18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Klocki lego są nie tylko dla dzieci

Beata Jajkowska
Marcin Żbikowski i  misternie zrobiona przez niego koparka
Marcin Żbikowski i misternie zrobiona przez niego koparka Tomasz Bołt
Jedni zbierają znaczki, inni kolekcjonują stare monety. Około 400 dorosłych Polaków bawi się... klockami lego

Na co dzień wiąże krawat, narzuca marynarkę i sadowi się za biurkiem w gdańskim biurze Lufthansy, gdzie pracuje w dziale informatycznego wsparcia lotów. Ale po pracy nie śledzi losów bohaterów kolejnego telewizyjnego serialu, bo ma pasję, która zabiera mu każdą wolną chwilę. 31-letni Marcin Żbikowski z Gdyni, choć z wieku dziecięcego wyrósł już dawno, tworzy wymyślne konstrukcje z klocków lego.

Pociągają go zwłaszcza ciężkie maszyny, bo pacholęciem będąc lubił przypatrywać się, jak pracują dźwigi i kręcą się duże ciężarówki na placach, gdzie budowały się nowe gdyńskie osiedla.
Stąd półki jego mieszkania zdobią już: spycharka gąsienicowa, ładowarka i zgarniarka. Ostatnio dołączyła tak zwana koparka przedsiębierna, która potrafi jeździć, obracać się wokół osi, nabrać na łyżkę pokaźną garść fasolki, a potem wyładować ją do podjeżdżającej ciężarówki. Z klocków lego, oczywiście.

- Budowie tej koparki poświęciłem pół roku, powstała z czterech tysięcy klocków lego, ale średnio tworzę jeden model rocznie - mówi Marcin Żbikowski. - Każdy kosztuje mnie około 3 tys. zł, nie licząc wkładu pracy. Ale nawet przez myśl mi nie przeszło, by te modele sprzedawać. Nigdy też nie składam moich maszyn korzystając z gotowych instrukcji dołączonych do zestawów klocków. Tworzę je metodą prób i błędów. Jeśli nawet kupuję w sklepie zestawy, to tylko po to, by je rozebrać na czynniki pierwsze, a potem złożyć według własnego pomysłu. Jednak nie jest to opłacalna metoda, bo zbyt dużo klocków mi zostaje. O wiele bardziej ekonomicznie jest kupować elementy na sztuki na ogólnopolskim bazarze klocków lego. Tak, tak - istnieje taki bazar, mało tego - w Polsce jest cała grupa ludzi, która utrzymuje się z rozbierania gotowych modeli i sprzedaży ich na części.
Marcin miał jakieś 5-6 lat, gdy rodzice kupili mu pierwszy zestaw klocków lego.

- Pobawiłem się, coś tam ułożyłem, a potem klocki zaległy w szafie. Na prawie ćwierć wieku! - opowiada. - Kilka lat temu znalazłem je przypadkowo, spróbowałem coś złożyć, udało się. No i tak już mi zostało.

Marcin Żbikowski jest jednym z członków ogólnopolskiego klubu dorosłych fanów klocków LugPol (Lego Users Group Poland).

Podobną jak on pasją zarażonych jest około 400 zarejestrowanych na stronie internetowej fanów tego klubu, a wśród nich około 100-150 aktywnych. Wymieniają się opiniami na forum, prezentują zrobione przez siebie modele, głosują na konstrukcję miesiąca, a raz w roku organizują spotkania.

Przez trzy lata robili zjazdy w Kielcach, w tym roku - właśnie z inicjatywy Marcina Żbikowskiego - spotkali się w gdyńskiej Riwierze. Składają modele całych miast, wszelkiej maści pojazdów, samolotów, kamieniczek. Często łączą miłość do klocków z pasją historyczną. Odtwarzają na przykład z klocków lego przełamanie szlabanu granicznego w Kolibkach przez wojska niemieckie w 1939 roku, konstruują modele starych żaglowców i okrętów. Z kloców powstała wspaniała "Błyskawica".

- Fakt, niektórzy patrzą na mnie jak na dziwaka, ale takich dziwaków jest w klubie sporo. Są wśród nas: polonista, biznesmen, biolog, no i wielu informatyków - opowiada. - Ja wcale nie chcę wyrosnąć z tego bzika, bo bez niego człowiek byłby mniej kolorowy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki