Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynianin Michał Piotrowicz sędzią wyścigów Formuły 1

Szymon Szadurski
Michał Piotrowicz
Michał Piotrowicz Tomasz Bołt
Michał Piotrowicz z Gdyni dostąpił zaszczytu sędziowania. Choć na torze pracuje jako wolontariusz, musi radzić sobie ze stresem i wieloma niespodziewanymi sytuacjami - pisze Szymon Szadurski.

- To sędziowanie jest ciężką sprawą, trzeba mieć stalowe nerwy - przyznaje Michał Piotrowicz. - Często masz zaledwie ułamek sekundy na podjęcie właściwej decyzji. Bardzo łatwo o błąd. Szczególnie, kiedy włączyć trzeba niebieskie światło lub pokazać niebieską flagę, informującą kierowcę kończącego okrążenie pomiarowe podczas kwalifikacji, iż za nim jedzie szybszy zawodnik i należy go przepuścić.

Michał Piotrowicz wspomina wyścig z tego roku o Grand Prix Kanady, który sędziował na torze jako tzw. lights operator.

- Wyświetlałem niebieskie światło cztery razy, okazało się, że dwa razy w dobrym momencie, ale w pozostałych przypadkach za późno - mówi. - Co więcej, dwukrotnie go nie włączyłem, a powinienem. Takie sytuacje jednak zdarzają się i będą się zdarzały, bowiem sędzia zajmujący się światłami i flagami może liczyć tylko na swój refleks, intuicję i doświadczenie. Nie ma możliwości, aby to inaczej zorganizować. Były próby powiadamiania stacjonujących na zakrętach sędziów o wydarzeniach na torze przez słuchawki, ale mijała co najmniej sekunda, zanim zrozumiało się komunikat i można było wykonać komendę. Tymczasem bolidy F1 jeżdżą tak szybko, że dochodziło do humorystycznych sytuacji. Sędzia słyszał w słuchawce: pokaż niebieską flagę! Odpowiadał wtedy: ale komu? Przecież zawodnicy już dawno przejechali! Generalnie, kto nie widział tej zabawy na żywo, nawet nie zdaje sobie sprawy, w jakim tempie toczą się wyścigi.

F1 to wśród sportów motorowych absolutna elita. Rywalizacją pasjonuje się cały świat, najlepsi kierowcy zarabiają zawrotne kwoty. Dla przykładu jedna z największych gwiazd, Hiszpan Fernando Alonso, podpisał dwa lata temu obowiązujący do 2016 r. kontrakt z teamem Ferrari, na mocy którego jego konto wzbogaci się o znacznie ponad 400 mln zł. Zarobki kierowców nijak mają się jednak do uposażeń sędziów, bowiem ci... pracują za darmo. Otrzymują jedynie koszulki i darmowy bilet na zawody, który mogą przekazać rodzinie.

- Najczęściej trzeba opłacić przejazd na tor i wyżywienie - mówi Michał Piotrowicz. - Dlatego jest to robota dla prawdziwych pasjonatów. Stoi się na słońcu i w deszczu, niezależnie od warunków pogodowych nie można pod żadnym pozorem opuścić posterunku. Zbiera się z toru części, pozostawione po rozbitych bolidach. To wszystko za darmo. Choć przyznaję, że czasami organizatorzy wyścigów bardziej łaskawym okiem spoglądają na sędziów wolontariuszy i to się im chwali. Dla przykładu przy okazji Grand Prix Stanów Zjednoczonych na torze w Austin zapewniono nam lunch, a po zawodach poczęstowano piwem.

Sędziowie stoją na tyle blisko toru, że w momencie wypadnięcia zawodników z trasy niejednokrotnie salwować muszą się ucieczką. Jest to też niebezpieczna praca. Podczas rozegranego w czerwcu tego roku Grand Prix Kanady w Montrealu sędzia z dziesięcioletnim stażem zginął potrącony przez pojazd, holujący wycofany z wyścigu bolid ekipy Sauber. Dlatego właśnie, choć nie otrzymują wynagrodzenia za pracę na torze, nie są typowymi amatorami. Zanim dopuści się ich do sędziowania wyścigów, przejść muszą specjalistyczne szkolenia. Uczą się m.in., jak reagować podczas wypadków czy w jaki sposób gasić płonące bolidy, żeby się nie poparzyć.

- Aby dostać się do Formuły 1, trzeba rozpocząć sędziowanie od lokalnych zawodów - mówi Michał Piotrowicz. - Tak właśnie było i ze mną. Rozpocząłem w 2007 r. w Automobilklubie Morskim w Gdyni od sędziowania rajdów. Kiedy rozpocząłem pisać doktorat w Wielkiej Brytanii, zainteresowałem się bardziej poważnymi zawodami. Początkowo podczas takich wyścigów jest się praktykantem i trzeba podglądać lepszych. Stopniowo człowiek pnie się po szczeblach kariery. Awans do F1 zajął mi trzy lata, a muszę przyznać, że to i tak jest krótki okres. Co więcej, ciągle trzeba się uczyć. Tylko w Wielkiej Brytanii, aby utrzymać swój status sędziowski, co dwa lata zgłosić należy się na obowiązkowe szkolenie.

Dzięki nabytym umiejętnościom Michał Piotrowicz sędziował od 2011 r. już cztery wyścigi F1. Dwukrotnie było to Grand Prix Wielkiej Brytanii na torze Silverstone, ponadto wspominane już wcześniej wyścigi w Montrealu w Kanadzie i Austin w Stanach Zjednoczonych. Na ostatnim z wymienionych, stosunkowo nowym torze w USA, gdyński rodzynek w F1 ma zamiar pojawić się jako sędzia także jesienią. Wielkie ściganie rozpocznie się tam od treningów, 15 listopada.

Zawody potrwają tradycyjnie trzy dni, do niedzieli. Michał Piotrowicz ma nadzieję, że wyścigi będą udane i w sektorze toru, gdzie będzie sędziował, nie dojdzie do poważniejszych wypadków. Te bowiem oznaczają stres i konieczność natychmiastowego reagowania w trudnych czasami sytuacjach.

- Dotychczas w F1 wypadki omijały okolice mojego punktu sędziowskiego i niech tak dalej pozostanie - mówi gdynianin.

Aż tyle szczęścia Michał Piotrowicz nie miał jednak, pracując podczas wyścigów niższej rangi. Przy okazji takich zawodów w "jego" sektorze toru wydarzyła się kolizja, zderzyły się dwa bolidy. Tego typu zajścia powodują zazwyczaj konieczność wycofania się obu kierowców z rywalizacji, tak też było tym razem. Niepocieszeni zawodnicy skoczyli sobie do oczu, jeden oskarżał drugiego o spowodowanie wypadku.

- Było gorąco - mówi Michał Piotrowicz. - W takich chwilach nie wiadomo, co robić, bo mamy absolutny zakaz dotykania zawodników. Chyba że któryś zemdleje i trzeba go ratować, to co innego. Zapobiegając bójce niektórzy próbują stanąć między kierowcami, ale gdy emocje sięgną zenitu, można wtedy oberwać. Dobrą metodą jest więc obsadzenie wśród kilku sędziów na każdym punkcie jednej pani. Kobiety łagodzą obyczaje i lepiej radzą sobie z rozładowaniem tego typu konfliktów-śmieje się Piotrowicz.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki