Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Absurdalnie długa przerwa w dostawie gazu do budynku przy ul. Bp. Dominika. Pomogła dopiero interwencja "Dziennika Bałtyckiego"

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Mieszkańcy tego budynku na Wzgórzu Świętego Maksymiliana borykali się przez ponad dwa tygodnie z przerwą w dostawie gazu. Pomogła dopiero interwencja "Dziennika Bałtyckiego".
Mieszkańcy tego budynku na Wzgórzu Świętego Maksymiliana borykali się przez ponad dwa tygodnie z przerwą w dostawie gazu. Pomogła dopiero interwencja "Dziennika Bałtyckiego". Łukasz Kamasz
Na skutek kuriozalnych nieporozumień między zarządcą nieruchomości, dostawcą i sanepidem kilkudziesięciu mieszkańców budynku przy ul. Bp. Dominika 24-30 w Gdyni na ponad dwa tygodnie odcięta została od gazu.

Nie dość, że nie mogli ugotować ciepłego posiłku, to zostali jeszcze przymuszeni, aby myć się w zimnej wodzie. Część lokatorów była już na tyle zdesperowana, że zdecydowała się na zakup kuchenek elektrycznych. Problem wydawał się niełatwy do rozwiązania, jednak po interwencji „Dziennika Bałtyckiego” dziś przywrócono mieszkańcom dostawy gazu.

Lokatorzy budynku o kłopotach, z jakimi przyszło im się borykać, poinformowali nas we wtorek 15 września. Jak mówią, na skutek awarii instalacji gaz wyłączono 28 sierpnia wieczorem. Od tego dnia nie mieli też ciepłej wody. W budynku przy ul. Bp. Dominika podgrzewana jest ona gazem. Zarządca nieruchomości zlecił fachowcom usunięcie usterki. Naprawę wykonano. Jak się jednak okazało, wcale nie oznaczało to przywrócenia dostawy gazu dla mieszkańców.

Trwa głosowanie...

Czy trwająca ponad dwa tygodnie przerwa w dostawie gazu na skutek awarii jest akceptowalna?

- Komplikacje spowodowane są nowymi przepisami, związanymi z zapobieganiem rozprzestrzenianiu się koronawirusa - usłyszeliśmy wczoraj od przedstawiciela zarządcy nieruchomości. - Z naszej strony zrobiliśmy wszystko, co do nas należało. Awaria została usunięta. Wykonano też zlecone przez nas próby szczelności instalacji. Aby jednak dostawa gazu mogła zostać przywrócona, niezbędna jest także wizyta pracowników gazowni. Muszą oni przeprowadzić kolejne próby szczelności instalacji. Jak nas jednak poinformowali, nie mogą ich wykonać jeśli którykolwiek z lokatorów budynku skierowany został na kwarantannę. Wobec tego już w zeszłym tygodniu zawnioskowaliśmy do sanepidu, aby przesłał informację w tej sprawie do gazowni. Niestety do teraz się to nie stało. Nie wiemy, jakimi względami spowodowana jest wielodniowa zwłoka w udzieleniu takiej informacji. Nic na to nie możemy poradzić. Nie wolno nam przywrócić dostawy gazu na własną rękę. Informujemy codziennie o tej sytuacji lokatorów za pośrednictwem kartek, wywieszanych na klatkach schodowych. Nie dziwimy się, że wielu z nich jest zdenerwowanych, ale to nie nasza wina.

Część mieszkańców na skutek przedłużających się procedur, związanych z przywróceniem dostaw gazu, zdecydowała się zakupić kuchenki elektryczne.

- A co mieliśmy zrobić? - mówił nam wczoraj jeden z lokatorów. - Ani nic ugotować, ani wykąpać się w normalnych warunkach. Niektórzy z nas mają małe dzieci. W budynku mieszkają też osoby starsze. Boją się myć w zimnej wodzie, aby nie zachorować. Według mnie ta sytuacja stwarza zagrożenie epidemiologiczne. Kogo było stać, kupił kuchenkę elektryczną. Sam też już trzy dni temu tak zrobiłem. Mogę w końcu ugotować coś na ciepło, podgrzać wodę do umycia. Jednak inni, których nie stać na taki wydatek, bo dla przykładu utrzymują się jedynie ze skromnej emerytury, cierpią i płaczą. Kiedy to się skończy? Ile możemy czekać?

Tymczasem, jak poinformowała nas Elżbieta Dziubich, kierownik oddziału sanitarnego w gdyńskim sanepidzie, do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Gdyni w okresie od 7 do 16 września nie wpłynęło od zarządu nieruchomości przy ul. Bp. Dominika 24-30 zapytanie dotyczące osób przebywających na kwarantannie w tym budynku. Tym samym także sanepid nie poczuwa się do odpowiedzialności za zwłokę w przywróceniu dostawy gazu. Dziś jednak nastąpił niespodziewany zwrot akcji, gdyż przed godz. 10 w budynku pojawił się pracownik gazowni.

- Zdradził nam, że kazano mu przyjść i włączyć gaz, gdyż naszym problemem zaczęli interesować się dziennikarze - relacjonuje sytuację jeden z lokatorów. - Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Posunąć musieliśmy się do poinformowania lokalnych mediów o tym kłopocie, aby co niektórzy poszli po rozum do głowy i uświadomili sobie, że nie można przez tak długi czas fundować starszym, schorowanym osobom, czy rodzinom z małymi dziećmi, braku możliwości przygotowywania gorących posiłków i mycia się w ciepłej wodzie. Zarządca z sanepidem i gazownią szybko się dogadali, gdy zorientowali się, że mogą stać się „bohaterami” negatywnych publikacji prasowych.

Jak usłyszeliśmy od jednego z pracowników gdyńskiego sanepidu, pragnącego zachować anonimowość, tego typu sytuacje mogą się niestety powtarzać.

- Jesteśmy wręcz „zawaleni” robotą - mówi. - Powoli już nie wyrabiamy. A nic nie wskazuje, aby ta sytuacja szybko się zmieniła. Jeszcze przed pojawieniem się koronawirusa obsada kadrowa naszej placówki nie prezentowała się imponująco, delikatnie tę rzecz ujmując. Dziś mamy dodatkowo na głowie liczne obowiązki, jak dla przykładu dochodzenia epidemiologiczne. Codziennie pojawiają się nowe. Jeśli więc wpływają do nas jakieś zapytania, wnioski, niech nikt się nie spodziewa, że zostaną natychmiast rozpatrzone. Co więcej, niektóre z nich mogą nawet w natłoku obowiązków się zagubić.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki