Jestem na grę w salonowca, zwanego czasem „dupniakiem”, wyczulony i zdecydowanie nie mam ochotę być jej uczestnikiem. Tymczasem nie mogę oprzeć się wrażeniu, że administratorzy naszego miasta ją sobie wręcz ukochali i jak ten kaowiec z „Rejsu”, ilekroć są wskazywani jako autorzy uderzenia – z kamienną twarzą zaprzeczają, chowając za plecami rękę, która przed chwilą mocno i szybko uderzyła naiwnego gracza.
Przykład? Zapraszam. Najpierw tworzymy twór, w którym nauczyciel, jego pracodawca – dyrektor oraz osoby naliczające nauczycielskie wynagrodzenia działają odrębnie i bez bieżącego kontaktu. Potem, gdy dochodzi do złego naliczenia wynagrodzenia, gramy już dzielnie w salonowca. To nie my! Pewnie naliczający niewłaściwie wykonał pracę. W dodatku zwrotu domaga się dyrektor, który miał zerowy wpływ na naliczenie. Ale to pracodawca - w ramach salonowca świetnie się nadaje na tego, kogo wskażemy. A jeśli się wywinie, to pozostaje nam to, co widzieliśmy już w „Rejsie”: wytłumaczenie nieszczęśnikowi z płonącym od uderzenia zadkiem, że skoro nie zrobił tego nikt inny, to musiał zrobić to sobie sam – czyli dalej zostaje na swoim miejscu i niech sobie radzi. Sam się walnąłeś w rewers, zatem stój tam nadal i wypinaj. Gramy dalej, naiwniaku! Stoi zatem nieszczęśnik w kącie, obolały. Z tego bólu i upokorzenia chce mu się płakać - ale wstyd przecież. Chciałoby się komuś poskarżyć, ale wstyd jeszcze większy. Zaciska więc wargi i czeka na okazję do rewanżu. I aż się strach myśleć, co będzie, gdy taka się przydarzy – komu, czym i w co przyłoży.
Była też próba gry w salonowca z mieszkańcami Dąbrowy, którzy uderzeni, całkiem trafnie wskazali na sprawcę zablokowania im wyjazdów z dzielnicy. Ów figlarz stacjonujący w lokalu na Piłsudskiego, z kamienną twarzą próbował przerzucić uwagę na gracza rodem z GDDKiA, ale okazało się, że gracze znali już tę sztuczkę. Zrobiło się mało przyjemnie, zatem nieudolny naśladowca Stanisława Tyma zaproponował grę w szachy, licząc, że zyska na czasie. Wygląda, że jest ten moment gry, gdy gracz po drugiej stronie mówi głośno i wyraźnie: „szach”, a następny jego ruch jest przerażająco oczywisty.
W naszym mieście lepiej się nie wypinać i nie schylać i być niezwykle czujnym, bo dynamicznie rośnie nam grono tych z obolałymi pośladkami, którzy naiwnie myśleli, ze ich to nie spotka, a już na pewno nie ze strony samorządu.
Słynący z niezbyt parlamentarnego języka swoich utworów muzycznych, Andrzej „Zmora” Rdułtowski, wokalista zespołu Dr Hackenbush, proponował kiedyś w swojej piosence by z nim nie grać w … (powiedzmy w brzydką grę). I nie chciałbym na tych łamach używać słów zbliżonych do nich (choć podobno w Gdyni bluzga się ostatnio najczęściej w Polsce), więc ja nieco grzeczniej zaproponuję:
„Nie graj z nami w salonowca/ Wylądujesz na manowcach/ Nie graj z nami dziś w dupniaka/ Nie ma zgody na kopniaka/ Zamiast klepać nas po tyłku/Zmuś się trochę do wysiłku.”
*A ponadto uważam, że Polanka Redłowska nie powinna być sprzedana, Norman Davies powinien być Honorowym Obywatelem Gdyni, a grać – to nie z obywatelami!
Dziennik Bałtycki TV
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?