Strategia została opisana na zaledwie pięćdziesięciu kilku stronach. Poprzednia była znacznie grubszą książką. I dużo bardziej szczegółową. Z jej realizacją były kłopoty. Życie potoczyło się inaczej niż zakładali jej twórcy. Przedstawiono bowiem tylko jeden scenariusz - optymistyczny. Zdarzeń, jakie przyniósł światu, Polsce i Pomorzu światowy kryzys, nie przewidziano. I siłą rzeczy strategia została na papierze.
Tym razem założenia są bardziej realistyczne - scenariusze są cztery, przygotowane na rozmaite warianty sytuacji. Dokument rodził się w dyskusjach wielu zespołów, z uczestnictwem ekspertów, samorządowców, przedstawicieli rozmaitych organizacji. Wnioski były bardzo zróżnicowane. Chylę więc czoła przed zespołem młodych pracowników UM, który na tej podstawie przygotował opis strategii w sposób klarowny i zwarty. Uczestnicy dalszych konsultacji powinni rozumieć go bez trudu. Dyskusji będzie zapewne sporo i oby to one decydowały o ostatecznym kształcie strategii. Jest jednak poważne niebezpieczeństwo, na które zwrócił uwagę jeden z dyskutantów.
Zabierając głos pod koniec spotkania, wskazał on na znaczną liczbę pustych już krzeseł i powiedział: "To te krzesła zadecydują o końcowym charakterze strategii". Ma świętą rację. Bowiem jak to zazwyczaj bywa, większość najważniejszych uczestników konferencji opuściła salę po przerwie na kawę. Wysłuchali oficjalnych wystąpień, po czym oddalili się do innych, z pewnością ważnych, obowiązków.
Wspomniany przeze mnie dyskutant bardzo słusznie zauważył, że wielu z tych ludzi pojawi się w gabinetach Urzędu Marszałkowskiego na krótko przed tym, jak strategia będzie przedmiotem uchwały Sejmiku Wojewódzkiego. Wtedy zaczną się domagać uzupełnień, zmian, wprowadzania do dokumentu zapisów odzwierciedlających ich interesy i interesiki. Nie, nie prywatne - takie, które będą odpowiadały ich środowiskom i instytucjom. Strategia będzie się rozrastać, pojawi się mnóstwo szczegółów. Zamiast 60 stron będziemy mieli 150. Zamiast katalogu spraw najważniejszych - długą listę pobożnych życzeń.
Dlaczego ci ludzie - "puste krzesła" - zazwyczaj nie wyrażają głośno swoich opinii? Z dwóch powodów: po pierwsze - wiedzą, że wiele z ich postulatów odpowiada tylko wąskim zainteresowanym grupom. Czasem są one (postulaty) sprzeczne z postulatami innych grup. Lepiej więc po cichutku, dyskretnie wprowadzić je do dokumentu poprzez "rozmowy" z marszałkiem i jego pracownikami. Po drugie - spora część tych osób uważa się za na tyle ważnych, iż wręcz nie wypada im się narażać na ewentualną krytykę podczas publicznych debat. Są przekonani, że droga "gabinetowa" i działania w ostatniej chwili są znacznie skuteczniejsze. Wiedzą, co robią.
Znamy dziesiątki przykładów, gdy m.in. w naszym parlamencie taka taktyka święciła triumfy i… psuła wiele sensownych propozycji ustawowych. Słynna poprawka senatora Rockiego, ograniczająca publiczny dostęp do informacji, to tylko jeden z bardziej spektakularnych przykładów. A parcie, by w takich dokumentach jak strategia rozwoju zapisać "moje postulaty", jest wielkie. Wciąż bowiem wierzymy, że to, co zapisane, ma moc sprawczą. Nad tym, czy to realne, zgodne z interesem ogółu, zastanawiamy się rzadziej. Stąd mamy mnóstwo regulacji wewnętrznie sprzecznych, nadających się do poprawek albo po prostu martwych. Jakże często decydują o tym "puste krzesła".
CZYTAJ INNE FELIETONY/ BLOGI:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?