Kilka lat temu pojawił się pomysł postawienia wspólnego pomnika dwóch niezwykle ważnych dla Gdyni postaci: admirała Unruga i pułkownika Dąbka. Inicjatorzy chcieli, by miał on naturalne wymiary i przedstawiał tę dwójkę, rozmawiającą z mapami miasta w ręku, by budził emocje, zaciekawiał, zachęcał do dowiedzenia się więcej o postaciach. Co ciekawe, wnioskodawcy postanowili zgłosić ten pomysł w ramach budżetu obywatelskiego. Pomysł przeszedł wszelkie procedury, ale w głosowaniu przegrał z projektem doposażenia jednej ze szkół. Powrócił więc w roku kolejnym i wtedy zaczęły się schody. Urzędnicy poinformowali, że jest niemal trzykrotnie niedoszacowany i za takie pieniądze zrobić się go NIE DA. Wnioskodawcy dysponowali wprawdzie ceną świeżo zrobionego niedawno podobnego pomnika, specjaliści zapewniali, że cena jest realna i rynkowa, ale urzędnicy WIEDZIELI LEPIEJ. Wniosek odrzucono.
ZOBACZ TEŻ:
GDYNIA DO PRZEGLĄDU: Gdynia do raportu. Felieton Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego
Gdy inicjatorzy szykowali się w kolejnym roku do następnej próby, do akcji wkroczył wiceprezydent Michał Guć, informując, że wniosek nie może być w ogóle procedowany, bo decyzję o postawieniu pomnika może podjąć wyłącznie Rada Miasta, wiec mieszkańcy nie mogą nad tym głosować. Ewentualne zwycięstwo projektu w głosowaniu w ramach budżetu obywatelskiego stawiałoby zatem radę miasta w niekomfortowej sytuacji i pozbawiało ją autonomii (tak, tak, to taki cudny dowcip zakładający, że gdyńska rada ma autonomię i samodzielnie podejmuje decyzje). Gdy wnioskodawcy, doceniwszy przebiegłość żartu, przestali już się śmiać, dowiedzieli się, że argument, mimo że żartobliwy, jest wiążący. Na nic zdało się nawet pokazywanie, że w innych miastach Polski można było. No, ale w Gdyni NIE MOŻNA. Gdyński stosunek do prawa jest inny, czego doświadczaliśmy wielokrotnie. Uczył nas tego wojewoda i sądy, ale widać nie nauczył. Prawo to ja – jak powiedziałby Ludwik XIV, gdyby był prezydentem Gdyni.
I tyle. Pomnika zgłosić się nie udało, nie udało się też w głosowaniu poprzeć tego pomysłu. Tymczasem zaczęła się nasza ulubiona gdyńska zabawa, czyli: „Twój pomysł był głupi, bo był Twój, a nasz jest mądry, bo jest nasz”. I tak oto władze miasta zaczęły tworzyć gdyńskie kamienne kręgi, czyli w dwóch miejscach zaplanowały postawienie kamieni z tablicą pamiątkową poświęconą każdemu z bohaterów niedoszłego pomnika. Jeden z obelisków stanął dokładnie w miejscu …, w którym proponowano lokalizację pomnika. Zamiast pomnika, który miał szanse zaciekawiać i uczyć historii, będą dyskretne tablice na głazach – może ktoś kiedyś do nich podejdzie i przeczyta? Pewnie niespecjalnie się zaciekawi czy zainspiruje, ale ważne, że to znów miasto wygrało batalię z własnym obywatelem o pomysł, o pamięć, o inicjatywę, o bycie strażnikiem historii. Dodałbym, że na odsłonięcie tablicy nie zaproszono nawet inicjatorów pomnika, ale po co – przecież to jasne. Mieszkamy w Gdyni i wiemy, jak to działa. Co jest dobre dla mieszkańców i miasta wiedzą urzędnicy – my powinniśmy tylko się cieszyć, klaskać w dłonie i wiwatować. Doceniać pomysły – tak, zgłaszać samodzielnie – nie.
ZOBACZ TEŻ:
GDYNIA DO PRZEGLĄDU: Rzecz o pogardzie - FELIETON
*A ponadto uważam, że Polanka Redłowska nie powinna być sprzedana i powinna być ogólnodostępna
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?