Giełda do dziś nie podniosła się po wstrząsie, jakim był ubiegłoroczny werdykt jury. Niemal nikt nie spodziewał się wówczas, że Złote Lwy zostaną przyznane "Małej Moskwie" Waldemara Krzystka. W tym roku spekulowano zatem o wiele ostrożniej.
Jedynym pewniakiem wydawał się wczoraj "Rewers" Borysa Lankosza. Jeśli jury zdecydowałoby się wyróżnić ten film jedynie w kategorii "debiut", nagroda należałaby się Lankoszowi bezapelacyjnie. Pewną ręką poprowadził grupę świetnych aktorów, grające koncertowo Annę Polony, Krystynę Jandę i Agatę Buzek oraz Marcina Dorocińskiego. A po drugie stworzył jedyną w swoim rodzaju kinową wersję polskiego stalinizmu, w stylu ni to czarnej groteski, ni kina noir, z wieloma aluzjami do szkoły polskiej. Jak na debiutanta, wyjątkowo dojrzałe kino.
Reszta pozostawała wczoraj niewiadomą. Na giełdzie można było spotkać się z opinią, że Xawery Żuławski niepotrzebnie naraził organizatorów na dodatkowe koszta, wylatując po festiwalowych pokazach jego "Wojny polsko-ruskiej" do Berlina, trzeba mu będzie bowiem pilnie sfinansować powrotny bilet. Uhonorowanie "Wojny polsko-ruskiej" byłoby potwierdzeniem jednej oczywistej obserwacji: tegoroczny festiwal został zdominowany przez młodych reżyserów, którzy pokazali swój pierwszy bądź drugi film. Żuławski, podobnie jak Lankosz, udowodnił przy tym, że ma swój własny charakter pisma, a do tego doskonale potrafi komunikować się z młodszą widownią.
Jako bardzo obiecujący twórcy pokazali się także Katarzyna Rosłaniec, debiutująca "Galeriankami", i Paweł Borowski, reżyser filmu "Zero".
Czy pokazanie na sam koniec festiwalu, kiedy wyświetlany jest film faworyt, "Enena" Feliksa Falka byłoby jakąś podpowiedzią? "Enen" był jedną z wielu na tym festiwalu prób pokazania prawdy o polskich latach 80. Bohater filmu, grany przez Borysa Szyca psychiatra, usiłuje wydobyć z katatonicznego zamknięcia pacjenta o nieznanej tożsamości. Z czasem nabieramy podejrzeń, że jest on ofiarą jakiejś prokuratorsko-esbeckiej intrygi. Ale pod tą prawdą ukrywa się prawda inna: niewinna, zdawałoby się, ofiara jest w rzeczywistości bandytą, wykorzystywanym przez SB przeciwko ludziom opozycji. Niejednoznaczna jest także prawda o młodym psychiatrze. Na ile kieruje nim chęć pomocy, a na ile ciekawość, obudzona rzadkim psychiatrycznym przypadkiem? "Enen" ciekawie stawia te pytania, ale czy koledzy reżyserzy, zasiadający w jury, Krzysztof Krauze i Andrzej Jakimowski, gotowi będą uhonorować film, niebędący krokiem dalej Feliksa Falka w stosunku do jego "Komornika"?
Bardzo ciekawa będzie też odpowiedź jury na pytanie o najbardziej kontrowersyjny film festiwalu, "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego. Nikt nie zaproponował na festiwalu równie pesymistycznej i odpychającej prawdy o polskim komunizmie w fazie jego gnicia, czyli w końcówce lat 70. i pierwszych latach stanu wojennego. Dla mnie to nie tylko najmocniejszy, ale i najciekawszy film festiwalu. Pytanie tylko, czy Smarzowski nie przejaskrawił swego filmu. To zresztą druga pofestiwalowa obserwacja: zwłaszcza młodzi polscy reżyserzy mają wyraźną skłonność do nadużywania przypraw. Czy nie wyraża się w tym ich brak wiary w wymyślane przez nich samych historie, które koniecznie trzeba doprawić brutalnością i wymiocinami, by było ostrzej, smaczniej, ciekawiej?
Nic nie było dzisiaj pewne poza dwiema rzeczami: czerwony dywan na tegorocznym festiwalu został wydłużony do 60 metrów, tak aby pomieścili się na nim goście wielkiej gali, rozpoczynającej się w sobotę o godzinie 19.30 w Teatrze Muzycznym. Do Gdyni ma dziś przyjechać niemal cały aktorski świat. Drugi pewnik jest jeszcze bardziej optymistyczny: to był bardzo ciekawy festiwal.
Poniżej prezentujemy także galerię zdjęć festiwalowych z czwartku i piątku 17 i 18 września.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?