Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Zmarł Tadeusz Skutnik wieloletni dziennikarz "Dziennika Bałtyckiego"

Jarosław Zalesiński, Henryk Tronowicz
Tadeusz Skutnik (6 stycznia 1947-1 lipca 2011)
Tadeusz Skutnik (6 stycznia 1947-1 lipca 2011)
W czwartek odwiedził nas, z niektórymi umówił się na spotkanie. W piątek rano dotarła do nas wiadomość, że Tadeusz Skutnik, nasz redakcyjny kolega, zmarł.

Był już emerytowanym dziennikarzem, ale nadal wspierał nas swoim mądrym, czasem cierpkim, nigdy nie osładzającym prawdy piórem.

Był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci wśród pomorskich dziennikarzy. Publikował w "Dzienniku Bałtyckim", wcześniej między innymi w "Tygodniku Gdańskim" i "Punkcie". Zanim wybrał dziennikarstwo jako swoją podstawową profesję, pracował też w Bibliotece Gdańskiej i Krajowej Agencji Wydawniczej.

Ostatni artykuł Tadeusza Skutnika - Trzeci Gdański Festiwal Tańca

Pozostawił po sobie nie tylko setki artykułów, ale także książki, których był autorem, współautorem bądź redaktorem. Przygotował między innymi antologię poezji, poświęconej Conradowi, wydał tom szkiców "Morze i myśl", wspólnie z Andrzejem Drzycimskim opracował dokumentacyjną książkę "Gdańsk, Sierpień '80- zapis rozmów", a z Henryką Dobosz publikację "Dojrzewanie", przygotowaną na przyjazd papieża do Gdańska w 1987 roku. Rok później przygotował do druku antologię poezji religijnej "Tylko modlitwa ocaleje".

Żegnamy Cię, Tadziu

"Sezon Kolorowych Chmur" - jeden z ostatnich, niepublikowanych tekstów Tadeusza Skutnika

Ks. Krzysztof Niedałtowski

Tadeusza Skutnika - jako bardzo młody "ksiądz od artystów" - poznałem bliżej na konwersatorium duszpasterstwa środowisk twórczych w Dębkach. Były to czasy, gdy Kościół stanowił "azyl dla większości". Razem z gdańskimi dominikanami zorganizowaliśmy duchowe warsztaty dla artystów i dziennikarzy. Tadeusz współtworzył je bardzo aktywnie, podobnie jak "Punkty mówione" czy krąg "Wiązania" funkcjonujące na "Górce" u św. Mikołaja. Ciągle chodziło o to samo - o obecność, która wówczas była przede wszystkim znakiem sprzeciwu, ale i sposobem budowania dojrzałej wolności. (...)
Przez ostatnie siedem lat Tadeusz pisał krótkie notatki biograficzne na listopadowe Zaduszki Artystyczne, przygotowywane starannie z NCK u św. Jana. Można powiedzieć, że stworzył niepowtarzalny gatunek literacki. Ni to biografia, ni nekrolog czy klepsydra. W kilku trafnych zdaniach potrafił zamknąć to, co było najważniejsze w minionym życiu ludzi twórczych, zaangażowanych, niespokojnych. Tadziu! Kto teraz będzie pisał strofy pożegnalne dla naszych zmarłych? Kto przygotuje tekst dla Ciebie?

(Fragment tekstu, który zostanie wygłoszony na pogrzebie Tadeusza Skutnika na cmentarzu Srebrzysko w dniu 5 lipca o g. 12 - red.)

Jan Jakubowski

O Tadeuszu usłyszałem po raz pierwszy w 1981 roku. Byłem wówczas dziennikarzem "Czasu", a On redaktorem w Wydawnictwie Morskim. Napisał wówczas i opublikował w partyjnym organie "Głos Wybrzeża" oskarżycielski artykuł o rządzącej Polską "różowej burżuazji". Za taki tekst i wyrażane poglądy Tadeusz został wyrzucony z wydawnictwa w pierwszych dniach stanu wojennego w ramach słynnej "weryfikacji kadr".
W latach 80., nie mając szans na zatrudnienie, zajmował się przeprowadzkami i tępieniem insektów oraz... na swój sposób spiskował. U ojców dominikanów w Świętym Mikołaju spotykał się z kontestującymi literatami i aktorami oraz prowadził tak zwaną "Gazetę Mówioną".
Bliżej poznaliśmy się tuż po Okrągłym Stole, przystąpiliśmy do wydawania "Tygodnika Gdańskiego". Tadeusz został w nim sekretarzem redakcji i pisał dowcipne felietony. Na zebraniach redakcyjnych rozładowywał napiętą czasami atmosferę dowcipnymi kalamburami.
Kiedy "Tygodnik" przestał się ukazywać, Tadeusz przyszedł do "Dziennika Bałtyckiego", w którym byłem już redaktorem naczelnym, i wspierał mnie, pełniąc odpowiedzialne funkcje, m.in. zastępcy naczelnego i szefa "Rejsów". Był świetnym recenzentem wydarzeń kulturalnych, zwłaszcza literackich.

"Trzeci Gdański Festiwal Tańca. Dlaczego warto tańczyć?" - jeden z ostatnich, niepublikowanych tekstów Tadeusza Skutnika

Aleksander Jurewicz

Był takim białostockim szczupakiem w tej naszej gdańskiej, artystycznej sadzawce i pilnował, żeby płotki nie udawały karpia, a karpie nie puszyły się na delfiny. Wciąż spragniony bycia w kulturze i przy kulturze, potrafił pisać o niej nieszablonowo. Często zapraszaliśmy go, by prowadził spotkania z twórcami promującymi właśnie wydaną książkę, wielu autorów wręcz domagało się jego obecności, nawet jeśli miałby do prezentowanego dzieła krytyczny stosunek. Był wobec Tadeusza respekt, ale i wiara, że to, co powie, nie będzie przesadzone czy przesłodzone. Nie wiem, zupełnie nie wiem, jak to teraz będzie bez Niego...

Barbara Madajczyk-Krasowska

Niewielu jest takich ludzi, na których zawsze można liczyć. Takim był Tadeusz. Znaliśmy się od lat. Zbliżyła nas konspiracja w stanie wojennym. Potem spotykaliśmy się u dominikanów, na Górce.
Tadeusz wprowadzał twórczy ferment w środowisku literatów i dziennikarzy bojkotujących reżimowe władze. On nawet esbekom umiał zagrać na nosie. Kiedy za kolportaż grafik Jacka Fedorowicza, wierszy Barbary Sadowskiej i jej syna Grzegorza Przemyka stanęłam przed kolegium ds. wykroczeń, na rozprawie zjawili się m.in. Adam Michnik, Jacek Fedorowicz, dominikanin ojciec Stanisław Tasiemski i oczywiście Tadziu, który przyprowadził ze sobą jamnika "Metro" na smyczy. Przewodniczący kolegium wyrzucił z sali wszystkich (z wyjątkiem esbeków), choć nie z powodu psa. Nie zauważył psa. Dopiero esbecy mu o psie donieśli, potem i szef składu orzekającego w uzasadnieniu podał psa jako dowód lekceważenia kolegium.
Po odzyskaniu wolności mijaliśmy się na korytarzu w siedzibie gdańskiej "S", gdzie On pracował w "Tygodniku Gdańskim", a ja w Gdańskiej Agencji Informacyjnej "S". Już w "Dzienniku Bałtyckim" Tadeusz był moim szefem. Przebywanie z Nim zawsze wzbogacało duchowo. Był postacią renesansową.
Miał wspaniałą, kochającą rodzinę, w czym wielka zasługa Jego żony, ale nie tylko jej.

Ryszard Ronczewski

Niedziela 26 czerwca. Kościół św. Jana. Przysiadł Tadeusz na krześle obok Joli, rozmawiali o "Sezonie Kolorowych Chmur". Pisał wstęp do zaplanowanego przez Radio Gdańsk cyklu o tej książce. Wypytywał o jakieś dawne zdarzenia, a gdy podszedłem, popatrzył na mnie, przez chwilę milczał, a potem zagadnął... "wszak ty też jesteś z sezonu kolorowych chmur"... A potem zaczęła się Msza i Tadeusz poszedł na swoje stałe miejsce. I wiem na pewno, że w dniach Mszy Świętej w naszym Janie, na gzymsie pod oknem przycupnie myśl Tadeusza i będziemy razem, jak co niedziela.

Tadeusz Woźniak

Zawsze był pogodny, dowcipkujący. Nie mogę uwierzyć, że odszedł…, jakby mógł odejść tak bez pożegnania "po cichaczu". Zapewne tylko się schował, żeby nas nastraszyć… Wierzę, że wróci...

Krystyna Łubieńska

Świetnie orientował się we wszystkich zjawiskach w kulturze. Był znakiem naszego środowiska. Imponował siłą swego pióra. Uwielbiałam Jego cudowny, nierzadko sardoniczny stosunek do życia.

Anna Dahlberg z mężem

Był najserdeczniejszym Przyjacielem twórczości Pera Dahlberga. To On dostrzegł pierwszą książkę mało znanego na Wybrzeżu obcokrajowca. Artykuł Tadeusza "Złota Symfonia Gdańska" to dziennikarskie arcydzieło wiedzy i uczuć - do miasta, Jego, Tadeusza miasta, i do opisywanego dzieła.

Jarosław Zalesiński

Wydaje mi się, że Tadeusz był między nami od zawsze, tak że nawet trudno jest mi odgrzebać w pamięci moment, kiedy poznałem go już nie tylko z tekstów, a osobiście. To chyba było w redakcji "Tygodnika Gdańskiego", gdzie poznałem nie tylko Tadzia, ale też całe to pokolenie dziennikarskie, które współtworzył.
To było inne dziennikarstwo. Liczył się nie tylko news, ale też to, jak się o nim opowiedziało. Dziennikarstwo było wtedy jeszcze sztuką pięknego słowa. W wykonaniu Tadeusza było właśnie czymś takim. I tym pozostało do ostatniego napisanego przez Tadzia artykułu.
Może dlatego coraz rzadziej pisał. Kiedy go czasem poganiałem, że potrzebuję tekst za godzinę, na tyle a tyle znaków, unosił po swojemu brew i po swojemu przyglądał mi się. Do próśb i gróźb stosował się albo i nie stosował. Miał swoją klasę. Za tę Jego osobność, i w sposobie pisania (bo miał własny, niepodrabialny styl), i w sposobie bycia miałem dla niego zawsze wielki respekt.

Zebrał Henryk Tronowicz

"Trzeci Gdański Festiwal Tańca. Dlaczego warto tańczyć?" - jeden z ostatnich, niepublikowanych tekstów Tadeusza Skutnika

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gdańsk: Zmarł Tadeusz Skutnik wieloletni dziennikarz "Dziennika Bałtyckiego" - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki