Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Zakończył się jeden z najdłuższych procesów w sprawie przemytu broni. Wyrok zaskakuje

Szymon Zięba
Archiwum/ mat.policji
Zakończył się trwający od lat proces w sprawie handlu bronią na olbrzymią skalę. Według gdańskich śledczych, uzbrojenie, które miało trafić do krajów nadbałtyckich, faktycznie przerzucane było do obszarów objętych embargiem ONZ. Wartość nielegalnych ładunków w sumie oscylowała w granicach 4,5 miliona dolarów.

Główny podejrzany i - według prokuratury - mózg kontrabandy, J. D., usłyszał w marcu tego roku nieprawomocną karę roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności.

W sprawie pozostałych mężczyzn, którzy mieli być zamieszani w sprawę, zapadały nieprawomocne wyroki skazujące na kary w zawieszeniu, uniewinnienia, a także umorzenia. W związku z długotrwałym postępowaniem sądowym część zarzutów, w tym te dotyczące handlu bronią, się bowiem przedawniła. Gdańska Prokuratura Okręgowa, która sprawę prowadzi, właśnie odwołała się od wyroku.

Wpadka z makaronem

Nielegalny proceder wykryto w lipcu 1996 roku. Wówczas to na granicy łotewsko-estońskiej funkcjonariusze Straży Granicznej przechwycili transport, w którym oficjalnie miał być wyłącznie makaron.

- Pod opakowaniami z żywnością jednak znaleziono 1,6 tys. pistoletów TT. Później okazało się, że zostały one przerzucone transportem morskim na Łotwę, skąd, już drogą lądową - transportowano je do Estonii - mówi prok. Mariusz Marciniak z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.

Śledczy jest autorem aktu oskarżenia w tej sprawie, który sporządził, gdy był prokuratorem Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Jak po nitce do kłębka - nietypowy ładunek doprowadził gdańskich prokuratorów do warszawskich firm - C. i S., a te z kolei do współpracującego z nimi J. D., emerytowanego wojskowego - jak dziś słyszymy od prokuratorów - powiązanego z nieistniejącymi już Wojskowymi Służbami Informacyjnymi.

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku w 1999 roku skierowała w tej sprawie akt oskarżenia. W nim - jak mówi prok. Marciniak - zarzuciła J. D. i kilku innym osobom, związanym z przedsiębiorstwami (niektóre z nich również miały być powiązane z WSI) handel bronią, korupcję, fałszerstwa i posługiwanie się dokumentami podrobionymi albo wyłudzonymi z urzędów.
- Które zawierały nieprawdziwe informacje o rzeczywistych odbiorcach uzbrojenia - mówi prok. Marciniak.

Kanał przerzutowy

Schemat działania grupy był skomplikowany. - Na początku lat 90., po tym jak państwa nadbałtyckie odzyskały niepodległość, Polska udzielała im wsparcia, przekazując m.in. sprzęt kwatermistrzowski - tłumaczy prok. Marciniak. - W ten sposób firmy C. i S., wykorzystując zniesienie monopolu państwa na handel bronią, nawiązały kontakt z tamtejszymi ministerstwami obrony, by sprzedawać im uzbrojenie - dodaje.

Tyle że, według śledczych, broń transportowana z Polski, przez gdyński port, np. do Łotwy, trafiała w ramach "przystanku". Sam kraj był bowiem elementem kanału przerzutowego. - Faktycznie rozładowywano jakieś 5-10 proc. uzbrojenia, które trafiało do tamtejszego MON. Pozostałą broń przewożono np. do Chorwacji i do Somalii, czyli do państw, w których wówczas toczyły się konflikty domowe i z tego powodu były objęte embargiem ONZ na dostawy broni - dodaje prok. Marciniak.

Jak wynikało z danych Interpolu, część uzbrojenia znaleziono także wśród przestępców w Niemczech, Rosji, Estonii, a nawet w Japonii. Zdarzało się także, że śledczy trafiali na tę broń... wśród polskich przestępców.

Jak mówi prok. Marciniak, podejrzane spółki skupowały broń od MON i policji. Było to uzbrojenie z lat 50., którego się pozbywano w związku z wymianą na nowszy sprzęt.

W sumie - słyszymy od śledczych - w okresie od 1992 do 1996 roku z Polski w ten sposób "wypłynęło" m.in. wiele pistoletów TT, granatniki czy amunicja.

Według śledczych, pośrednikiem niektórych nielegalnych transportów był Monzer Al Kassar, terrorysta i światowy handlarz bronią.

Koncesja i dwa etapy

Od prokuratora Marciniaka słyszymy, że proceder miał dwa etapy. - Pierwszy, gdy obrót bronią dokumentowany był zagraniczną koncesją z ważną datą, i drugi, gdy ta koncesja już wygasła - precyzuje gdański śledczy.

Według prokuratury, pierwszy etap obrotu bronią przebiegał następująco: Dokumenty zezwalające na wywóz broni z Polski wystawiane były ze zgodą na transport ładunku, który w całości miał trafić na Łotwę. Z zeznań świadków wynikało natomiast, że oprócz tego, wraz z kontenerem wysyłano z Polski drugi komplet "papierów", które informowały, że uzbrojenie można "przerzucić" dalej.

- W ten sposób karabiny czy pistolety trafiały do odbiorców, do których legalny wywóz z Polski był niemożliwy - mówi prok. Mariusz Marciniak.

To jednak nie wszystko. Z prokuratorskich akt wynika, że koncesja zagranicznej spółki, z którą spółka C. obracała bronią, straciła ważność, gdyż została anulowana - choć miała aktualną datę. - Wówczas osoby z Estonii, związane z firmą A., oferowały Polakom łapówki, by na podstawie dokumentu, którego ważność w naszym kraju nie była sprawdzana pod tym kątem, dalej handlować bronią - mówi prok. Marciniak.

Po tym, gdy przekroczono datę na dokumencie, w procederze pojawia się firma S.

- I transporty uzbrojenia, ukryte w artykułach spożywczych - dopowiada gdański prokurator.
Jak wyglądał schemat? Śledczy tłumaczy: - Za pośrednictwem firmy S. z Polski wypływały dwa kontenery, doliczone do ładunku jako "opakowanie bezzwrotne". To było dziwne, bo zwykle je się wydzierżawia na czas rejsu. W tym wypadku jednak importerzy je kupowali. W jednym była broń, a w drugim za każdym razem inny towar: na przykład cukier, cebula, mąka czy makaron.

Według prokuratury, w trakcie rejsu kontenery przepakowywano, jeszcze na pełnym morzu. - I tą żywnością przykrywano broń. Artykuły spożywcze wykorzystywane były wyłącznie jako przykrywka. Z portu macierzystego statek wychodził z dwoma kontenerami, oznaczonymi w morskim liście przewozowym, nieco enigmatycznie, bo jako "rzeczy zgodne ze specyfikacją". W porcie przeznaczenia przyjmowano już natomiast na przykład dwa kontenery cebuli czy cukru, a broń z dokumentów przewozu "znikała". Przedstawiano przy rozładunku po prostu inną, zmienioną dokumentację - mówi prok. Marciniak.

Procesowy korowód

Choć prokuratura akt oskarżenia kierowała do sądu w 1999 roku, proces przez wiele lat nie mógł się rozpocząć. W efekcie długotrwałego postępowania sądowego część ze stawianych podejrzanym zarzutów przedawniła się i została umorzona. W toku postępowania zmieniał się skład sędziowski, zmarł sędzia i ławnik. Ostatecznie sprawę prowadził warszawski sąd, do którego trafiła ona z Gdańska. - Podczas procesu sąd na wniosek prokuratora trzykrotnie umarzał niektóre zarzuty z powodu przedawnienia. Chcieliśmy w ten sposób zdopingować sąd do szybszego rozpoznania sprawy. Ostatecznie, już podczas wyroku, sąd umorzył część zarzutów po raz czwarty, również z powodu przedawnienia - mówi prok. Marciniak.

Odpady

W efekcie "odpadł" zarzut dotyczący handlu bronią. To jednak nie wszystko. - Sąd uniewinnił także oskarżonych od wątku łapówek. Stwierdził, że nie można było przesłuchać świadków, którzy mieszkali za granicą, i w toku śledztwa, jeszcze w 1998 roku, zostali przesłuchani na terenie Łotwy i Estonii - mówi prok. Marciniak. - Uczestniczyli w nim obrońcy polskich oskarżonych, prawo do obrony było więc zagwarantowane. Mimo to, gdy Estonia odpowiedziała nam, że po tylu latach śledztwa nie można ustalić miejsca pobytu świadków, sąd podjął taką decyzję. Nie zdecydował, by wykorzystać ich zeznania z etapu prokuratorskiego śledztwa.

Prokurator Mariusz Marciniak wyjaśnia przy tym, że wyroki w sprawie osób z krajów bałtyckich, które zamieszane były w handel bronią, zapadły przed tym, nim polska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. - Śledztwa w Estonii, na Łotwie i w Polsce toczyły się prawidłowo. W tych dwóch pierwszych krajach wyroki sądowe zapadły szybko. W Polsce sprawne działania Prokuratury Okręgowej w Gdańsku i Urzędu Ochrony Państwa oraz międzynarodowa współpraca śledcza zostały zniweczone przez długotrwałe postępowanie sądowe, a w związku z tym umorzenia z powodu przedawnienia - mówi gdański śledczy. I kwituje: - A także przez uniewinnienia - bo po tylu latach nie zdołano przesłuchać świadków za granicą.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki