ROZMOWA]

Edyta Okoniewska
Z ks. Zbigniewem Wysieckim, proboszczem parafii w Rekownicy rozmawia Edyta Okoniewska

Czy księdza nie przeraża ten konsumpcjonizm, który zdominował uroczystość Pierwszej Komunii Świętej?

Przeraża mnie raczej sytuacja i postawa osób odpowiedzialnych za wychowanie i kształtowanie dziecka na jego drodze rozwoju życia duchowego i społecznego (myślę tu w pierwszej kolejności o rodzicach dzieci komunijnych, a potem także o uczestnikach - gościach uroczystości pierwszokomunijnej). To bardzo smutne i w jakimś stopniu rzeczywiście przerażające, że takie osoby dają się wciągać w wir reklam, a co za tym idzie, wchodzić na drogę konsumpcjonizmu. A to niestety powoduje podążanie za wartościami tego świata, a zatraca dążność do wartości nieprzemijających, czyli szczęścia i życia wiecznego. Posłużę się tu jednym z przesłań św. Jana Pawła II, który w roku 1987 na Westerplatte powiedział m.in. tak: „Lepiej być, niż mieć”. A zatem potrzeba, by organizujący uroczystości komunijne, ale także inne sakramentalne (chrzty, śluby itd.) zrozumieli, że rzeczy materialne nie są w życiu najważniejsze. Ważniejsza jest miłość, szacunek do drugiego człowieka, przyjaźń, rodzina i uczucia ponad wszystko. A to można znaleźć na drodze modlitwy i życia sakramentalnego. Tego nie kupi się w supermarkecie czy na targowisku. Co z tego, że będziemy mieli wszystkie skarby świata, jeśli nie będziemy mieli kogoś, kto będzie przy nas? Czy będziemy szczęśliwi? Szczęście może dać tylko sfera duchowa, nie materialna.

Gdzie są granice?

Granica jest właściwie jedna - potrzeba tylko zdrowego rozsądku. Trzeba umieć dokonywać wyboru właściwych wartości, nie tych przemijających, ale trwających wiecznie. O tym mówi świetnie św. Paweł w liście do Kolosan: „szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi” (Kol 3, 1-2).

Jak można zahamować ten trend „przyjęć na bogato”?

Powiem tak dosadnie, ale inaczej raczej się nie da - trudno dyskutować z głupotą ludzką i myślącymi, że trzeba przyjęcia robić na bogato w myśl przysłowia „zastaw się, a postaw się”. Hamulce są stosunkowo proste - nie patrzeć, jak to inni będą robić i co o nas będą myśleć goście, rodzina, sąsiedzi. To jest I Komunia św. naszego dziecka, a my tzw. przyjęciem na bogato nie chcemy mu przysłonić najważniejszego daru, jakim jest dar Jezusa Eucharystycznego, którego przyjmuje do swego serca po raz pierwszy. Koniec i kropka.

Jak w takim razie powinna wyglądać uroczystość?

Uroczystość pierwszokomu-nijna powinna wyglądać następująco:

a) przed wyjściem do kościoła rodzice w towarzystwie rodziców chrzestnych, jeszcze w domu, powinni wspólnie z dzieckiem w spokoju odmówić modlitwę i swoje dziecko pobłogosławić oraz przekazać rodzicielski pocałunek;

b) podczas liturgii w kościele nie skupiać się na takich sprawach jak filmowanie, rozglądać się, czy zaproszeni goście przyjechali i jakie dadzą dziecku prezenty. To wszystko powinno być odłożone na później;

c) jeśli chodzi o tzw. ucztę przy stole (tu narażę się właścicielom restauracji), to niezależnie od warunków mieszkaniowych, powinna się ona odbyć w domu (mieszkaniu). Jeśli mieszkanie jest zbyt ciasne - jest przecież biały tydzień, a więc można gości odpowiednio podzielić na poszczególne dni. Dom rodzinny, a w nim stół powinien łączyć rodzinę, a tym samym i uroczystość miałaby charakter nieco skromniejszy, ale za to bardziej przyjazny i rodzinny. I tu po powrocie z kościoła do domu, na stoliku obok przygotowanej dekoracji dziecko powinno włożyć zapaloną świecę chrzcielną. Następnie dziecko komunijne ze swoimi rodzicami, chrzestnymi i wszystkimi biesiadnikami powinno odmówić modlitwę przed posiłkiem. Na składanie życzeń i ewentualnych upominków należałoby przeznaczyć spokojny czas poobiedni, a jeśli to możliwe (w zależności od tradycji w danej parafii), dopiero po nabożeństwie popołudniowym.

Czy do rodziców trafiają argumenty przemawiające za skromnością tej uroczystości?

Na katechezach parafialnych i spotkaniach jako duszpasterze mówimy rodzicom o tych sprawach. Jednakże z trafieniem i przyjęciem argumentów jest bardzo różnie. Jednych one przekonują, innych nie. Ale powiem coś więcej - nawet jeśli argumenty są przekonujące, to jest jeszcze coś silniejszego, co niestety funkcjonuje dosyć mocno w Polsce - nie boję się użyć tego słowa „głupi” wstyd. Pytam tylko - dlaczego? I w imię czego? Chociaż z praktyki duszpasterskiej muszę przyznać, że są rodzice, którzy potrafią przed przyjęciem wytłumaczyć sens tej uroczystości i nie zwracają uwagi na jakiekolwiek krytyczne uwagi innych. Właśnie tym rodzicom gratuluję tej właściwej postawy i odwagi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki