Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Zwolnienie wybitnych specjalistów z funkcji ordynatorów wywołało burzę

Dorota Abramowicz
Zdzisław Sićko
Zdzisław Sićko Tomasz Bołt
Co jest ważniejsze dla systemu opieki medycznej - doświadczony lekarz, świetny diagnosta, człowiek, który dzięki swojej wiedzy uratował już setki istnień i może uratować kolejne, czy wyniki finansowe prowadzonego przez tegoż lekarza oddziału? Czy konflikt personalny w szpitalu musi odbijać się na chorych? Czy i jaki wpływ mogą mieć pacjenci na decyzje podejmowane przez dyrekcję szpitala i władze uczelni? W jakim kierunku podąża polska medycyna?

Zadaję te pytania, przeglądając kilkadziesiąt listów, które przychodzą do redakcji od ponad miesiąca. Kopie niektórych trafiają do Ministerstwa Zdrowia, rektora Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, konsultantów krajowych i Narodowego Funduszu Zdrowia. Piszą pacjenci, lekarze, pielęgniarki, misjonarze.

Ostatni list z nadrukiem "Przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds Misji" został wysłany przez biskupa Jerzego Mazura. Biskup, w imieniu 2170 polskich misjonarzy i misjonarek, "którzy sławią nasz naród i Uniwersyteckie Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni w 98 krajach świata", z niepokojem pyta o powody, dla których dr Wacław Nahorski przestał być ordynatorem Kliniki Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych.

Podobne pytanie w sprawie odsuniętego od kierowania kliniką Medycyny Hiperbarycznej i Ratownictwa Morskiego, dr. Zdzisława Sićko, twórcy polskiej hiperbarii i jego zastępcy, dr. Jacka Kota, zadaje prof. Ryszard Tomaszewski, z Madonna University/ West Africa. Dziwią się też krajowi anestezjolodzy. - Z wielkim zdumieniem i zdziwieniem przyjęłam fakt, że od kierowania kliniką zostali odsunięci tak wybitni fachowcy, jak dr Sićko i dr Kot - mówi m.in. prof. Janina Suchorzewska, wieloletni kierownik Katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii Akademii Medycznej w Gdańsku.

Na początku października br. dyrektor UCMMiT w Gdyni, Anna Klewenhagen, zadecydowała o odsunięciu ze stanowisk ordynatorów lekarzy o międzynarodowym autorytecie. Musieli odejść: dr Zdzisław Sićko, były dyrektor gdyńskiego szpitala, zasiadający we władzach Europejskiego Towarzystwa Medycyny Hiperbarycznej i jego zastępca dr Jacek Kot, który przed miesiącem został wybrany na prezesa-elekta Europejskiego Towarzystwa Medycyny Podwodnej i Hiperbarycznej.

Od pracy z chorymi został odsunięty też dr Wacław Nahorski, ordynator Kliniki Chorób Tropikalnych, konsultant wojewódzki, przedstawiciel ministra zdrowia ds. zwalczania malarii na świecie (w ramach WHO), doskonały praktyk i diagnosta, leczący od kilkudziesięciu lat polskich marynarzy, misjonarzy, podróżników i "krajowych" chorych.

Według dyrektor przyczyną decyzji były "zmiany organizacyjne" mające być "korzystne dla pacjentów". Decyzję pani dyrektor w pełni poparł prof. Janusz Moryś, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, który powiedział, że wykładnikiem oceny działalności ordynatorów były wyniki finansowe, prowadzonych przez nich oddziałów. Wytknął lekarzom "narastające zadłużenie i niedociągnięcia organizacyjne".

Dziś prof. Moryś przesyła do redakcji oświadczenie, w którym podtrzymuje wcześniejsze zdanie dotyczące zatrudnienia na stanowisku ordynatora dr. n. med. Wacława Nahorskiego. Wyjaśnia, że zgodnie z ustawą o działalności leczniczej nowi ordynatorzy zostaną wyłonieni w drodze ogłoszonego konkursu. W związku z powyższym dr Wacław Nahorski może do niego przystąpić.

Zupełnie inny obraz sytuacji w UCMMiT wyłania się z listów, podpisanych przez pracowników szpitala. Czytamy w nich o zwolnieniach dobrze wyszkolonych pracowników (m.in. kierowników przychodni, zakładu radiologii, apteki), o skargach kierowanych do PIP i sądów pracy. Pojawia się w nich strach przed osłabieniem instytutu i jego ewentualną prywatyzacją lub przekształceniem w spółkę prawa handlowego.
Podobne obawy coraz częściej towarzyszą pracownikom innych polskich placówek medycznych. W wielu dyrektorami zostali ekonomiści, których zadaniem jest utrzymanie szpitala na powierzchni przy zbyt małych kontraktrach NFZ. O zachowanie równowagi między ekonomią a medycyną dbają zastępcy do spraw medycznych.

W czasie, gdy zapadła decyzja o rezygnacji ze współpracy z ordynatorami, takiego zastępcy w UCMMiT nie było. W efekcie dr Nahorski otrzymał... zakaz świadczenia usług medycznych na rzecz pacjentów szpitala. Zamienił fartuch na marynarkę, nie ma prawa dotknąć chorych. Zaproponowano mu wprawdzie, by złożył wniosek o zatrudnienie w charakterze zwykłego lekarza, ale doktor nadal liczy na powrót na stanowisko ordynatora. Z walki o powrót na stanowisko zrezygnował dr Sićko, który mówi, że już "odpuścił".

Sytuacja w "szpitalu tropikalnym" wygląda na patową. Listy, płynące od pacjentów i lekarzy z całego świata zdają się nie robić żadnego wrażenia na decydentach. Klamka zapadła, strony pozostają w okopach. Niewielu w tej sytuacji wierzy w zwycięstwo dr. Nahorskiego w konkursie ordynatorskim.

Niezależnie od tego, która ze stron ma rację, wewnętrzne konflikty nie powinny mieć jednak wpływu na leczenie chorych. W sytuacji, gdy kontrakt z NFZ nie zapewnia pokrycia wszystkich potrzeb, na zdrowy rozum liczy się, by nad łóżkiem pacjenta stanął doświadczony specjalista - ordynator. Taki, który na podstawie wieloletniego doświadczenia szybciej, a więc i taniej, postawi odpowiednią diagnozę i zaordynuje skuteczne leczenie. Cieszący się zaufaniem chorych i międzynarodowym autorytetem medycznym. Można, jak to dzieje się w wielu klinikach w kraju, powołać na jego zastępcę, osobę prowadzącą ekonomiczne negocjacje z dyrektorem placówki.

O tym piszą do ministra zdrowia, rektora GUMed, NFZ i redakcji pacjenci, lekarze, misjonarze. Jeden z byłych pacjentów dr Nahorskiego, Roman Lica, wyjaśnił to w najprostszy sposób: "Bez zapewnienia finansowego na prawidłową diagnostykę i leczenie pacjenta, żadne zarządcze decyzje nie mają wpływu. Każda decyzja ostatecznie dotyczy chorego, który albo wyzdrowieje dzięki prawidłowej diagnozie i leczeniu, albo w wyniku ograniczeń finansowych czeka go śmierć".

Fragmenty listu biskupa Jerzego Mazura do profesora Janusza Morysia, rektora GUM-ed:
"Jako Przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Misji pragnę wyrazić ubolewanie z faktu, że umowa o pracę z panem dr. Wacławem Nahorskim na stanowisku ordynatora Kliniki Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych UCMMiT nie została przedłużona.
(...)Nieobecność pana doktora uderzy przede wszystkim w polskich misjonarzy i misjonarki, pracujących w Afryce, Ameryce Południowej, Azji i Oceanii, (...) Wiadomość o nieprzedłużeniu umowy o pracę z panem doktorem dotarła do mnie w dniu wyjazdu do Afryki. Odwiedzając później naszych misjonarzy, dzieliłem z nimi tę smutną wiadomość(...)
Do dziś otrzymujemy w Komisji Episkopatu ds. Misji b. dużo listów od misjonarzy z zapytaniem, czy ta wiadomość o dr. Nahorskim jest prawdziwa(...) Waszą Magnificjencję prosimy o zrozumienie i pomoc w przedłużeniu umowy o pracę z dr. Nahorskim i tym samym pomoc naszej Komisji Misyjnej oraz misjonarzom i misjonarkom".

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki