Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gimnazjalista z Miastka próbował pobić policjanta. Jak sprowadzić Krzysia na dobrą drogę?

Tomasz Słomczyński
Chłopiec bił regularnie, od początku roku. Kary nie było - bo przecież to dziecko, a dzieci trzeba naprawiać. Co się działo przed bójką w gimnazjum, pisze Tomasz Słomczyński.

Stoi nad cherlawym chłopakiem, ogromna pięść zawisła nad głową, na niej krew, za chwilę uderzy ponownie. Podpis pod rysunkiem: "Bez litości dla konfidentów". Krzysiek M. ustawił sobie taki rysunek profilowy na Facebooku. Zrobił to 22 października, po tym jak po bójce w szkole zabrała go policja.

***
Siedzą w pobliżu miasteckiego gimnazjum, palą papierosy, wiek piętnaście, szesnaście lat. Kaptury, szerokie dresowe spodnie. Śmieją się.
Znają Krzysztofa M., to ich ziom. Wiedzą, że "pobił policjantów".

Przestają się śmiać. Patrzą zimno.
- No i zajebiście zrobił.
- Jebać konfidentów i psiarnię.

Wstają i odchodzą. Rzucają za siebie spojrzenia. Idą niespiesznie, przygarbieni. Odwracają się raz jeszcze, spoglądają z daleka. Pokazują fuck off.

- Filozofia postępowania z nieletnimi jest taka, żeby ich nie karać, tylko próbować naprowadzić na właściwą drogę. Bo to są jeszcze dzieci - powie sędzia Wydziału Rodzinnego i Nieletnich.

***
Dzieci lubią rymowanki, dzieci mają teraz Facebook. Na profilu Krzysztofa M. fragmenty tekstów raperskiego składu, "Firmy":
"Hardcorowy styl życia dla ofiary był szokiem
Właśnie poznał typów co mordują wzrokiem
Rozjebali metę w pięknym stylu pewnym krokiem
Miesiąc po miesiącu rok za rokiem skok za skokiem
To dlatego że nie domykacie okien
Tu nic nie przejdzie bokiem
Oto cała jazda nóż do gardła".

***
Dzieci lubią się pluskać w wodzie. Na profilu Krzysztofa M. filmik nakręcony komórką: dobrze zbudowani chłopcy, do połowy rozebrani (siłownia), wskakują do fontanny. Obok na ławce siedzi para, na oko - około trzydziestki. Chłopcy świetnie się bawią, chłodna woda w ten upalny dzień daje im wiele frajdy: "K...a!", "K...a!". "Chodź!" - wołają do tego, który kręci filmik. "Wyjebane mam na tą brudną wodę, k..a ty!" - odkrzykuje im. Ludzie wstają z ławki i odchodzą.

***
Konfidentów jest dwóch: ojciec Radosław i jego syn Robert, uczeń gimnazjum im. Jana Pawła II w Miastku. Robert, kiedy wchodzi w konflikty z rówieśnikami, często prosi o interwencję nauczycieli. Kiedyś dzieci nazwałyby go skarżypytą.
Robert założył tego dnia (22 października) różowe skarpetki.

Psy (psiarnia) są dwa: funkcjonariusze policji, nieumundurowani, tzw. kryminalni.

Jest Krzysiek M., który nie chce okazywać konfidentom litości. Opinie dorosłych o Krzyśku: - Zimny bandyta (opinia mężczyzny). - Pełen uroku, wyrośnięty, przystojny, świetnie zbudowany, takie ciacho... (kobieta).

Jest jeszcze kuzyn Krzyśka, Przemek M., starszy od niego, za miesiąc będzie miał 18 lat. Te same cytaty na Facebooku, wcześniej kolizje z prawem, choć w szkole "funkcjonuje prawie normalnie". To znaczy, że chodzi do szkoły.

***
Przebieg zdarzeń z 22 października w relacjach ich uczestników składa się w spójną całość.

Oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bytowie, mł. asp. Michał Gawroński: - Zadzwonił do nas rodzic pokrzywdzonego chłopca i powiedział, że przed chwilą zadzwonił do niego syn i poinformował go, że został pobity. Do szkoły pojechali policjanci.

Dyrektor Gimnazjum im. Jana Pawła II w Miastku, Kazimierz Kowalewski: - Wszystko się zaczęło od tego, że Krzysztof M. dogryzał Robertowi, chodziło o te różowe skarpetki. No i Robert coś mu odpowiedział. Wie pan... Zawsze tak było, że chłopcy się sprzeczają, czasem się szturchną czy poszarpią.

Pedagog szkolna Aleksandra Sikorska: - Ojciec Roberta przyszedł do szkoły, mówi, że słyszał od syna, że ten został pobity, sięga za telefon, dzwoni na policję. Zrobił to, zanim z kimkolwiek z nas porozmawiał.

Dyrektor: Po chwili w gabinecie pedagoga są już rodzic, pobite dziecko, dwóch pedagogów, dwóch policjantów i ja. Siedzimy i rozmawiamy o tym, co się stało. Chłopak wyjaśnia, dlaczego został uderzony. Nie ma żadnych śladów. Myślę, że to było jakieś naruszenie nietykalności. Ale nie pobicie. "Boli?" - pytamy. "Nie boli" - odpowiada Robert. Rodzic się wzburza. "A wy co jako szkoła?" - pyta. A my jako szkoła wiemy, co robimy, będzie kolejny wniosek do sądu. Dla nas to nie pierwszyzna.

Ojciec Roberta mówi coś o bezradnej szkole, sądzie, prokuraturze.

Pedagog: Policja wysłuchuje tego, co ma do powiedzenia Robert. Widać po policjantach, że nie będzie z tego sprawy karnej. Wtedy rozlega się dzwonek na przerwę. Ojciec bierze syna, mówi: "chodź, pokaż mi, który to jest". Nikt z nas nie zdążył odpowiednio zareagować.

Dyrektor: Wyszedł, wraca po kilkunastu sekundach, mówi: "Właśnie zostałem napadnięty i pobity! Teraz ja chcę zgłosić, że ja zostałem pobity".

Pedagog: Policja wychodzi z nim, on pokazuje policjantom: "to ten". Wszyscy z boku stoją, dzieci krzyczą: "O co chodzi? Zostaw go!". Tak, były wyzwiska, "ty psie!"

Dyrektor: Jeden z policjantów podchodzi do Krzyśka, łapie go za ramię, Krzysiek próbuje się wyszarpnąć, coś tam mówi, w tym momencie podchodzi jego kuzyn Przemek.

Pedagog: Przemek mówi: "Co się psie go czepiasz, przecież on nic nie zrobił!". Zrobił się taki kociołek, tumult, chłopaków się zebrało, podobne słowa słychać już z każdej strony. Przemek próbuje wejść między policjanta i Krzyśka. No i chyba jakieś odepchnięcie było, czy coś takiego.

Mł. asp. Michał Gawroński: Przybiegł kuzyn ucznia, którego próbowali zatrzymać policjanci, zaczął się z nimi szarpać. Policjanci poinformowali go, kim są, on ich odepchnął, przez chwilę się szarpali, potem się uspokoił, to wszystko.

Po chwili Krzysiek siedział już w radiowozie (spokojnie szedł z policjantem, już się nie wyrywał), Przemek czekał na drugi radiowóz w gabinecie pedagoga, w towarzystwie policjanta. Radiowóz przyjechał, Przemek został zabrany, nie stawiał żadnego oporu.

Tego samego dnia do mediów trafia informacja:
"Gimnazjaliści z Miastka pobili policjantów, ucznia i rodzica."

***
Radosław, ojciec Roberta, kilka dni po zdarzeniu: Co jeszcze chcecie wiedzieć? Nie chcę więcej o tym mówić. Mojemu synowi potrzebny jest spokój, ma się uczyć, a nie być gwiazdą medialną. Tak, mogę potwierdzić, że zostałem pobity, Krzysiek M. rzucił się na mnie, to była niepohamowana agresja, jakby odruch bezwarunkowy z jego strony. Nic więcej nie mam do powiedzenia.

***
Krzysiek M. usłyszał dwa zarzuty: naruszenia nietykalności cielesnej kolegi ze szkoły oraz ojca tego kolegi. Przemek M. - w związku z tym, że skończył 17 lat, będzie odpowiadał przed sądem jako dorosły za atak na funkcjonariuszy. Grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności.

Z wniosku policyjnego (skierowanego do sądu) wynika, że "demoralizacja" Krzysztofa M. postępowała od września 2012 roku. Z czasem pojawiły się tzw. czyny karalne. Od początku roku Krzysztof M. czterokrotnie słyszał zarzuty: 1. uszkodzenia ciała, 2. naruszenia nietykalności cielesnej, 3. zniszczenia mienia (zniszczenie elewacji), 4. pobicia (działał wspólnie z osobą dorosłą). Do tego tzw. znaczny stopień demoralizacji: zakłócanie ciszy nocnej, bycie pod wpływem alkoholu.

Tyle policja. A szkoła?

Rodzice z klasy Roberta podnosili na zebraniach, że z Krzyśkiem coś trzeba zrobić. Jego "działalność" w Miastku jest powszechnie znana.

Pedagog: Pierwszy wniosek o umieszczenie Krzysztofa M. w ośrodku wychowawczym wysłaliśmy do sądu w lutym. Zawiadamialiśmy o postępującej demoralizacji ucznia. Potem jeszcze były dwa takie wnioski, w sumie w tym roku trzy razy wnioskowaliśmy o umieszczenie go w ośrodku wychowawczym. Z różnych powodów. Nie realizował obowiązku szkolnego. To jest coś innego niż wagary. W ogóle nie pojawiał się w szkole. Przyszedł raz, wyczułam od razu, że jest pijany.
Zaprowadziłam go do mojego gabinetu. W takiej sytuacji muszę zawiadomić dyrektora. Wychyliłam się więc przez drzwi, chwila nieuwagi, uciekł przez okno.

W sądzie w Miastku zarejestrowano pięć spraw, poszczególne przewinienia Krzysztofa M. (o których informowały szkoła i policja) "sumowały się" i były rejestrowane w jednym wniosku.

***
Sędzia pracujący w jednym z wydziałów rodzinnych i nieletnich pomorskich sądów (prosi o anonimowość):
- Postępowanie z nieletnim to nie ma być kara jak u dorosłego. Założeniem ustawy jest to, żeby środek wychowawczy nie stanowił kary, tylko żeby spowodował, że zagrożony demoralizacją młody człowiek określonych czynów już więcej nie popełni.

- Rozumiem, tylko dlaczego to tak długo trwa?
- Już panu mówię. Dostajemy sygnał, na przykład ze szkoły, że nieletni pobił kogoś, nie uczy się. Najpierw muszę wysłuchać jego i jego rodziców, muszę wyznaczyć termin rozprawy. Muszę mieć czas na zawiadomienie stron, to jest półtora, dwa miesiące, w tym czasie odbywa się wywiad kuratora. Przychodzi termin rozprawy, nieletni i jego rodzice stawiają się... Albo i nie. Załóżmy, że się stawili, chłopak mi mówi, że głupio mu, że kogoś pobił, że przeprosił, wiem, że to przeżywa. Sam fakt postępowania sądowego może tak na niego wpłynąć. Na tym etapie to postępowanie może się już skończyć, na przykład delikwent dostaje upomnienie albo nadzór kuratora. Ale może się tak zdarzyć, że się nie stawia do sądu. Wtedy muszę wyznaczyć następny termin rozprawy. To są kolejne dwa miesiące.

Przychodzi w końcu do sądu i widzę, że trzeba go będzie skierować do młodzieżowego ośrodka wychowawczego. Nawet jeśli jestem głęboko przekonany, że tak należy zrobić, to muszę teraz skierować go na badania do Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego. To jest obligo, nie mogę tego pominąć. Nie w każdym mieście takie ośrodki są. Sporządzam opinię i akta przesyłam do ośrodka. Akta dostają ode mnie, wyznaczają termin badania. Tam jest kolejka. Czeka się na przykład miesiąc lub dwa. Stawi się albo się nie stawi. A jak się nie stawi, wyznaczają mu w ośrodku drugi termin, kolejne dwa miesiące. Znowu się nie stawił? Wysyłają do mnie akta, ja pytam ich, na kiedy wyznaczą termin, kolejne dwa miesiące, na ten dzień wydaję nakaz doprowadzenia. W końcu doprowadza go policja. Badają go. Potem sporządzają opinię, kolejny miesiąc lub dwa mijają od badania, zanim ja dostanę ją na biurko. Kiedy mam już opinię, mogę wyznaczyć termin rozprawy. Znowu: stawi się lub nie... Kolejne dwa albo i cztery miesiące.

- Zbliżamy się do roku...
- To wszystko może trwać nawet do roku, jeśli delikwent nie chce współpracować.
- W tym czasie ktoś taki chodzi do szkoły i czuje się bezkarny.
- Tak, wiem, że poszkodowane w tej sytuacji są dzieci, które muszą z kimś takim przebywać. Ale proszę nie mieć pretensji do sędziów. To nie ich wina, tylko tych, którzy tworzą przepisy. One powstawały w latach 80. i być może są odpowiednie dla dzieci, które wybiją szybę, napiją się w parku wódki i jest im głupio.

- Nie można kogoś takiego od razu odizolować?
- Teoretycznie można, służą do tego schroniska dla nieletnich, to taki odpowiednik aresztu śledczego dla dorosłych. Ale umieszcza się w nich najcięższe przypadki - kiedy nieletni dokona zabójstwa, gwałtu albo ciężkiego uszkodzenia ciała. Wtedy jest izolowany natychmiast.

***
Pedagog Aleksandra Sikorska: Dziecko nie wie, za co ponosi karę, bo jeśli nabroiło we wrześniu 2012 roku, a konsekwencje zaczyna odczuwać w październiku 2013 roku, to sam pan rozumie... A 16-latek w ogóle może się czuć bezkarny, bo zanim sąd podejmie decyzję, to on zdąży zbliżyć się do 18 roku życia. A kogoś, kto zaraz będzie pełnoletni, sądy z reguły nie umieszczają w ośrodkach wychowawczych. Zresztą tam też nie trafia się od razu po postanowieniu sądu. Bywały takie lata, że dzieciak przez pół roku czekał na miejsce w ośrodku wychowawczym. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś taki przychodzi wtedy do szkoły, a i tak wie, że jest bezkarny...

Dyrektor Kazimierz Kowalewski: Ci chłopcy wiedzą, że nic im nie można zrobić, a oni mogą zrobić wiele. Ktoś myśli, że jak zabraknie u nas w szkole Krzyśka M., to będzie spokój. Nic z tego, tu się uczy 600 osób, z całej gminy. Zabraknie Krzyśka, pojawi się nowy lider.

Pedagog: Ci chłopcy teraz są dumni z tego, że stawiali się policji, i to na oczach wszystkich. Nie wiemy, jaki skutek odniesie to całe zdarzenie i ta informacja w mediach, że pobili policjantów. Zobaczymy, jak to będzie, kiedy następny raz się tu policja pojawi. Czy nie znajdzie się kolejny "bohater", który będzie chciał dorównać Przemkowi i Krzyśkowi?

***
Rozprawa Krzysztofa M. odbyła się w poniedziałek, 28 października. Postanowieniem sądu natychmiast zostanie umieszczony w ośrodku wychowawczym. Co to znaczy "natychmiast"? To znaczy, że w tym akurat przypadku nie trzeba będzie czekać na uprawomocnienie się postanowienia - to mogłoby trwać około dwóch miesięcy, gdyby Krzysztof M. złożył apelację. Sąd wysłał już wniosek do Starostwa Powiatowego, które ma teraz za zadanie ustalić (poprzez Warszawę) miejsce w ośrodku wychowawczym. Zazwyczaj cała ta procedura trwa nawet do trzech miesięcy. Jednak w przypadku Krzysztofa M. uruchomiony został tryb "natychmiastowy" i miejsce w ośrodku ma być gotowe już za kilka dni.
Przemek M. dalej uczęszcza do gimnazjum, czeka go rozprawa przed Sądem Rejonowym.
Robert po bójce w szkole wyjechał z ojcem na kilka dni za miasto. Chłopak już wrócił do szkoły. Ojcu się nie skarży.
Krzysztof M. na lekcjach się nie pokazuje.

Imię pobitego chłopca zostało zmienione.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki