Już od dłuższego czasu przyglądam się dyskusji na temat kształtu metropolii trójmiejskiej i nie mogę pozbyć się wrażenia, że znalazłem się w jakiejś epoce historycznej, w której państwa-miasta agresywnie dążyły do dominacji i rozszerzenia swojego pola posiadania przez kolonizację i eksploatację innych. Takie jest doświadczenie historyczne Gdańska, który stoczył niegdyś zwycięski bój z Elblągiem (a przy okazji z Polską), potwierdzając swój status monopolu.
Zupełnie inne doświadczenie tkwi w historii Gdyni, która u swego zarania była symbolem uniezależnienia się od Niemiec i Gdańska. Czasy się zmieniły i… oba miasta trzymają się swoich doświadczeń. I oba mają swoje racje.
Historyczna racja Gdańska wynika choćby z doświadczeń czasów niemieckich i socjalizmu. Rozwój dokonywał się przez wchłanianie kolejnych miejscowości. Nie tak dawno, bo dopiero w dwudziestym wieku, częściami Gdańska stały się Oliwa, Orunia czy Stogi. Kolejne, jak choćby Lipce, Matemblewo czy Piecki-Migowo znalazły się w granicach miasta za wczesnej komuny.
Czterdziestolecie wchłonięcia przez Gdańsk świętowały w ostatniego sylwestra m.in. Jasień, Kokoszki, Łostowice, Osowa, Ujeścisko i Wyspa Sobieszewska. Wielu mieszkańców wciąż mówi "Gdańsk" o samym tylko śródmieściu. Zatem: w ciągu ostatnich stu lat Gdańsk zwielokrotnił swoją powierzchnię. Dlaczego w wieku XXI miałoby być inaczej?
Racja Gdyni wynika nie tylko z historycznej dumy i etosu niezależności od niemieckiego Gdańska, ale też ze świadomości, że Gdańsk jako centrum jakiegokolwiek układu administracyjnego będzie "ssał" korzyści w swoją stronę, ze szczególnym uwzględnieniem optyki śródmiejskiej. A Gdynia zostanie zmarginalizowana do roli jednej z prowincji-kolonii zlokalizowanych wokół metropolitalnego "polis". Nie przypuszczam, by taka opcja była do zaakceptowania dla mieszkańców Gdyni.
Prezydenci Gdyni i Gdańska zgodnie twierdzą, że metropolia jest jedna. Prezydent Gdańska czuje się jednak na tyle mocny, że mówi: jedna strategia, jedno centrum. Co ciekawe, jeden z wiceprezydentów tegoż Gdańska mówi, że miastem powinno się zarządzać jak firmą. Jeśli wie, o czym mówi (a zakładam że wie), to jest świadom, że firma może mieć nie tylko dwie strategie, ale i dwie centrale, bardziej odległe od siebie niż Gdańsk i Gdynia. I właśnie dzięki temu może być graczem na skalę globalną.
Nie ma żadnych przeszkód, by Obszar Metropolitalny Trójmiasta miał dwie strategie - dla północnej i południowej części. Nie ma też chyba żadnych przeszkód, by te strategie na obszarach "styku" były koordynowane przez marszałka województwa. Mam nadzieję, że nikt nie będzie tworzył przeszkód dla rozwoju każdego z obu miast - dużych, ambitnych i tak bardzo od siebie różnych.
CZYTAJ INNE FELIETONY/ BLOGI:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?