Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy mózg nastolatka wariuje: 15-24 to przedział ryzyka

Dorota Abramowicz
Komunikaty z ostatniego tygodnia. W sobotę w Tuchomiu na drodze krajowej K20 kierujący motocyklem 22-latek z Bytowa najechał na tył volkswagena, który zatrzymał się, ponieważ pojazd jadący przed nim skręcał w lewo. Motocyklista zginął na miejscu.

Kilka godzin później niedaleko Otłowca w Kwidzyńskiem 24-letni kierowca peugeota uderzył w drzewo. Zginął pasażer. Kierowca uciekł z miejsca, policjanci zatrzymali go w domu. We wtorek w Żarnowcu 20-letnia kobieta, jadąca z siedmioletnim dzieckiem, straciła panowanie nad skodą na prostym odcinku drogi. Zjechała na pobocze, auto dachowało. Kobieta i dziecko trafili do szpitala.

Informacje te łączy wspólny mianownik - wszyscy kierowcy nie przekroczyli 24 roku życia.
Sprawca najtragiczniejszego komunikacyjnego zdarzenia na Pomorzu w ostatnich latach, który pędząc po pijanemu (2,2 promila alkoholu), bez prawa jazdy, półtora miesiąca temu zabił trzech braci na ul. Chylońskiej w Gdyni, miał 19 lat.

Dziś, dzięki coraz lepszym warunkom bytowym, postępom medycyny, statystyczny Polak ma szansę przekroczyć osiemdziesiątkę. Ta szansa jednak nie obejmuje każdego z nas. Jest jeden wyjątek - między 15 a 24 rokiem życia ryzyko nagłej śmierci wzrasta nawet o 300 procent. Zagrożenie dotyczy nie tylko młodych ludzi za kierownicą. Także młodych skaczących na główkę do płytkich jezior, eksperymentujących z alkoholem i narkotykami, szukających ryzyka. Część naukowców twierdzi, że przyczyną tego stanu rzeczy są gwałtowne zmiany, które zachodzą w mózgach nastolatków, zakończone mniej więcej po 25 urodzinach.
Czy naprawdę nie ma innego wytłumaczenia?

Na zabój

Dr Marek Wiśniewski z Pomorskiego Centrum Toksykologii kładzie na stół biało-niebieski wykres. Błękitne słupki pokazują wiek pacjentów leczonych w pierwszej połowie tego roku w PCT. Najwyższy, przypominający drapacz chmur na tle domków jednorodzinnych, przedstawia liczbę zatruć osób w wieku 13-18 lat.

- Jest jeszcze gorzej niż parę lat temu, gdy przyjmowaliśmy chorych w klinice toksykologii AMG - wzdycha lekarz. - Co gorsza, znaczna większość młodych pacjentów nie znalazła się tu przez przypadek. To nie są typowe dla nieco starszych zatrucia grzybami, środkami chemicznymi, niezamierzone przedawkowanie leków. Młodzi ewidentnie ryzykowali życiem, pijąc na umór, zażywając narkotyki. Czasem były to próby samobójcze.

Nastoletni pacjenci trafiają do szpitala po zażyciu substancji psychoaktywnych (w tym amfetaminy), halucynogennych (bieluń, grzybki halucynogenne, muchomor czerwony), eksperymentują z lekami na kaszel, próbują odebrać sobie życie, zjadając garść tabletek dostępnych w każdym kiosku bez recepty. Są wśród nich też ofiary tabletek gwałtu. Jednak największym problemem jest alkohol.
W ostatni wtorek na oddział został przywieziony w stanie upojenia alkoholowego wyjątkowo agresywny nastolatek. Po spożyciu niewielkiej ilości etanolu dostał ataku szału. Sześciu policjantów musiało go trzymać, by nie zrobił krzywdy sobie i innym. Chłopak trafił na łóżko zajmowane dzień wcześniej przez dwunastolatka, który także zatruł się alkoholem i to tak skutecznie, że przestał oddychać. We wrześniu do centrum przywieziono głęboko nieprzytomną 15-latkę znalezioną na gdyńskiej plaży. Leżała tam wiele godzin, zanim dotarła pomoc. Była odwodniona, miała uszkodzenie mięśni i nerek.

- Najbardziej przerażające jest to, że wśród naszych młodych i bardzo młodych pacjentów jest coraz więcej osób spełniających kryteria uzależnienia od alkoholu - mówi dr Wiśniewski. - Młodzi ludzie uzależniają się szybciej niż osoby dorosłe, dziewczynki szybciej niż chłopcy, a efekty działania alkoholu na ich organizm są znacznie poważniejsze niż te obserwowane u osób starszych.
A oni piją na zabój, ciągami. Wśród pacjentów byli i tacy, którzy przez dwa tygodnie wakacji ani na chwilę nie trzeźwieli.

Pijane dzieciaki mają rodziny.

- W Pomorskim Centrum Toksykologii obserwujemy dwa rodzaje rodziców - tłumaczy dr Jacek Anand. - W pierwszym przypadku zarówno mamusie, jak i tatusiowie też chwieją się na szpitalnym korytarzu, bełkotliwie dopytując o zdrowie pociechy. W drugim rodzice są w głębokim szoku, bowiem ich rodziny są powszechnie zaliczane do tzw. dobrych domów, gdzie nie brakuje pieniędzy na zajęcia pozalekcyjne, komputer i gdzie codziennie na dziecko czeka ciepły obiad.

Tacy rodzice pytają często: "dlaczego?" lub oskarżają o zły wpływ przyjaciół, kolegów, szkołę... Wszystkich tylko nie siebie.

- Kiedy jednak dziecko trafia do nas kolejny raz, szok zastępuje bezradność - mówią lekarze. - Uzależnionego 17-latka nie można już leczyć wbrew jego woli. Za to trzeba się nim nadal opiekować, żywić i utrzymywać.

Zabieram zabawki, odchodzę z życia

Przywieźli go niedawno na dyżur do szpitala psychiatrycznego na Srebrzysku. Młody chłopak ze zwykłej rodziny o zwykłym życiorysie. Z jednym ciemnym akcentem - próbą samobójczą na koncie.

- Co się stało? - spytał lekarz.
- Nic - odparł młodzieniec. - Nie chciało mi się żyć.
Wśród młodzieży między 15 a 19 rokiem życia samobójstwo stanowi drugą, po wypadkach, przyczynę śmierci. W ubiegłym roku skutecznie odebrało sobie życie 36 Pomorzan między 15 a 19 rokiem życia. W ciągu ostatniego roku tylko w trójmiejskich szpitalach leczyło się około tysiąca ofiar prób samobójczych. Była wśród nich także tegoroczna maturzystka, która wiosną znalazła przepis na śmierć w internecie. Wzięła - zgodnie z zaleceniami anonimowego doradcy - odpowiednią dawkę ogólnie dostępnych, nawet w kiosku, leków. Doszło do poważnej niewydolności wątroby, odratowano ją w ostatniej chwili.

- Niestety, takich zdarzeń jest bardzo dużo - przyznaje dr Leszek Trojanowski, dyrektor szpitala psychiatrycznego na Srebrzysku. - Mam wrażenie, że nasi młodzi pacjenci nie zdają sobie sprawy z tego, że mają tylko jedno życie. Wydaje im się, że to jakaś wirtualna gra, w której najpierw giniesz, a potem się odradzasz. Śmierć nie jest dla nich końcem, są pewni, że coś się będzie jeszcze działo. Po prostu brakuje im wyobraźni. Przyczyną - w większości przypadków - jest niedojrzałość emocjonalna. Jeśli jeszcze do tego dołożymy alkohol i środki odurzające, mamy mieszankę wybuchową.

Dorosłego samobójcę od młodego człowieka, który postanawia targnąć się na życie, różni wiele. U dorosłych główną przyczyną dramatycznego kroku jest uznawana za chorobę depresja. Młodzież sięga po tabletki lub skacze z okna pod wpływem impulsu, gniewu, a nawet irytacji. Powodem może być nieszczęśliwa miłość, niechciana ciąża, stres wynikający z kłopotów z nauką, zła relacja z rówieśnikami. Działa na nich także silniej niż na dorosłych tzw. efekt Wer-tera. Skutkiem nagłośnienia przez media i polityków dramatu 14-letniej Ani z Gdańska była nie tylko ogólnopolska debata na temat szkolnej przemocy. Uboczny efekt to fala prób samobójczych, która przetoczyła się przez całą Polskę. Grupą najbardziej podatną na naśladowanie nagłośnionego samobójstwa są właśnie osoby w wieku 16-21 lat. Wzrost liczby targnięć na życie po opublikowaniu wiadomości o śmierci np. muzycznego idola może w tej grupie wiekowej sięgać nawet tysiąca procent!

Dlatego też policja unika informowania o samobójstwach. Większość poważnych gazet przestrzega zaleceń dla mediów, sformułowanych przed 10 laty przez Departament Zdrowia Psychicznego Światowej Organizacji Zdrowia. WHO apeluje, by - jeśli już podejmuje się temat z ważnych powodów społecznych - nigdy nie publikować podobizny samobójcy, ogólnie (bez szczegółów!) pisać o metodzie samobójstwa i powodach usprawiedliwiających ten czyn.

To jedzie młodość

Jeżdżąc po polskich drogach, można odnieść wrażenie, że część młodych kandydatów na samobójców wybrała sobie za narzędzie samochód.

- Kierowcy do 24 roku życia spowodowali w pierwszym półroczu br. 295 wypadków, czyli co trzeci na Pomorzu - podaje Błażej Bąkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - Zginęło w nich 15 osób, a 447 osób zostało rannych. Osoby w wieku 18-24 lata znajdują się w grupie o najwyższym wskaźniku wypadków i stanowią największe zagrożenie wśród kierujących pojazdami.
To nie tylko nasz problem. Brytyjczycy policzyli, że średnio każdego tygodnia na Wyspach ginie w wypadkach czternastu młodych kierowców oraz ich pasażerów.
Szczególnie niebezpieczni są mężczyźni w wieku 17-20 lat. W tej grupie kierowców prawdopodobieństwo spowodowania tragicznego wypadku jest kilkakrotnie wyższe niż u osób między 40 a 60 rokiem życia. Na całym świecie przerażeni ubezpieczyciele liczą straty i wprowadzają zaporowe stawki dla klientów należących do grupy podwyższonego ryzyka.

Ryzyko na drodze wzrasta wraz z... temperaturą powietrza.
- Najwięcej wypadków, których bezpośrednimi sprawcami są młodzi kierowcy, ma zwykle miejsce latem - twierdzi Błażej Bąkiewicz. - W ubiegłym roku był to sierpień. Wyjątkowo dużo było ich w weekendy.

Niektórzy nawet nazywają je "wypadkami dyskotekowymi". Scenariusz z reguły bywa podobny. Godzina 2-5 nad ranem. Do samochodu osobowego, nierzadko zbliżonego wiekiem do kierowcy, wsiadają uczestnicy zabawy. Jest ich więcej niż miejsc w aucie, są nietrzeźwi. Czasem pijany - lub pod wpływem narkotyków - jest też kierowca. A nawet, jeśli jest trzeźwy, to jedzie za szybko, podpuszczany przez kolegów lub po to, by zaimponować dziewczynie. Zakręt, utrata panowania nad kierownicą. Zabici, ranni. Tak było we wrześniu ub.r. w Cewicach koło Lęborka. Młodzież w wieku 15-20 lat wracała z dyskoteki dwoma samochodami, jeden z nich - volksvagen golf - uderzył w drzewo. Pięć osób zginęło.

Nic więc dziwnego, że policjanci w weekendy prewen-cyjnie obstawiają największe pomorskie "imprezownie". W trakcie działań, opatrzonych hasłem "Dyskoteka" funkcjonariusze ustawiają się przy drogach z radarami i alkomatami, by zbadać trzeźwość kierujących oraz kontrolują, czy wszyscy mają zapięte pasy bezpieczeństwa. Oglądają dokumenty kierowcy i pasażerów, rewidują samochody, szukając narkotyków, sprawdzają, czy osoby znajdujące się w aucie nie są pod wpływem środków odurzających.
Od kilku lat coraz głośniej mówi się o zmianach w przepisach ruchu drogowego, które zmniejszą ryzyko. Pierwszy projekt stosownej ustawy powstał jeszcze w 2003 r., ale przeleżał się w komisjach sejmowych. Dopiero od przyszłego roku osoby, które świeżo zdały prawo jazdy, będą traciły je, jeśli w okresie próbnym (dwa lata) popełnią trzy wykroczenia lub zostaną zatrzymani na jeździe po pijanemu. Wróci ostrzegawczy zielony listek, który obowiązkowo przez dwa lata będzie zdobić przednią i tylną szybę.

I - co ważne - przez pierwszy rok po zdaniu prawa jazdy nikt nie będzie mógł podjąć pracy jako kierowca.

Bałagan w głowie

Zwolennicy "dyskryminacji" młodych wiekiem kierowców mogą podeprzeć się teorią sformułowaną przez znanego amerykańskiego psychiatrę dziecięcego Ronalda Dahla z uniwersytetu w Pittsburghu. Według niego zdrowotny paradoks adolescencji (czyli okresu dojrzewania) wynika nie tylko ze zmian hormonalnych, ale także z zachodzących w mózgu człowieka.

Neurofizjolodzy, badając aktywność mózgów nastolatków, stwierdzili, że między 10 a 12 rokiem życia dochodzi do nadmiarowego wzrostu komórek kory mózgowej. Dajemy sobie z tym radę i stopniowo te nadmierne połączenia pomiędzy neuronami są eliminowane. Problem w tym, że dzieje się to w różnym tempie w różnych obszarach mózgu. Na początku "porządkowane" są tylne rejony mózgu, najpóźniej - do 25 roku życia - dochodzi do pełnej dojrzałości płatów czołowych mózgu. A to właśnie one sprawują kontrolę nad takimi funkcjami umysłu, jak: przewidywanie konsekwencji działań, planowanie, podejmowanie decyzji, ocena sytuacji. Stąd nieobliczalność reakcji młodych i niezrozumiała dla starszych wiara, że wyprzedzając tira "na trzeciego" przed zakrętem, z prędkością 120 km na godzinę, dojedzie się spokojnie na dyskotekę.

Czy to jednak usprawiedliwia 19-latka, który po pijanemu zabija na drodze kilka osób?
- Mózg rzeczywiście dojrzewa do 25 roku życia, ale nie jest to żadne usprawiedliwienie dla głupoty - mówi dosadnie dr Maria Mazurkiewicz-Bełdzińska z Kliniki Neurologii Rozwojowej Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku. - Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której taka osoba będzie mówić "to nie ja, to mój mózg" jest odpowiedzialny za dramat innych. Wśród wielu czynników wpływających na zachowanie człowieka są także uwarunkowania środowiskowe. Nie każdy młody człowiek zachowuje się skrajnie nieodpowiedzialnie. Małe dziecko uczymy, że nie można wkładać palca do kontaktu. Starsze, że nie powinno wbiegać na jezdnię. Jeszcze starsze, że trzeba tak jeździć rowerem, by siebie i nikogo nie skrzywdzić. Na tym właśnie polega wychowanie.

Młodość na pewno nie jest chorobą

Z dr. Krzysztofem Sarzałą z Centrum Interwencji Kryzysowej PCK rozmawia Dorota Abramowicz

Czy "bałaganem w mózgu" młodego człowieka można wytłumaczyć fakt, iż między 15 a 24 rokiem życia wzrasta ryzyko nagłej śmierci?
Na pewno są różnice między mózgiem dorosłego a mózgiem dojrzewającego dziecka. Nie zdajemy sobie często sprawy, jak nasze życie zdeterminowane jest tym, co dzieje się w naszych głowach. Ale wszystkiego nie można w ten sposób tłumaczyć. Nasze życie przebiega w różnych etapach, a młodość na pewno nie jest chorobą. To czas badania nieznanych dziedzin lub terenów, poznawania świata, zdobywania pożywki do dalszego rozwoju.

Tylko że to poznawanie świata kończy się tragicznie...
Zawsze tak było. Kiedyś ludzie żyli krócej, z trudem osiągali wiek dojrzały, więc śmierć w młodym wieku nie była czymś niecodziennym. Dziś jest inaczej, więc każdy taki przypadek szokuje.

Co robić, by takich przypadków było jak najmniej?
Stosować zasadę ograniczonego zaufania. Bardzo młody człowiek za kierownicą szybkiego samochodu taty to oznaka niefrasobliwości nastolatka, czy jego rodziców? A zgoda na to, by 14-15-latek zrobił imprezę w domu pod nieobecność dorosłych? Przez lata uważano, że najlepsze jest wychowanie bezstresowe, bez rozliczania, kontroli. Tymczasem mądrze kochając dziecko, należy określać jasno granice. Nie można ufać do końca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki