Powodem tego melodramatycznego gestu była wyczytana przez owego dziennikarza prasowa informacja, że sędzia, która swego czasu decydowała o umorzeniu kilku wątków prokuratorskiego postępowania w tzw. aferze sopockiej, w tym i wątków dotyczących pewnego sopockiego dilera samochodowego, była w przeszłości "asystentką sędziego Milewskiego".
Wszystko na temat Afery Amber Gold oraz tzw. afery sopockiej
A że ów diler znał się z rodziną sędziego Milewskiego i nawet gościł w jego domu w ważnym dla przebiegu całej sprawy dniu, melodramatyczny gest dziennikarza wydawał się oczywisty. Ale czy naprawdę?
Pomińmy już to, że ów dziennikarz nie doczytał zamieszczonego dalej w artykule wyjaśnienia, że sędzia nie była asystentką sędziego Milewskiego, tylko pełniła obowiązki asystenta w jednym z wydziałów sądu.
Ważniejsze jest pytanie, na czym owa telewizyjna gwiazda oparła tak daleko idące podejrzenie, że wszystkie te zależności miały wpływ na orzecznictwo, powtórzę - orzecznictwo sądu, a nie tylko na ustalanie terminu rozprawy.
Żeby coś takiego twierdzić, trzeba by dokładnie poznać argumentację sądu, a także wiedzieć, jak prokuratorskie zarzuty w "aferze sopockiej" przewracały się w kolejnych sądowych instancjach. Telewizyjny dziennikarz nie miałby do takiej roboty ani głowy, ani kompetencji, ani - podejrzewam - chęci. Łatwiej jest melodramatycznie załamać ręce.
Będziemy pewnie w najbliższym czasie bombardowani najróżniejszymi sensacyjnymi newsami. Ja za każdym razem będę jednak pytał - na jakich oparte jest to faktach?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?