Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia-Festiwal Filmowy 2014: O Złote Lwy będzie walczyć około 12 filmów [ROZMOWA]

Henryk Tronowicz
Michał Oleszczyk
Michał Oleszczyk Materiały prasowe
Z dr. Michałem Oleszczykiem, dyrektorem artystycznym Gdynia - Festiwalu Filmowego, o jego planach organizacyjnych rozmawia Henryk Tronowicz

W grudniu objął Pan dyrekcję artystyczną festiwalu polskich filmów w Gdyni. Jak na razie nie za wiele wiadomo o pańskich zamiarach, jak chce Pan tę imprezę zmieniać. Wiadomo za to, że w jednym z ogłoszonych niedawno rankingów na najlepsze dzieła minionego roku wśród 10 tytułów nie umieścił Pan ani jednego filmu polskiego...
W momencie kiedy trzeba było oddać listę filmów do druku, rozstrzygała się decyzja o nominacji na funkcję dyrektora artystycznego, i wówczas opowiadanie się za konkretnymi filmami polskimi byłoby z mojej strony co najmniej nieeleganckie. Mogę zdradzić, że na pierwotnej liście były dwa polskie filmy.

W jednym z wywiadów, zarysowując program swego działania, użył Pan obrazowego wyrażenia o zamiarze łączenia w Gdyni ognia z wodą.
Chodzi o poszukiwanie złotego środka. Uważam, że potrzebny jest consensus między Gdynią jako festiwalem środowiska filmowego a Gdynią jako festiwalem dla widzów. Moim zdaniem, da się to połączyć i będę do tego dążył w swoich działaniach.

Niedawno kwestionowano u nas walory artystyczne filmu Bodo Koksa "Dziewczyna z szafy". Kilka dni temu "Dziewczyna" uznana została za najlepszy film zagraniczny na Festiwalu Kina Niezależnego w Rzymie.
Moim zdaniem, kino popularne może być równie cenne jak kino wysokiej próby artystycznej. Na potwierdzenie tej tezy lubię przywoływać twórczość Hitchcocka, który w moich oczach jest jednym z wielkich artystów XX wieku.


Hitchcock wart jest mszy. Tylko że młode pokolenie jego dzieł nie zna.

Słabo zabiegamy o krzewienie kultury filmowej. Nie tylko wśród młodych. Także wśród seniorów. Kiedy byłem w Stanach Zjednoczonych, zwróciło uwagę na to, że starsi widzowie są tam zdecydowanie bardziej aktywni niż w Polsce. Nie dbamy o tę część publiczności. Będę w Gdyni optował za zmianą tej sytuacji.

Czy opowiada się Pan za limitem 16 filmów rywalizujących w konkursie o Złote Lwy? Co Pan zrobi, jeśli w tym roku znienacka wyskoczy wielkie dzieło siedemnaste?

W innych krajach na dorocznych festiwalach narodowych nigdy się nie zdarza, by w konkursie figurowały same arcydzieła. W Gdyni wystarczy tych filmów około 12, czyli mniej więcej tyle, ile było ich za rządów mojego wybitnego poprzednika Michała Chacińskiego.

Czy przyklaśnie temu komisja selekcyjna?
Ja zaproponuję skład tej komisji, a komitet organizacyjny festiwalu będzie go zatwierdzać. To będzie zespół osób kompetentnych. Przede wszystkim złożony z profesjonalistów z szeroko pojmowanego środowiska filmowego, oczywiście tych, którzy w tym roku nie rozwijają własnych projektów.

Zapowiada Pan kontynuowanie dotychczasowych kierunków rozwijania formuły gdyńskiego festiwalu.
Myślę o pewnych zmianach programowych i organizacyjnych w konkursie młodego kina. Ostatnio brało w nim udział 40 filmów, zdecydowanie za dużo. Może nawet o 50 procent za dużo. Poza tym chciałbym konkurs ten przenieść do Teatru Muzycznego. Niechby projekcje filmów twórców młodych odbywały się w mniejszej sali teatru, tak żeby od pokazów głównego nurtu dzieliła je tylko ściana. Mogłoby to sprzyjać lepszemu wzajemnemu poznaniu poczynań i doświadczeń filmowców starszej i młodszej generacji.

Zdradzi nam Pan jeszcze inne pomysły?
Zamierzam uruchomić sekcję polskich filmów sprzed wojny, które przez długie lata były w poniewierce. Przed rokiem 1939, tak jak teraz, powstały obrazy o różnej wartości. Tylko że po wojnie w krytycznym rozpędzie nierzadko wylewano dziecko z kąpielą. I tu się ponownie upomnę o starszą publiczność. Spotykam się z pytaniami o los niektórych dawnych tytułów, które zasługują na przypominanie. Twórcami tamtych filmów bywali reżyserzy, którzy później robili kariery za granicą, a współtwórcami autorzy kabaretowi, satyrycy, piosenkarze.

Widzi Pan w Gdyni miejsce na taką retrospektywę?

Oczywiście. Projekcje powinny przy tym ubogacać przemyślane wykłady i atrakcyjne imprezy towarzyszące.

Zapowiada Pan zwrócenie większej uwagi na środowisko producentów filmowych. Dlaczego?

O powstaniu filmu ostatecznie decyduje jego producent. To on jest najważniejszym partnerem reżysera. Tymczasem u nas to kluczowe ogniwo jest niedoceniane.

Niedawno Martin Scorsese zorganizował w Nowym Jorku rewelacyjny przegląd 21 arcydzieł polskiego kina. W zestawie nie znalazł się ani jeden film zrealizowany po roku 1989...

Przy doborze filmów do nowojorskiego przeglądu liczyło się między innymi to, czy dany obraz został odnowiony cyfrowo - chodziło o pokazanie filmów polskich w pełnej technicznej glorii.

Dziękując Panu za rozmowę, przypomnę, że tegoroczna filmowa Gdynia rozpocznie się 15 września.

Michał Oleszczyk planuje ograniczenie liczby filmów rywalizujących w konkursie o nagrodę Złotych Lwów do około 12 tytułów. W konkursie młodego kina wystarczyłoby 20 reprezentatywnych filmów

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki