Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Misiaki, czyli przedszkole bez zabawek [ZDJĘCIA]

Ksenia Pisera
Lalki, misie i samochodziki w maju wyjechały kartonowym pociągiem z przedszkola na urlop. Mimo braku gotowych zabawek podopieczni gdyńskich "Misiaków" byli szczęśliwi - pisze Ksenia Pisera.

Tymek z Olkiem ciągną na sznurku tekturowy samochód, który sami wcześniej zbudowali. Jedna z dziewczynek wcieliła się w rolę inżyniera i buduje dom. Z kartonu, wstążeczek i czerwonej taśmy klejącej. Chce w nim zamieszkać ze swoim kolegą. Z kolei dwuletnia Kalina, jeszcze niedawno, zaraz po przyjściu do przedszkola stawała się "mamą". Swoje "córki" woziła po całej sali. Dziś Kalina woli bawić się kawałkami tkanin, w które sama się przebiera, a koleżankom projektuje stroje. Lalki gdzieś zniknęły.

- Zabawki pojechały na wakacje - tłumaczą maluchy i widać, że dobrze się bawią, łapiąc za kartony, sznurki i tekturowe rulony.

Lalki jak narkotyki

W prywatnym przedszkolu "Misiaki" w gdyńskich Działkach Leśnych przez miesiąc nie było ani jednej gotowej zabawki. W maju wszystkie misie, samochodziki i lalki zostały przeniesione do innego pokoju "na wakacje". W zamian za to 25 dzieci otrzymało materiały z recyklingu, czyli m.in. tekturowe rolki po papierze toaletowym i kartony. To był eksperyment, akcja "Przedszkole bez zabawek". Według pedagogów taka zamiana gotowych zabawek na materiałowe sprawia, że dzieci są bardziej kreatywne. Mimo że maluchy mogły się bawić lalkami i misiami w domu, to nie wolno ich było przynosić do przedszkola.

Czytaj także: Pomorze: Rodzice oszukują, aby dziecko dostało się do przedszkola

- Zabawek na co dzień mamy dużo, ale mimo tego dosyć często dochodziło do konfliktów między dziećmi - mówi Agnieszka Brylska, współwłaścicielka "Misiaków". - Była walka o jedną zabawkę. Posiadanie dla posiadania. Jak już mam, to schowam do kieszeni. Dziś zmiana zachowania jest ogromna.
Pomysł akcji "Przedszkole bez zabawek" powstał w 1993 roku w jednym z przedszkoli w Górnej Bawarii. Wychowawcy namówili maluchy do tego, by same wymyślały zabawy używając własnej fantazji, a nie gotowych zabawek. Wtedy celem akcji było zapobieganie uzależnieniom. To nie jest typowy problem przedszkolaków, ale już w tak młodym wieku ogromne znaczenie mają działania profilaktyczne. Psychologowie twierdzą, że dzieci w czasie zabaw zdobywają takie umiejętności jak zdolność komunikowania się z otoczeniem, asertywność i poczucie własnej wartości, które w późniejszych latach chronią je przed uleganiem nałogom.

Zabawki jadą na wakacje

Podobne eksperymenty w Gdyni lub nawet pozostałych miastach Polski są przeprowadzane rzadko. O tym, że prowadzą go przedszkolanki na warszawskiej Ochocie, właścicielki "Misiaków" dowiedziały się od rodziców przedszkolnych podopiecznych.
- O "Przedszkolu bez zabawek" w Warszawie, w marcu tego roku opowiedziały mi dwie mamy - mówi Agnieszka Brylska. - Szukałam informacji na temat tej akcji w internecie. Następnie pojechałam zobaczyć na własne oczy, jak przebiega akcja. Chciałam też porozmawiać o eksperymencie z osobami, które tam pracują. Byłam pozytywnie zaskoczona, dlatego zdecydowałam się to wprowadzić również u nas.

Czytaj także: W pomorskich przedszkolach brakuje miejsc. Najgorzej jest w Gdańsku

I tak w maju zaczęło się pakowanie. Dzieci zostały poinformowane, że zabawki jadą na wakacje. Nie było dyskusji, tylko prosty komunikat "wyjeżdżają i już". Co może zaskakiwać to fakt, że wcale nie były przeciwne. - Dzieci nie protestowały - mówi właścicielka placówki. - Co prawda Kalince oraz kilkorgu innym dzieciom trzeba było wytłumaczyć, że lalki jadą odpocząć i wózek, samochodziki też, że zabawki są zmęczone po całym roku zabawy. W pierwszych dniach dzieci były trochę zagubione w świecie kartonów i dosyć niepewnie się kręciły. Po pewnym czasie same zaczęły sobie robić zabawki.

Przed "wyjazdem" zabawek właścicielki przedszkola rozmawiały również z rodzicami. Większość przyjęło projekt z entuzjazmem, niektórzy wiedzieli już wcześniej, o co chodzi w projekcie. Tylko dwa małżeństwa były nie do końca przekonane do całej akcji.

- Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi na myśl, gdy pada hasło "przedszkole bez zabawek" to puste pomieszczenie - mówi Brylska. - Rodzicom trudno było sobie wyobrazić, jak miałoby działać przedszkole oraz to, co miałoby się dziać. Trzeba pamiętać, że poza zabawą w przedszkolu odbywają się również normalne zajęcia dydaktyczne z przygotowania przedszkolnego. W czasie zabawy okazało się, że dziecku do świetnej zabawy wystarczy kawałek sznurka. Już po pierwszych dniach akcji rodzice zaczęli nam pomagać, sami przynosili coraz to różne materiały, od kartonów po taśmę. Byli bardzo zadowoleni, że ich dzieciaki same stworzyły takie cuda.

Zmiany wpływają na wszystkich

Kto chce może polecieć w kosmos. Kto woli może upiec największe czekoladowe ciasto na świecie lub zostać księżniczką albo księciem. Zamek, rakieta i kuchenka stoją na przedszkolnym parapecie. Zrobiły je właśnie maluchy. Brak gotowych zabawek uwolnił w nich ogromne pokłady twórcze, a właścicielki przedszkola i opiekunki dokumentują te małe dzieła.

- Same lub w małych grupach tworzyły skomplikowane maszyny, dziwne stroje, rakiety, domy, restauracje - wymienia Agnieszka Brylska. - Co więcej, same rozwiązywały konflikty. Im dłużej trwała akcja, tym ich głowy bardziej się otwierały, wyobraźnia się rozwijała. Teraz trochę głupio wnosić gotowe zabawki z powrotem, dlatego kartonowe też zostaną. Dzieci wiedzą, że zabawki wrócą, ale jest im to obojętne. Nie ma takiego "hurra" jakby się można było spodziewać.

Czytaj także: W pomorskich przedszkolach brakuje miejsc. Najgorzej jest w Gdańsku

Opiekunki zauważają również, że dzieci już się nie kłócą o zabawki. Ponieważ zrobiły je wspólnie, miały poczucie, że należą do wszystkich. - Poza tym każde miało swoją rolę w zabawie - mówi współwłaścicielka przedszkola. - Ktoś był "mamą", ktoś "tatą", a ktoś inny nawet i "pieskiem". Bardziej niż przedmiotów używają swojej wyobraźni, a tej każde z nich ma pod dostatkiem. Poza domkami i innego rodzaju konstrukcjami tworzyły całą historię, tło do zabawy.

Dzięki eksperymentowi dzieci nauczyły się też same prosić o pomoc. Opiekunki przez cały czas trwania eksperymentu nie wchodziły dzieciom w paradę. - Nasza rola podczas eksperymentu odbiegała trochę od tradycyjnych zadań nauczyciela - kontynuuje Agnieszka Brylska. - Oczywiście dbaliśmy o bezpieczeństwo dzieci, ale nie ingerowaliśmy w ich zabawę. Byliśmy zawsze w dyspozycji, jeśli dzieci prosiły o pomoc. Czasem trzeba było im podpowiedzieć co mogą zrobić, ale to zazwyczaj w godzinach popołudniowych, gdy były już zmęczone.

Kolejny eksperyment za rok

W "Misiakach" zakończyła się właśnie pierwsza akcja "Przedszkole bez zabawek". Lalki i misie wracają z wycieczki. Dłuższy urlop czeka je jednak w przyszłym roku.

Czytaj także: Pomorze: Rodzice oszukują, aby dziecko dostało się do przedszkola

- Planujemy przedłużyć akcję o kolejne dwa miesiące - zapowiada Agnieszka Brylska. - W tym roku nie zdążyliśmy, a trzy miesiące to najbardziej odpowiedni czas na ten eksperyment.

W tym są zgodni niemieccy psychologowie. Twierdzą, że eksperyment nie może trwać za krótko, bo potrzeba kilku tygodni, by dzieci i dorośli przestawili się i czegoś nauczyli. Z kolei jeśli trwa to za długo, wkrada się rutyna. Poza tym dzieci muszą same nauczyć obchodzić się z konsumpcją. Przez trzy miesiące dzieci, opiekunowie przedszkolni i rodzice skupiają się na jednym celu. Pozostałą część roku o nim pamiętają.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki