Referendum to pomysł grupy opozycyjnych radnych, którzy chcieli uzyskać opinię mieszkańców na temat kierowania gminą, przeprowadzanych inwestycji, planów rozwoju na przyszłość itd.
- Mamy w tych kwestiach odmienne zdanie od władz - podkreśla Szymon Tabakiernik, jeden z opozycyjnych radnych. - Podobne opinie wyraża, w mniej lub bardziej prywatnych rozmowach, wielu naszych mieszkańców. My chcemy wiedzieć, ilu dokładnie.
Aby przeprowadzić referendum, grupa samorządowców zebrała pod swoim wnioskiem 921 podpisów. To sporo, bo według przepisów wystarczyło ich nieco ponad 800. Dokument trafił do Rady Gminy Kosakowo, a ta go odrzuciła.
- Zakwestionowano ok. 150 podpisów, które widniały na wniosku - komentuje dla "Dziennika Bałtyckiego" Ewelina Paszke, asystentka wójta Kosakowa.
Jak się okazało, 135 sygnatur złożyły osoby, które są właścicielami domów lub mieszkań w gminie, ale na stałe zameldowane są w innych miejscowościach. Na listach ujawniono też inne przypadki - nieprawidłowych czy zdublowanych danych oraz podpisy osób zameldowanych na terenie Kosakowa na pobyt czasowy.
Grupa inicjatywna zaskarżyła decyzję samorządu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Ten jednak podtrzymał stanowisko radnych.
Opozycja w stosunku do wójta Jerzego Włudzika jednak nie zamierza spocząć na laurach. - Czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku WSA i wtedy odwołamy się do Naczelnego Sądu Administracyjnego - mówi Tabakiernik.
Radni z opozycji nie kryją zdziwienia determinacją władz, które - ich zdaniem - nie chcą dopuścić mieszkańców do głosu.
- Przecież nie chcemy nikogo odwoływać ze stanowiska, a jedynie uzyskać społeczną ocenę działań urzędników i rady - mówi Tabakiernik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
