- Potraktowali nas gorzej niż zwierzęta. Dbaliśmy o ten dom, odremontowaliśmy go na własny koszt, a nagle zostajemy bez niczego. Nie wiem, co robić. Jestem w szoku - żali się pani Iza.
Dom przy Kolonii Jordana wynajmowała z rodziną od lipca 2007 roku. Z pełnomocnikami głównej najemczyni - jej synem i synową - miała podpisaną umowę, na mocy której miała się opiekować lokalem, gdy starsza, schorowana kobieta przebywa w hospicjum.
- Uzgodniliśmy, że możemy tu być do końca roku - podkreśla pani Iza. Dodaje, że sam wynajem kosztował ją 500 zł miesięcznie. Oprócz tego opłacała rachunki za media.
Miesiąc temu główna najemczyni domu zmarła. I wtedy zaczęły się problemy. Mieszkanie po teściowej synowa chciała wynajmować nadal, ale za większe pieniądze. Gdy jej się to nie udało, zwróciła się do BOM. Ten postanowił rodzinę eksmitować.
- Próbowałam złożyć wniosek, by dostać prawa do domu. Bezkutecznie - opowiada pani Iza. - Urzędniczki go nawet nie przyjęły, twierdząc, że najpierw muszę oddać klucze.
Dwa tygodnie temu kobieta usłyszała, że ze względu na zły stan dom przeznaczony zostaje do rozbiórki. W porównaniu z sąsiednimi budynkami ten jednak prezentuje się okazale i solidnie. Odmalowane ściany, uszczelniony dach, zadbane pokoje i łazienka. W oknach nowe zasłony i firanki.
W piątek rano, pod nieobecność pani Izy, pod dom przyjechały dwie urzędniczki z BOM nr 5. Asystowała im policja i robotnicy, którzy się zabrali za rozbiórkę mieszkania. Robotnicy z młotami weszli do środka, zaczęli kuć ściany, wybijać okna, rozbierać piece, zrywać podłogi i wyłamywać drzwi. Poprzewracali meble, sprzęt AGD. Wyrwali rury, muszlę klozetową i kable ze ścian. Pozrywali zasłony i część dachu.
- Stwierdzili, że mamy 15 minut na wyprowadzkę. Wyrywali nawet warzywa z ogródka i drzewa sprzed domu - relacjonuje pan Józef (partner pani Izy), który akurat był w środku. Wszystko, nad czym z panią Izą pracował od blisko trzech lat, zniszczono w ciągu kilku godzin.
Przez weekend eksmitowani nocowali w samochodzie. Urzędy nie działały, nie mieli więc gdzie szukać pomocy.
- To karygodne i nieludzkie, żeby zrujnować taki ładny dom! Są rodziny, które mieszkają tu w walących się budynkach i nikt ich nie rusza - oburzają się sąsiedzi. Zgodnie przyznają, że z administracją nie żyje im się najlepiej, ale takiego skandalu jeszcze tu nie było.
Pani Iza zamierza dochodzić swoich praw w sądzie. Co na to synowa, która zarabiała nielegalnie na wynajmie? - To nie moja sprawa - ucina kobieta.
Grażyna Babicz, kierownik BOM nr 5, nie chciała komentować sprawy, podobnie jak urzędniczki które uczestniczyły w eksmisji. Jak się dowiedzieliśmy, to znajome synowej. Bramę wjazdową od byłego już domu pani Izy i drzewa wyrwane w czasie eksmisji zabrała jedna z urzędniczek. Leżą nieopodal, na jej działce przy ul. Kolonia Ochota.
Urzędnicy Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych, któremu podlega Biuro Obsługi Mieszkańców nr 5, nabrali wody w usta.
Rzecznik prasowy GZNK, który tłumaczył się urlopem, po informacje odsyłał nas do dyrekcji zarządu, zapewniając, że mimo weekendu uda nam się wszystkiego na temat piątkowych wydarzeń dowiedzieć.
Kompetentni w tej sprawie wicedyrektorzy GZNK nie odbierali jednak telefonów. Temat będziemy kontynuować, by wyjaśnić wszystkie związane z tą bulwersującą sprawą wątki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?