18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Bytów. Kasa utopiona w kanalizacji? Strony spotkają się w sądzie

Mateusz Węsierski
Mariusz Blumkowski czuje się oszukany przez firmę Mirosława R.
Mariusz Blumkowski czuje się oszukany przez firmę Mirosława R. Mateusz Węsierski
Przedsiębiorcy i gminy chcą wyegzekwować dług od biznesmena, który mimo że wygrał przetarg na budowę kanalizacji i zaangażował inne firmy, nie dokończył robót. Teraz przygotowywane są pozwy, jak się okazuje przez obie strony. Urząd chce wyegzekwować kary umowne za niedotrzymanie terminu wykonania robót, a przedsiębiorca - rekompensatę za ukryte koszty.

Co gmina Dębowa Łąka w woj. kujawsko-pomorskim ma wspólnego z gminą Bytów na Pomorzu? Oba samorządy łączy osoba Mirosława R. To właściciel firmy budującej kanalizację. W obu gminach nie dokończył robót i nie zapłacił podwykonawcom. Poszkodowani biznesmeni łączą teraz siły, aby odzyskać długi, a R. swobodnie tłumaczy, że wina… nie leży po jego stronie.

Przedsiębiorcy z kujawsko-pomorskiego o fatalnej reputacji Mirosława R. dowiedzieli się… z naszego artykułu. W 2012 roku pisaliśmy, że jego firma porzuciła plac budowy kanalizacji w Grzmiącej k. Bytowa. Bytowski samorząd musiał wynajmować inne przedsiębiorstwo, aby uporządkować rozkopaną wieś.

- Do dziś ta firma nie zapłaciła kar umownych. Wiem też, że nie zapłaciła wszystkim podwykonawcom - potwierdza Izabela Trojańska z Urzędu Miejskiego w Bytowie.

Poszkodowani z kujawsko-pomorskiego zapewniają, że nie podejrzewali R. o coś takiego. Wcześniej bowiem w rejonie ich działania skutecznie wykonywał wiele inwestycji, a także regularnie płacił podwykonawcom.
Sam z tego regionu pochodzi, bo jego firma zarejestrowana jest w Łabiszynie w powiecie żnińskim. Jeszcze kilka lat temu zatrudniała ok. 400 osób.

Czar prysł podczas budowy kanalizacji w miejscowości Małe Radowiska w gm. Dębowa Łąka. Kosztorysowo wartą ponad 4 mln zł inwestycję Mirosław R. chciał wykonać za połowę tej kwoty. Dlatego wygrał przetarg. Do roboty zaangażował licznych podwykonawców, jednocześnie pobierając z gminy kolejne transze pieniędzy. Podobnie jak w Grzmiącej pod Bytowem.

- Ja na przykład byłem dostawcą piasku i obecnie pan R. ma wobec nas dług w wysokości ponad 30 tys. zł, ale łącznie jest tego kilkaset tysięcy złotych - mówi Mariusz Blumkowski z Małego Pułkowa w powiecie wąbrzeskim.

On postanowił działać. Złożył do prokuratury doniesienie o działaniu na szkodę jego firmy. Twierdzi, że R. z premedytacją przystąpił do przetargu, wziął od gminy pieniądze i celowo nie płacił podwykonawcom, by tuż przed zakończeniem robót "ulotnić się" z placu budowy. Potwierdzają to przedstawiciele gminy.

- Musieliśmy zerwać umowę i ogłosić kolejny przetarg. Ledwo zdążyliśmy w terminie - mówi Stanisław Skocki, kierownik referatu inwestycji w gminie Dębowa Łąka. - Moim zdaniem problem jest w ustawie o zamówieniach publicznych, która pozwala wygrywać firmom oferującym zaniżone ceny. Nie mamy prawa takiej oferty odrzucić. Tym bardziej, że ten przedsiębiorca nie ma prawomocnego wyroku. Nie wiedzieliśmy też, że miał jakichś podwykonawców. To wyszło na jaw, gdy już nie było go na placu budowy, a od nas miał pobraną część wynagrodzenia. Teraz przygotowujemy pozew, aby wyegzekwować kary umowne za niedotrzymanie terminu wykonania robót.

Co innego mówi obwiniany przez podwykonawców i gminę przedsiębiorca.
- Gmina Dębowa Łąka ma mi do oddania jeszcze 400 tys. zł - odpowiada Mirosław R. - Mówienie o tym, że oszukałem kogoś w Dębowej Łące czy w Bytowie to bzdury. Regularnie, stopniowo spłacam swoje długi, na tyle, na ile mogę. Potrzebuję jeszcze trochę czasu. Dodam, że moje długi wynikły z tego, że to gminy, w których pracowałem w porę mi nie płaciły. Ponadto w Dębowej Łące wyszły dodatkowe koszty w trakcie wykonywania prac. To sprawa, którą gmina przede mną przed przetargiem ukryła. Dlatego ja też zamierzam założyć sprawę w sądzie.

Z kolei w gminie słyszymy, że jest odwrotnie. R. miał zapłacić karę umowną za niewywiązanie się z terminu. Wspomniane 400 tys. zł to pieniądze, których nie zdążył wziąć. Według wyliczeń urzędników zostają w budżecie na poczet kary umownej, a sądownie samorząd zamierza jeszcze wyegzekwować brakującą kwotę. Do tego samego dąży Blumkowski i kilku innych lokalnych przedsiębiorców.

- Liczę, że w procesie karnym dostanie wyrok w zawieszeniu z koniecznością naprawienia szkody. Będzie miał wtedy motywację, bo nienaprawienie szkody oznaczałoby "odsiadkę" - komentuje przedsiębiorca. - Ja na spłatę długu czekam już prawie 1000 dni.

TU kupisz e-wydanie "Dziennika Bałtyckiego"!

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki