Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Zostawiła w autobusie torebkę, kierowca odjechał

Ewelina Oleksy
Zostawiła w autobusie torebkę, i zauważyła to zaraz po tym, jak z niego wysiadła. Kierowca, który miał widzieć, jak dobija się do drzwi, nie zareagował i pojechał dalej. Na szczęście zgubę oddał jeden z pasażerów. Najpierw jednak chciał ją przekazać kierowcy, ten jednak odmówił przyjęcia znalezionej w pojeździe torebki.

Ta historia przydarzyła się w środę pani Justynie z Gdańska. Zbulwersowana kobieta napisała już skargę do Zakładu Komunikacji Miejskiej i domaga się wyciągnięcia konsekwencji wobec kierowcy.

- Jechałam na trasie Szczęśliwa - Gdańsk Główny i kilka sekund po tym jak wysiadłam, zorientowałam się, że nie mam torebki. Autobus jeszcze stał, wciskałam guzik , ale drzwi się już nie otworzyły - opowiada kobieta. - Stukałam w drzwi, kierowca musiał widzieć mnie w lusterku, ale nie otworzył i odjechał - dodaje.

Zdenerwowana kobieta od razu po tym zadzwoniła do dyspozytorni autobusów. Poinformowała o zdarzeniu i poprosiła, aby ten komunikat przekazano kierowcy przez radio.

- Pan, z którym rozmawiałam, tłumaczył, że działają w tej sprawie, ale nic nie mogą ustalić. Dzwoniłam co kilka minut, jednak ciągle mnie zbywano - ubolewa pani Justyna. Gdy straciła już nadzieję na odzyskanie torebki, w której były klucze od domu, portfel i dokumenty, zadzwonił jej telefon. Skontaktował się z nią mężczyzna, który rzeczy w autobusie znalazł i postanowił oddać właścicielce.

- Powiedział mi, że widział, jak stukałam w drzwi, wziął więc torebkę i poszedł do kierowcy. Ten jednak odpowiedział mu, że znalazca może ją sobie zabrać i on jej nie przyjmie, bo jest z tym za dużo kłopotu - trzeba oddać do biura rzeczy znalezionych, spisać protokół. Aż mi ręce opadły, gdy to usłyszałam - relacjonuje kobieta.

Największy żal ma jednak do dyspozytora, który przez godzinę nie potrafił udzielić jej żadnych informacji na temat autobusu, w którym zostawiła torebkę.

- Jestem pewna, że doskonale wiedzą, o który autobus i kierowcę chodziło, przecież na bieżąco mogą się łączyć przez radio. Zamiast pomocy dostałam tylko tłumaczenia, że nie mogą pojazdu namierzyć, bo autobusy mają opóźnienia - żali się pani Justyna. - Ta podróż mogła mnie wiele kosztować, a niekompetencja pracowników i brak przepływu informacji w ZKM jest poniżej jakiegokolwiek poziomu - dodaje.

Żąda też, by wobec kierowcy wyciągnięto służbowe konsekwencje.
Poinformowany przez nas o sprawie ZKM zapewnia, że ją wyjaśni.

- Nie podlega to żadnej dyskusji. Każda skarga, która do nas wpływa, zawsze jest rozpatrywana indywidualnie - mówi Izabela Kozicka-Prus, rzecznik ZKM. - Czy dotyczy kierowcy, czy motorniczego, jest przesyłana do jego bezpośredniego zwierzchnika. Dotrzemy do tego kierowcy, żeby się dowiedzieć, co tam się wydarzyło. Na razie znamy relację jednej strony.

Informuje też, że według przepisów wewnętrznych firmy kierowy są zobligowani do przyjęcia od pasażera znalezionej rzeczy.

- Jeśli chodzi o tę konkretną sytuację, nadaliśmy już bieg sprawie, nie czekając aż dojdzie do nas oficjalna skarga od zainteresowanej - zapewnia Izabela Kozicka-Prus.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki