Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Pomorski Koci Dom Tymczasowy jest w tarapatach. Możesz pomóc!

Anna Dąbrowska
Sabina Skaza założyła Pomorski Koci Dom Tymczasowy
Sabina Skaza założyła Pomorski Koci Dom Tymczasowy Tomasz Bołt
Pomorski Koci Dom Tymczasowy jest w tarapatach. Teraz, gdy rodzić się będzie najwięcej kotów, nie ma pieniędzy.

Marlena Pindras ma w domu 29 kotów, siedem psów i królika. U Sabiny Skazy zwierzaków jest mniej - jej cztery własne koty i pies. Sabina prowadzi jednak hotel dla zwierząt, więc w sumie w jej domu przebywa ich naraz około 20. Sabina i Marlena to wolontariuszki fundacji Viva, która walczy o dobry byt zwierząt. One zdecydowały zająć się kotami. W Gdyni prowadzą Pomorski Koci Dom Tymczasowy. Sabina jest jego założycielem, Marlena zaś jest koordynatorem.

Pomorski Koci Dom Tymczasowy potrzebuje pomocy

Jak to działa

- Wyłapujemy bezdomne koty z ulic. Jeżeli kot jest oswojony, zabieramy go do weterynarza, gdzie jest badany. Robione są też testy, czy nie jest nosicielem wirusów. Jeżeli okaże się, że jest zdrowy, zabieramy go do jednego z dwunastu domów tymczasowych i zamieszczamy ogłoszenie w internecie - opowiada Marlena Pindras. - Zanim kot trafi do adopcji, musi dojść do siebie. My sprawdzamy domy, które się zgłaszają i jeśli uznamy, że kot trafi w dobre ręce, podpisujemy umowę adopcyjną.

Koty chore, niezależnie czy dzikie, czy oswojone, zostają w lecznicach u weterynarzy, aż wydobrzeją. - Gdy kot jest dziki, wypuszczamy go na wolność w to samo miejsce, w którym go znaleźliśmy. Jeśli jest oswojony, zabieramy do domów tymczasowych i szukamy stałych opiekunów - mówi Pindras.

Pomorski Koci Dom Tymczasowy na Facebooku
- Nie chodzi o to, żeby zwierzaka komuś wepchnąć i mieć problem z głowy, ale żeby znaleźć mu dom do końca jego życia u odpowiedzialnego i świadomego swojej decyzji przyszłego właściciela - wyjaśnia Sabina Skaza.

We wszystkich domach tymczasowych PKDT jest w sumie od 50 do 60 kotów. Utrzymanie jednego kosztuje średnio 400-500 złotych miesięcznie.

Skąd te koty

Na stronie internetowej PKDT www.pkdt.pl znajduje się adres e-mail i numery telefonów wolontariuszek. Każdy, kto widzi bezdomnego kota, może zadzwonić na jeden z nich i poprosić o przejęcie zwierzaka do domu tymczasowego. Ale sama prośba to mało - DT trzeba wesprzeć karmą, żwirem, założeniem książeczki zdrowia, bo PKDT nie ma na to funduszy.

- Reagujemy od razu w miejscu, w którym dostajemy zgłoszenie. Nawet, gdy jesteśmy w mieście przy okazji wyjścia do kina, po prostu łapiemy kota - mówi Marlena Pindras.

Co poza tym

Wolontariuszki zajmują się też organizowaniem licznych przedsięwzięć. Od dwóch lat prowadzą akcję "Ratujmy koty ze stoczni".

- Przez ten czas udało nam się oddać do adopcji około 70 kotów ze Stoczni Gdynia. Zostało ich tam ponad 150, prawie wszystkie są wysterylizowane. Na bieżąco też monitorujemy stan ich zdrowia. Co drugi dzień dowozimy im 40-50 puszek z jedzeniem i 15 kg karmy - mówi Pindras.
Wolontariuszki Vivy wyłapują i sterylizują koty na gdyńskim Meksyku. Chcą też podjąć się pomocy zwierzakom z terenów zlikwidowanej lisiej fermy na gdańskiej Oruni.

- Jest tam od 40 do 70 kotów wymagających sterylizacji i leczenia. Na razie wozimy im karmę, bo brakuje nam środków finansowych. Dwa koty przejęłyśmy do DT - mówi Skaza.

Prowadzą też zbiórki pieniędzy. Kiedyś przebrane za piratów chodziły z puszkami po jednym z klubów. W najbliższy czwartek, 31 marca o godz. 18, w gdyńskiej galerii Tygiel przy ul. Władysława IV organizują aukcję obrazów trójmiejskich malarzy. Wszystkie pieniądze ze zbiórki będą przekazane na PKDT.

Przymierzają się też do akcji w gdańskiej stoczni. Same nie są w stanie dojeżdżać, więc poszukują osób, które chciałyby się zająć tamtejszymi kotami. Podpowiedzą im, jak przeprowadzić akcję, jak pozyskać karmę i fundusze.

Problemy finansowe

- W tej chwili mamy bardzo trudny czas. Pierwszy raz w trzyletniej historii PKDT zajmujemy się tylko zwierzętami, które są umieszczone w domach tymczasowych - przyznaje Sabina Skaza. - Jeśli ktoś chce umieścić zwierzaka w naszym domu, przyjmiemy go, ale zgłaszający musi w stu procentach finansować jego utrzymanie.

Co miesiąc w lecznicach i hurtowniach zoologicznych wolontariuszki płacą rachunki w wysokości od 8 do 10 tys. zł.

- Wliczają się w to jeszcze pieniądze na akcje dokarmiania kotów. Każda z nas ma pod swoją opieką stado zwierzaków żyjących na wolności i grupę zaprzyjaźnionych karmicieli, którym pomaga - mówi Skaza.

Dziennik Bałtycki na Facebooku

- Bez darczyńców nie zrobilibyśmy nic - mówi Pindras. - Są ludzie, którzy regularnie wpłacają na nasze konto pieniądze. Ale teraz ono jest puste. Idzie wiosna, będą rodzić się kocięta i wiele próśb o interwencję, a my, mimo szczerych chęci, nie będziemy w stanie pomóc.

PKDT ubiega się też o sfinansowanie przez Urząd Miasta Gdyni sterylizacji dla gdyńskich kotów.
- Jeśli uda nam się wygrać przetarg, koty będące pod naszą opieką i pod skrzydłami naszych karmicieli będą uratowane - mówi Skaza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki