Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gm. Miastko: Mieszkańcy Piaszczyny składają pozew zbiorowy przeciwko Agencji Nieruchomości Rolnych

Mateusz Węsierski
Mieszkańcy Piaszczyny (gm. Miastko) składają pozew zbiorowy przeciwko Agencji Nieruchomości Rolnych. To właściciele ogródków działkowych. Uważają, że w 1993 roku zostali wprowadzeni w błąd przez pracownika ANR (wówczas Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa). Uwłaszczano wówczas pracowników państwowych gospodarstw rolnych. W Piaszczynie dla ludzi przeznaczono nieużytki położone w obrębie wsi - 1,4 ha.

- Na początku lat 90 dwaj pracownicy agencji wymierzyli nam działki w sposób inny niż teraz wskazują urzędnicy - wyjaśnia Piotr Milda, radny z Piaszczyny.

Jak ustalili mieszkańcy, wykonany wówczas pomiar odbył się... bez udziału geodety. Granice naniesiono na mapy, przekazując działki aktem notarialnym. Gdy w ostatnich dniach ANR sprzedała sąsiednią ziemię, nowy właściciel udał się do działkowiczów z Piaszczyny. Trzymając mapę w ręku kazał im "wynosić się z jego terenu". Okazało się bowiem, że według najnowszych ustaleń część ogródków działkowych znajduje się na jego ziemi. Naprawienie tego błędu oznacza zmianę granic między sąsiadami, przestawianie altanek, krzewów, dojazdów, a nawet... oczek wodnych.

- Powierzchniowo cała działka jest taka sama, ale ma inny układ granic. Dla nas to istotna sprawa, bo powoduje rewolucję w ustanowionym lata temu porządku między sąsiadami - zauważa Milda. - Agencja popełniła błąd, to niech agencja go naprawi.
Jak ustalili działkowcy, granice zostały zmienione w 1994 roku. Co ciekawe... bez wiedzy właścicieli działek. Ludzi oburzyła też wypowiedź prawnika ANR.

- Będąc u nas powiedział, że powinniśmy się cieszyć, bo kupiliśmy tę ziemię za "psi grosz". To nieprawda! Duże upusty, nawet 80 proc. mieli wieloletni pracownicy PGR. Ja, jako młody pracownik, miałam tylko 8 proc., a nawet gdyby było inaczej, to pracą w PGR zasłużyliśmy na to - mówi Alicja Klepczarek.

- Powiedział też, że akty notarialne z lat 90 możemy spalić, bo są nic nie warte. To skandal! - oburza się Piotr Milda.
Dowodem w walce z ANR jest mapka pobrana z Urzędu Gminy w Miastku. Są na niej obecne granice działek. ANR ma mapkę z wydziału geodezji, gdzie układ granic jest inny.

- ANR tłumaczy, że ich pracownik w 1993 roku nie zgłosił pomiaru granic w geodezji. Powiem krótko. Co to nas obchodzi?! - wykrzykuje Piotr Milda.

Ludzie wyczytali, że ANR może unieważnić wynik przetargu, czyli całą sprawę można jeszcze "odkręcić".
- Oni jednak nie będą tym zainteresowani, bo ich celem są pieniądze pozyskane ze sprzedaży gruntu bez względu na nasz los - mówią zgodnie.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki