- Do tej chwili zgłosiło się do nas ponad 40 rodzin z kraju i zagranicy - mówi Anna Biedzińska, dyrektor ośrodka adopcyjnego przy ul. Demptowskiej. - Cztery rodziny powiedziały, że są gotowe stworzyć dom niekoniecznie dla Mai i Piotra, ale także dla każdego potrzebującego dziecka. To bardzo budująca postawa. Zależy nam bardzo, by dzieci pani Wandy znalazły rodzinę zastępczą mieszkającą w Trójmieście i okolicach, a najlepiej w Gdyni. Wyjazd do Krakowa, Radomia, Poznania, a tym bardziej za granicę, nie wchodzi w rachubę. W tej ciężkiej sytuacji dzieci nie powinny zrywać kontaktu z chorą matką - potrzebne jest to zarówno jednej, jak i drugiej stronie.
Podobnie uważa pani Wanda.
- Chciałabym, żeby dzieci nie wyrywano ze środowiska - twierdzi matka. - Niech żyją, na ile to możliwe, spokojnie, jak do tej pory.
Piotruś ma 11 lat, Maja 10. Są wychowywane jedynie przez matkę, która tuż przed świętami Bożego Narodzenia usłyszała od lekarzy, że przegrywa trwającą od czterech lat walkę z rakiem. Nowotwór zaatakował obie piersi, wątrobę, kości. Wśród dalszej rodziny pani Wandy nie ma nikogo, kto mógłby i chciałby zająć się dziećmi.
CZYTAJ WIĘCEJ
Pomorze: Jest reakcja na apel umierającej matki
Umiera na raka, szuka nowej rodziny dla swoich dzieci
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?