Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Brak porozumienia w sprawie podwyżek dla pracowników komunikacji miejskiej. To może oznaczać strajk i wstrzymanie kursów

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Kierowcy z Gdyni domagają się podwyżek. Jeśli ich nie dostaną, grożą strajkiem
Kierowcy z Gdyni domagają się podwyżek. Jeśli ich nie dostaną, grożą strajkiem piotr hukalo / dziennik baltycki / polska press
Reprezentanci załóg przewozowych spółek komunalnych w Gdyni rozpoczęli w środę, 11.08.2021 r. negocjacje z wiceprezydent miasta Katarzyną Spychałą w sprawie podwyżek wynagrodzeń pracowników. Jeśli ich postulaty nie zostaną uwzględnione, grożą zorganizowaniem strajku.

Brak porozumienia w sprawie podwyżek w komunikacji miejskiej w Gdyni. Będzie strajk?

Ewentualny paraliż komunikacji miejskiej byłby katastrofą dla tysięcy pasażerów autobusów i trolejbusów w Gdyni, na co zwracają uwagę m.in. radni opozycji. Niestety, strajk nie jest wykluczony, gdyż do osiągnięcia porozumienia jest, póki co, daleko.

Negocjacje w sprawie podwyżek w:

  • Przedsiębiorstwie Komunikacji Miejskiej,
  • Przedsiębiorstwie Komunikacji Autobusowej
  • i Przedsiębiorstwie Komunikacji Trolejbusowej

trwają już od czerwca. Przedstawiciele załóg domagają się wzrostu pensji dla każdego z pracowników o 500 złotych miesięcznie. Jednak rozmowy w tej sprawie, prowadzone z zarządami:

  • PKM,
  • PKA
  • i PKT,

nie przyniosły spodziewanych efektów. Związkowcy zawodowi usłyszeli, że pieniędzy na oczekiwane przez nich podwyżki nie ma.

Dlatego też przedstawiciele załóg zgłosili się z propozycją negocjacji do Katarzyny Spychały, wiceprezydent Gdyni nadzorującej funkcjonowanie komunikacji miejskiej w mieście. Dodawali przy tym, że w budżecie gminy muszą znaleźć się dodatkowe środki na podwyżki dla kierowców i innych pracowników.

Katarzyna Spychała na rozmowy zgodziła się, jednak, już przed ich rozpoczęciem, zaznaczyła, że sytuacja jest bardzo trudna. Na skutek stanu pandemii, wpływy ze sprzedaży biletów komunikacji miejskiej spadły nawet o 70 procent. Wiceprezydent Gdyni oceniła też, że sytuacja finansowa samorządów obecnie jest ogólnie zła.

Przedstawiciele załóg przewozowych spółek komunalnych nie zamierzają jednak przyjąć tego do wiadomości.

– My nie żartujemy, jesteśmy zdeterminowani, a jeśli rozmowy nie potoczą się po naszej myśli, mamy już przygotowane flagi do zawieszenia na autobusach, trolejbusach i siedzibach naszych pracodawców – powiedział nam przed rozpoczęciem negocjacji Stanisław Taube z komisji współdziałania organizacji związkowych reprezentujących pracowników komunalnych spółek przewozowych.

– Informowano nas w zeszłym roku, że fundusze na podwyżki znajdą się, po tym jak podniesiono ceny biletów komunikacji miejskiej. Zdając sobie sprawę, że w obliczu pojawienia się koronawirusa sytuacja jest zła, nie naciskaliśmy na realizację tej obietnicy. Dziś jednak powoli wracamy wszyscy do normalnego życia, więc chcemy podwyżek. Nie może być tak, że początkujący kierowcy zarabiają po 2,7-2,9 tysiąca złotych na rękę. Jesteśmy już w sporach zbiorowych z naszymi pracodawcami. Jeśli więc nie dojdzie do porozumienia, zorganizujemy strajk, odmawiając realizacji kursów.

Załogom PKM, PKA i PKT w rozpoczętych właśnie negocjacjach kibicują opozycyjni radni Gdyni. Będą oni naciskać na przedstawicieli władz miasta, aby postulaty płacowe pracowników zostały uwzględnione.

– Nie zazdroszczę pani wiceprezydent negocjacji z przedstawicielami załóg komunalnych spółek przewozowych – mówi Marek Dudziński, radny Gdyni. – Trudno będzie im wytłumaczyć, że są pieniądze na festiwale, imprezy, pokazy, wybujałą promocję miasta, a nie ma dla nich na obiecane podwyżki. Kiedy w zeszłym roku Rada Miasta Gdyni podnosiła ceny biletów komunikacji miejskiej, pojawiły się deklaracje, że skorzystają na tym także pracownicy i kierowcy, a ich płace wzrosną. W trudnych czasach związanych z koronawirusem, ci ludzie nie upominali się o swoje, zdając sobie sprawę, jaka jest sytuacja. Za to jednak trzeba ich podziwiać, a nie karać.

– Teraz podwyżki im się po prostu należą. Jeśli ich nie otrzymają, oznaczało to będzie, że przedstawiciele władz Gdyni oszukali nie tylko pracowników podległych sobie spółek, ale także radnych i mieszkańców. Gdyby nie doszło do porozumienia, co poskutkuje strajkiem w gdyńskiej komunikacji, będzie to całkowita kompromitacja gdyńskich włodarzy. Będzie to też sytuacja bardzo trudna dla tysięcy mieszkańców Gdyni, którzy, na skutek zaniedbań i zaniechań władz miasta, nie będą mieli jak dojechać do pracy, czy szkoły.

Jak na razie jednak scenariusz taki jest realny, gdyż do osiągnięcia porozumienia jest po dzisiejszych rozmowach daleko. Przedstawiciele załóg komunalnych spółek przewozowych usłyszeli, że w budżecie miasta ani w tym, ani w przyszłym roku, nie ma pieniędzy na podwyżki. Zaproponowano im ewentualnie wypłatę jednorazowej premii dla pracowników.

– Umówiliśmy się, że spotkamy się ponownie w połowie września – mówi Katarzyna Spychała. – Mam nadzieję, że będziemy wtedy mieć już trochę więcej wiedzy o tym, czy dotkną nas nieszczęścia Polskiego Ładu. W bardzo dużym stopniu wpływają na to, czy możemy cokolwiek zaproponować kierowcom.

Wiceprezydent Gdyni dodała, że rozmowy z przedstawicielami załóg komunalnych spółek przewozowych przebiegały w dobrej atmosferze. Według jej oceny, co najmniej do połowy września, kiedy będą kontynuowane, „nic się nie wydarzy”.

– Związkowcy rozumieją, z czego wynikają nasze problemy, i widzą, że nie ma z naszej strony niechęci, braku woli rozmowy, tylko obiektywne trudności finansowe – mówi Katarzyna Spychała.

Wiceprezydent Gdyni oceniła, że, na skutek przygotowywanych przez rząd regulacji, zwanych Polskim Ładem, z budżetu gdyńskiego samorządu „wyparować” może w przyszłym roku około 130 milionów złotych. Jak wyraźnie zaznaczyła, do czasu kiedy ta sprawa się nie wyjaśni, nie może złożyć kierowcom żadnej obietnicy podwyżek, gdyż byłoby to z jej strony nieodpowiedzialne.

– Jeśli te pieniądze rzeczywiście znikną w przyszłym roku z naszych dochodów, to mówię z pełną odpowiedzialnością, że nie będziemy w stanie spełnić żadnych żądań płacowych, ani kierowców, ani jakichkolwiek innych pracowników ze sfery samorządowej – informuje Katarzyna Spychała.

W ocenie wiceprezydent Gdyni, także w tym roku nie ma możliwości, aby z budżetu gminy przeznaczyć dodatkowe środki na podwyżki bądź nawet premie dla pracowników komunalnych spółek przewozowych. Drugi z tych scenariuszy będzie możliwy tylko, jeśli, po wykonaniu obliczeń, okaże się we wrześniu, że realne jest wypracowanie tych pieniędzy w budżetach PKM, PKA i PKT, jednak bez powiększania straty tych przedsiębiorstw. Stać może się to przede wszystkim na skutek renegocjacji warunków realizacji projektów finansowanych z funduszy europejskich, co obecnie właśnie się odbywa.

– Będziemy na początku września rozmawiać z pracodawcami – komentuje tymczasem przebieg dzisiejszych negocjacji Stanisław Taube. – Jesteśmy skłonni zawiesić spór zbiorowy, jeśli wysokość premii wyniesie w tym roku po dwa tysiące złotych dla każdego pracownika. Natomiast od stycznia pieniądze na podwyżki i tak mają się znaleźć. Jeśli się nie dogadamy, występujemy o wyznaczenie mediatora, potem rozpisujemy referendum strajkowe i organizujemy protest.

W przewozowych spółkach komunalnych w Gdyni pracuje obecnie ponad tysiąc osób. Aby spełnić ich postulaty płacowe, należałoby znaleźć w budżecie miasta dodatkowo około dwunastu milionów złotych rocznie.

Masz informacje? Redakcja Dziennika Bałtyckiego czeka na #SYGNAŁ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki