Gdynia: Miasto w końcu przejmie ulice. To koniec konfliktu?

- Dogadaliśmy się i już we wtorek po południu spotykamy się z przedstawicielami SM "Na Wzgórzu", aby opracować harmonogram przejmowania ulic oraz wszystkie inne kwestie techniczne - mówi Tomasz Banel, naczelnik Wydziału Polityki Gospodarczej i Nieruchomości Urzędu Miasta Gdyni.

Porozumienie między gminą a spółdzielnią mieszkaniową to bardzo dobra wiadomość dla mieszkańców Gdyni, którzy ponoszą konsekwencje ciągnącego się latami konfliktu między zwaśnionymi stronami. Fragment ul. Białowieskiej cały czas, od połowy lipca, zablokowany jest szlabanem, a kilkuset mieszkańców pobliskich bloków dojeżdża do domu karkołomnymi objazdami.

Prezes spółdzielni Jacek Benert zapowiadał ponadto, iż jeśli nie dojdzie do porozumienia z miastem, zablokuje także ul. Kameliową w Gdyni Dąbrowie.

W przeszłości na dąbrowskich ulicach spółdzielnia wyłączała też oświetlenie, chcąc przymusić w ten sposób władze miasta do zawarcia kompromisu. Mieszkańcy sporej części osiedla, położonej niedaleko lasu, wracali wieczorami do domów w kompletnych ciemnościach, zwiększyła sie liczba kradzieży i napadów. Spółdzielnia odłączyła też w przeszłości zimną wodę wspólnocie mieszkaniowej przy ul. Lukrecjowej w Gdyni Dąbrowie, bo miasto nie chciało przejąć od niej hydroforni, zaopatrującej 57 budynków w tej dzielnicy.

Jacek Benert, prezes SM "Na Wzgórzu", mówi jednak, że tego typu sytuacje już się nie powtórzą.
- W dogadanym z miastem pakiecie znalazły się zapisy nie tylko dotyczące wykupu ulic, ale także hydroforni i sieci wodno-kanalizacyjnej w Gdyni Dąbrowie - mówi. - Korzyści dla mieszkańców tej dzielnicy będzie zresztą więcej. Miasto, przejmując ulice, zgodziło się także na położenie w ciągu najbliższych trzech lat dywanika asfaltowego na ul. Miłkowej i Melisowej. Lokatorzy budynków przy tych ulicach doczekają się też budowy nowego oświetlenia.

Mieszkańcy Dąbrowy nie ukrywają, że informację o porozumieniu między miastem a spółdzielnią, przyjęli z ulgą.

- Te utarczki i tak trwały zdecydowanie za długo - mówi Aleksander Klein, mieszkaniec ul. Kameliowej. - Najgorsze zaś było to, że kłóciły się dwie zwaśnione strony, a cierpieli na tym niewinni mieszkańcy. Czuliśmy się jak obywatele drugiej kategorii.