Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Ul. Świętojańska zamiera po zmroku

Tomasz Słomczyński
T. Bołt
Reporter "dziennika bałtyckiego" przemierzył Świętojańską w poszukiwaniu miejsca rozrywki

Ziomuś, fajeczką byś poratował - mężczyzna o kulach stoi na Świętojańskiej, pod czapką ma szalik zakrywający uszy i przypomina żołnierza Wehrmachtu pod Stalingradem.- Co, dziennikarz? O czym chcesz pisać? O Świętojańskiej? No to musisz wiedzieć, że jest Górna Świętojańska i Dolna. My jesteśmy teraz na początku, na Górnej czyli.

Kulą wskazuje na oświetlone na niebiesko drzewka i zielone choinki ze światełek. Jest ciemno, głucho, minęła 21.00.

- Na dole jest inna spółka, tam nie strzelamy. Co to znaczy? Do puchy pójdziesz, to się dowiesz, co to znaczy "strzelamy".

"Strzelać" to prosić o fajkę, drobne, coś do jedzenia.

- Gdzie tu się napić? Ale, ziomuś, głupie pytania zadajesz. Na dole, ziomuś, to są dyskoteki... Tam to się dzieje, nie to co tu.

Mężczyzna zamyślił się. Po chwili milczenia dodaje.- Tylko, ziomuś, tam na dole nie zadawaj takich głupich pytań, bo oberwiesz.

Od spotkania z mężczyzną o kulach rozpoczął się wieczorny spacer po Świętojańskiej. Zadanie: sprawdzić, co się tu dzieje. Pierwsze wrażenie - nie dzieje się kompletnie nic.

Z podwórka, tak w połowie ulicy, wychodzi pięciu chłopaków w wieku mniej więcej studenckim.
- Co tu robimy? Pan dziennikarz? Zobaczyliśmy neon, że tu pub niby jest. Ale w środku nie było miejsca.

Więc jednak! Nikogo na ulicy, bo ludzie siedzą po knajpach! - Nie, to nie tak. Nie ma miejsca, bo tam w ogóle 10 osób się zmieści, nie więcej. Atmosfera jakaś taka... familiarna. Jakby rodzinnie, małe wnętrze, wszyscy się znali, uciekliśmy stamtąd - mówią zakapturzeni i owinięci szalikami studenci.

- A nie wiesz, gdzie tu się można napić? - pytają.

Podjechała taksówka. Jeden z nich podbiegł, słychać, jak pyta taksówkarza. Taksówkarz coś mu odpowiada, chwilę rozmawiają. Odwraca się do pozostałych, informując: - Mówi, że jak się napić, to do Sopotu!

Wsiedli i odjechali. Pub, z którego wychodzili, to jeden z dwóch znajdujących się nie tyle przy Świętojańskiej, co w zasięgu wzroku spacerowicza. Następny jest po drugiej stronie ulicy, przy Kilińskiego, między Open Finance a bankiem Nordea.

Tu również trudno byłoby pomieścić więcej niż dziesięć osób. - Teraz mamy pusto, bo jest wtorek. Ruch jest od czwartku do soboty - mówi pani za barem. Zaraz będzie zamykać.

Pomnik Harcerzy - tu już chyba zaczyna się Dolna Świętojańska. To tu są dyskoteki, tu biją pijani dresiarze. Okazuje się, że pan z kulami się mylił. Nie ma dyskotek, nie ma dresiarzy i nikt nie bije.

Restauracje pozamykane, podobnie Cafe Monika. W dawnym kinie Warszawa - Carrefour "5 minut". 5 minut temu zamknięty. Nie jest jednak najgorzej - można coś zjeść - zapiekankę pod pomnikiem lub "oryginalnego tureckiego kebaba" w budzie, ostatniej, która pozostała, na rogu Świętojańskiej i 10 Lutego. Tu "wybór surówek należy do klienta". Obok przysypanych śniegiem stolików - szyld "Big Blue - stwórzmy lepszy klimat". Za płotem, na którym wisi szyld, klimat jest polarny - podwórko śpi przysypane śniegiem.

Wychodzi na to, że najbardziej ludnym miejscem na Dolnej Świętojańskiej jest przystanek trolejbusowy. Stoją jakieś zakutane postaci.
- My wracamy z Ucha.

- My z Pokładu.

Pytanie, czy spędzają wieczorami czas na Świętojańskiej, byłoby głupie. Raczej nie należy go zadawać, szczególnie na Dolnej Świętojańskiej, gdzie ponoć biją.

Może taksówkarz będzie wiedział coś, czego nie wiedzą normalni zjadacze chleba? - Gdzie się napić? Pokład, Flauta i w Centrum Gemini, ale na Świętojańskiej... to chyba że w restauracji Polonia, tam jest czynne całą dobę.

Restauracja Polonia to lokal tzw. z tradycjami. Ale taksówkarz się mylił. Policja zwalnia, mijając szarpiącego za drzwi i zaglądającego do środka przechodnia - reportera. Ciemno, głucho.

Idąc w dół Świętojańskiej, próbowałem liczyć miejsca, w których można coś zjeść. Nie licząc bud, przy całej Świętojańskiej są trzy lokale z kebabami. Liczyłem też puby - znalazłem dwa. Wracając, próbowałem zliczyć banki, salony z komórkami i doradców finansowych. Przy trzydziestej kreseczce w notesie dałem spokój, ręce mi strasznie zmarzły.

Z powrotem w górnej, spokojnej części ulicy. Pan z kulami stoi, jak stał. - I co, nie pobili? Dobrze, ziomuś, żeś głupich pytań nie zadawał. Bo by pobili.

Jak tu jest? Jak tu było?
Nasz reporter wybrał się na ul. Świętojańską po godzinie 21. Opisał miejsce, w którym późnym wieczorem nie dzieje się nic. Nie ma gdzie usiąść, zatrzymać się, porozmawiać. Jak Świętojańska wygląda w ciągu dnia? Czy podoba Wam się główna ulica Gdyni? Z tymi pytaniami zwracamy się do Państwa. Podzielcie się z nami swoimi wrażeniami. Piszcie na adres [email protected].

- Szkoda mi Świętojańskiej - mówił nam ostatnio socjolog Tomasz Tobis, wskazując na tę ulicę jako na przykład przestrzeni obcej dla mieszkańców.

- Miasto nie potrafiło wykorzystać dobrze zaprojektowanej przestrzeni, zabudowało ulicę bankami - wyraził się arch. dr Krzysztof Kozłowski, autor projektu zagospodarowania Świętojańskiej. - Gdy sporządzałem projekt, inaczej ją sobie wyobrażałem. Ulica miała żyć. Wówczas były na niej zlokalizowane lokale gastronomiczne, handlowe, nie było tyle banków co teraz.

Od poniedziałku, codziennie, będziemy wspominać Świętojańską sprzed lat. Opublikujemy zdjęcia dawne - i te zrobione dziś. Pokażemy, co było kiedyś, a co jest dzisiaj pod danym adresem. Liczymy, że z Państwa pomocą stworzymy niezwykłą mapę niezwykłej ulicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki