Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdybyś przyjechała do Gdyni z końcem tygodnia, to bym już tam był...

Grażyna Antoniewicz
Najzdolniejszy z rodziny Kossaków, Wojciech bywał na Wybrzeżu. Tu malował, bawił się, miał nawet swój dom. Latem 1939 roku pisał do żony: Cudny czas. Jurata w całej swej krasie, a ja wyglądam przez otwarte drzwi listonosza...

Był mężczyzną, któremu trudno było się oprzeć. Wysoki, wysportowany, z charakterystycznym wąsem; pewny siebie, elokwentny i czarujący. Jako jeden z pierwszych w Polsce posiadał samochód. Ulubieniec władców i książąt, malarz batalista i portrecista, ojciec Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Magdaleny Samozwaniec i syna Jerzego, także malarza, król życia - Wojciech Kossak. Otrzymał staranne wykształcenie artystyczne. Pracował dla cesarza Wilhelma, a w niepodległej Polsce stał się malarzem nadwornym wojska polskiego. Był współautorem modnych panoram, wśród których szczególnie efektowna jest „Panorama Racławicka”. Natomiast tak zwana „Mała Panorama Racławicka” autorstwa Wojciecha Kossaka i Jana Styki to prawdziwe arcydzieło.

Postanowiliśmy poszukać śladów bytności Wojciecha Kossaka na Wybrzeżu. Bywał on bowiem w Gdańsku, Sopocie, Gdyni i Juracie.

W kasynie u huzarów

Kiedy w 1901 roku zakończono budowę koszar dla 2. pułku huzarów we Wrzeszczu i otwarto nowe kasyno oficerskie, cesarz Wilhelm II, honorowy szef obu pułków, zlecił Kossakowi namalowanie trzech obrazów, związanych z historią tej formacji: „Walka o sztandar w Bitwie pod Heisbergiem - 1807”, „Czarni husarzy pod Düsselward - 1758” i „Szarża huzarów pruskich na baterie rosyjskie pod Jägersdorf - 1757”. Malarz nadzorował ich zawieszenie w sali kasyna, dokonał też na miejscu drobnych poprawek retuszerskich. Przebywał w Gdańsku od 10 do 19 września 1901, zatrzymał się w najbardziej luksusowym hotelu Danziger Hof, który stał przy ul. Dominikswall 6, obecnie Wały Jagiellońskie. W liście do żony 13 września, a był to piątek 1913 roku, Kossak pisał z Gdańska:

„Moja Mario, najdroższa żono. Otóż jestem nad brzegami naszej Wisły kochanej i nie mogę się opędzić smutnym rozmyślaniom nad tym, jaką potęgą moglibyśmy być, a czym jesteśmy. Jutro zaczyna się służba, pół dnia spędziłem na werniksowaniu moich obrazów. Żebyś je mogła kiedyś zobaczyć, dopiero byś je oceniła, na ciemnym tle boiserie dębowej świecą jak brylanty...

Uroczyste przekazanie obrazów przez Wilhelma II odbyło się w czasie wieczornego bankietu w kasynie - następnego dnia, po defiladzie brygady huzarów przed cesarzem na Długim Targu. Uczestnikiem tych wydarzeń był także Kossak, ubrany w mundur austriackiego ułana donosił żonie: „Moja najdroższa Mario. Otóż szalony, niebywały sukces i zachwyt ogólny... Jutro nabożeństwo polowe, a pojutrze zaczyna się psie wesele, a raczej manewra, na które bardzo się cieszę, bo to szalenie zdrowa rzecz. (...) Koń mój już powinien być, dziś jeździłem na cesarskim, który właśnie dobry, aby gnój mojego może wywozić, kompletna krowa”.

Podczas prawie dwutygodniowego pobytu Wojciech Kossak wiele czasu poświęcał na rauty, kolacje ale także na manewry odbywające się na pobliskich poligonach.

W kolejnym liście, w niedzielę wieczorem pisał: „...ten Gdańsk cudowny, te portrety królów i dobrodziei w Oliwie, te polskie, choć zniemczone nazwy wsi wszystkich, wszystko to do egzarpacji mnie doprowadza. Na koniec już przed wyjazdem donosił: „Cesarz i cesarzowa traktują mnie jak faworyta najdroższego. ... Cesarzowa w niedzielę była w kasynie, tylko specjalnie na to, aby zobaczyć obrazy zawieszone. W piątek dla mnie specjalnie wielka uczta u tych huzarów, zaraz po niej, jeżeli się da, tejże nocy wracam do Berlina…”.
To nie był pierwszy pobyt Kossaka nad Zatoką Gdańską, bowiem latem 1885 roku wraz z poślubioną rok wcześniej Marią Kisielnicką odwiedził Sopot i Oliwę.

Portret następcy tronu

Z początkiem 1913 roku Wojciech Kossak otrzymał zaproszenie od pruskiego następcy tronu Fryderyka Wilhelma, z propozycją namalowania konnego portretu. „Kronprinz słał wiele listów i telegramów do Krakowa, nim ściągnął do siebie Kossaka - donosił warszawski „Świt”.

- Odmawiać następcy tronu byłoby głupstwem nie do darowania, zresztą Gdańsk, to nie Berlin, progów cesarskich na pewno nie przestąpię - pisał w liście do żony malarz.
Ostatecznie latem 1913 roku przybył do Gdańska: „Było to zaledwie półtora roku przed wybuchem wojny światowej, czy w tym zaproszeniu było wiele polityki czy chęć dokuczenia papie, do mnie Kossak przyjedzie, ale do ciebie nie zechce, bo głupstwa w Malborku gadałeś” - napisał wtedy w pamiętniku.
Fryderyk Wilhelm jako pułkownik huzarów śmierci dowodził w 1913 roku pułkiem brygady Schimelregiment, stacjonującej we Wrzeszczu.

- Malarz odwiedził następcę tronu w jego rezydencji we Wrzeszczu pod Gdańskiem - opowiada Wojciech Fułek - pisarz i scenarzysta, znawca historii Sopotu. - We Wrzeszczu pracował nad wielkim konnym portretem księcia w przygotowanej dla niego pracowni, przy okazji notując swoje uwagi, zwłaszcza na temat pięknych kobiet, których wokół następcy tronu nigdy nie brakowało, poczynając od samej księżnej: „Kronprizessen, pomimo trochę zadartego noska, była w całym znaczeniu une belle femme, o pięknych oczach i prześlicznej figurze”.

Ten kilkumiesięczny letni pobyt nad morzem obfitował w liczne wizyty w Sopocie, bowiem: po pracy, kronprinz z małżonką Cecylią, zabierali Kossaka swoim automobilem do Sopot, gdzie następca tronu miał swoich partnerów do tenisa. Naturalnie siatka druciana otaczająca tenisowe korty była oblężona przez zbite masy sezonowych gości.

- Miejsce Kossaka było przy księżnej, na podniesieniu dla sędziów - opowiada Wojciech Fułek. - Malarz bywał tu jako gość specjalny oraz widz tych partii tenisowych, które kronprinz grał na głównym korcie tenisowym, ubrany w nieskazitelnie biały strój, bo tak się wówczas ubierano (białe buty, białe spodnie, biała koszula i biały pulower). Fryderyk Wilhelm regularnie grywał tam również towarzyskie partie z paniami.

W Sopocie znajdował się pensjonat rodziny cesarskiej - willa Magnolia, (tak się dzisiaj nazywa), obok znajdowała się rezydencja dla gości cesarza (obecnie hotel Maryla). Młody kronprinz chętnie spędzał w Sopocie czas, głównie z powodu bliskości morza, ale też Sopot na przełomie wieków stał się znanym w Europie kąpieliskiem i rozwijał się niezwykle dynamicznie. A podczas głównej atrakcji sopockiego sezonu - Zoppoter Sport Wohe - osobiście wręczał cesarskie nagrody zwycięzcom regat, wyścigów czy turnieju tenisowego.

Czy Wojciech Kossak bywał na wyścigach?
- Sądzę że tak, bo to była wtedy jedna z głównych atrakcji kurortu, a wyścigi konne mają mniej więcej tyle lat co korty tenisowe - opowiada Wojciech Fułek.- Wcześniej na polach karlikowskich urządzali wyścigi konne huzarzy śmierci. Fryderyk Wilhelm był dowódcą tego szwadronu stacjonującego w koszarach na terenie Langfuhr. Prawie całe lato 1913 roku Kossak spędził właśnie tutaj przy sztalugach, malując, więc jest wysoce prawdopodobne, że odwiedził też - jako gość kronprinza - sopocki hipodrom, gdzie cesarska rodzina miała swoją specjalną honorową trybunę. Potem malarz już nie odwiedzał Sopotu.
- Trochę później, w okresie II Rzeczypospolitej, kiedy Sopot na mocy Traktatu Wersalskiego trafił w granice Wolnego Miasta Gdańska bywały tu regularnie córki artysty Magdalena Samozwaniec i jej siostra Maria Pawlikowska - Jasnorzewska. Antoni Słonimski w „Alfabecie wspomnień”#napisał; „Przyjaźniliśmy się, długie lata widywałem Lilkę i Madzię, gdy przyjeżdżały do Warszawy i zatrzymywały się w Bristolu, spędziliśmy niejedno lato w Sopocie”. Obie siostry jak wiadomo, przepadały za grą w ruletkę i swoimi literackimi zarobkami zasilały co rok kasyno w Sopocie.

Rejs na Batorym

Wojciech Kossak bywał też w Gdyni. Przybył tu w 1931 roku w związku z wystawą swojej „Bitwy pod Grunwaldem”. Pokaz miał charakter objazdowy. W liście do żony napisał „... Wysyłam Olka z Nichnirowskim w tę sobotę do Poznania, aby obraz zapakowali i wieźli do Gdyni koleją. Ja zatrzymam się w Bydgoszczy i Grudziądzu zobaczyć, jakie by tam było umieszczenie, chociaż Grudziądz dopiero po manewrach wojskowych we wrześniu cały garnizon by poszedł, a teraz ich nie ma. Jednym słowem, gdybyś przyjechała do Gdyni z końcem przyszłego tygodnia, to bym już tam był i wystawa otwarta by już była. Tam i komisarz rządowy, mój przyjaciel i komendant portu Zaruski, wszystko mi pomoże”.

Kossak zawitał do Gdyni ponownie wiosną 1936 roku, aby wziąć udział w rejsie Batorym po Morzu Śródziemnym. Na pokładzie transatlantyku namalował wówczas kilka portretów między innymi kapitana Eustachego Borkowskiego i działaczy polskich w Wolnym Mieście Gdańsku, małżeństwa Marii i Franciszka Szmelterów.

24 kwietnia z pokładu M/S Batory wysłał list: „Mimusiu! Jutro o 6-tej rano przyjeżdżamy do Barcelony, gdzie ten list wrzucę. ... Wańkowicz (wnosił toast na moje zdrowie, zaczął „100 lat”, ale się połapał, że to już niedaleko, więc „200 lat” ... Ściskam Cię z całej duszy - twój Wojtek”.

Rok wcześniej, bo w 1935 roku miała miejsce w Gdańsku duża wystawa związana z jubileuszem 60-lecia pracy twórczej i zbliżającymi się 80. urodzinami artysty.

Jurata, ach Jurata

Wojciech Kossak bywał latem Juracie. W 1928 roku rozpoczęła się tutaj budowa małych, ale niezwykle pięknie zaprojektowanych i solidnie wykonanych willi nadmorskich. Jednym z pierwszych właścicieli był Wojciech Kossak.
„Domki te dzierżawiło się od konsorcjum na dziewięćdziesiąt lat i wpłaciwszy pewną kwotę, resztę spłacało się w długoterminowych ratach. Za przykładem Wojciecha i innych artystów poszli panowie z rządu, warszawscy przemysłowcy i paru bogatych ziemian. W przeciągu kilku lat powstało piękne letnisko ozdobione luksusowym hotelem Lido, przed który codziennie zajeżdżały wspaniałe limuzyny rządowe” - wspominała Magdalena Samozwaniec, córka Wojciecha Kossaka. W Juracie nie brakowało niczego: był wspaniały, nowoczesny zakład balneologiczny z gorącymi i zimnymi kąpielami, piękna restauracja z zapierającym dech widokiem na morze, korty tenisowe oraz urządzona plaża z torem do sportów wodnych.
Tu razem z rodziną Kossak spędził lato 1939 roku. W lipcu pisał do żony; „Maniusiu, moje drogie biedactwo. Jest rano 9.30, cudny czas. Jurata w całej swej krasie, a ja wyglądam przez otwarte drzwi pracowni listonosza z pieniędzmi, żeby Ci je natychmiast wysłać”.

Pobyt Kossaka z rodziną zakończył się w ostatnich dniach sierpnia 1939, kiedy to wyruszył do Krakowa. Nad Zatokę Gdańską już nie wrócił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki