Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Zakażą profesorom z UCK konkurowania ze szpitalem o fundusze NFZ

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Prof. Janusz Moryś jest zwolennikiem zakazu konkurencji
Prof. Janusz Moryś jest zwolennikiem zakazu konkurencji Grzegorz Mehring
Władze Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego chcą wprowadzić w swoim szpitalu zakaz konkurencji. Kierownicy klinik funkcjonujących w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym nie mogliby zakładać prywatnych firm medycznych, które konkurowałyby ze szpitalem o fundusze z NFZ. W przypadku złamania tego zakazu groziłaby im utrata zatrudnienia w szpitalu.

Profesorowie gdańskiej uczelni tłumaczą - nie prowadzimy działalności konkurencyjnej, tylko wypełniamy lukę, którą zostawia UCK. Nawet gdyby szpital dostał większy kontrakt, nie będzie w stanie go wykorzystać, bo ma ograniczone możliwości.

Innego zdania są władze Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Na polecenie rektora, prof. Janusza Morysia, dyrekcja UCK sprawdza, w ilu przypadkach podczas ostatniego konkursu NFZ na szpitale mogło dojść do tego rodzaju konfliktu interesów i ile pieniędzy z tego tytułu placówka mogła stracić.

- Nasi prawnicy analizują teraz aspekty prawne takiego zakazu - tłumaczy rektor Moryś i powołuje się na pierwszy tego typu przypadek w Polsce, który się zdarzył na początku tego roku w Bydgoszczy. Według portalu Rynek Zdrowia, Jarosław Kozera, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr. A. Jurasza w Bydgoszczy, 31 grudnia wręczył prof. Stanisławowi Molskiemu, kierownikowi Kliniki Chirurgii Ogólnej i Naczyń, wypowiedzenie. Profesor stracił posadę w szpitalu, ponieważ buduje prywatną klinikę.

Na prywatnym rynku medycznym profesor działa już od 20 lat, prowadząc z żoną spółkę medyczną Eskulap, która się specjalizuje w chirurgii jednego dnia. Wkrótce przeniesie ją do nowego budynku i wówczas stanie się poważnym konkurentem szpitala publicznego. Zdaniem dyrektora Kozery, doszło tu do konfliktu interesów, gdyż prof. Molski, jako szef Kliniki Chirurgii Ogólnej i Naczyń w szpitalu publicznym, w tej samej specjalności rozwijał swoją firmę.

O konflikt interesów w UCK podejrzani są głównie zabiegowcy, czyli lekarze, którzy operują, oraz kardiolodzy i radiolodzy inwazyjni.
- Jeżeli taka konkurencja ogranicza możliwość leczenia szpitala publicznego, to jest o co kruszyć kopie - uważa prof. Jan Rogowski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii.
Profesor stworzył drugi ośrodek kardiochirurgii w prywatnym Szpitalu Swissmed. Operują w nim jego wychowankowie.

- Nawet gdyby UCK dostało na kardiochirurgię większy kontrakt, nie bylibyśmy w stanie go wykorzystać. W warunkach kliniki, w której przeszczepia się chorym serca, można wykonać ściśle określoną liczbę operacji. Dzięki oddziałowi w Swissmedzie mniej chorych umiera, czekając w kolejce - mówi prof. Rogowski.

Podobnie uważa prof. Andrzej Rynkiewicz, kierownik I Kliniki Chorób Serca i jednocześnie szef Rady Nadzorczej spółki Pomorskie Centra Kardiologiczne.
- Centra zawałowe w szpitalach w Wejherowie i Starogardzie Gdańskim nie są żadną konkurencją dla UCK - tłumaczy prof. Rynkiewicz. - Dzięki nim mieszkańcy okolicznych powiatów zyskali wreszcie szansę na uratowanie życia w przypadku zawału. Stalibyśmy się zagrożeniem dla UCK, gdyby centra wyrosły po drugiej stronie ulicy, przy której się ono znajduje.

Z Andrzejem Sokołowskim, prezesem zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Dyrekcja szpitala uniwersyteckiego w Bydgoszczy zwolniła profesora, bo wybudował prywatną klinikę, która zaczęła z nią konkurować o fundusze z Narodowego Funduszu Zdrowia. Czy miała rację?
Miała, bo to ewidentny przykład konfliktu interesów. To tak jakby założyła pani prywatną gazetę i nadal chciała pracować w "Dzienniku Bałtyckim". Żaden pracodawca się na to nie zgodzi.
Na czym jednak polega ten konflikt interesów w przypadku profesora i szpitala?
Jeżeli obie placówki walczą o kontrakt z NFZ, to profesor zawsze będzie podejrzany o to, że przygotował dla szpitala publicznego gorszą ofertę do funduszu, by przegrał, a wygrała jego prywatna firma. Poza tym pracując w obu miejscach, zawsze miałby możliwość "przełożenia" pacjenta z publicznego szpitala do prywatnego. Są sposoby, by chorego do tego zachęcić. Nigdzie na świecie, poza Mozambikiem, żaden pracodawca nie zgodzi się na taką konkurencję. Nie da się natomiast objąć zakazem konkurencji lekarzy jako pracowników najemnych. Na całym świecie, poza Francją, lekarze mogą pracować w tylu miejscach, w ilu chcą. Lekarz jest wolnym człowiekiem.
A jak jest we Francji?
Tam lekarz może pracować tylko w jednym szpitalu, ale mu za to bardzo dobrze płacą.
Czyli popiera Pan pomysł wprowadzenia zakazu konkurencji dla profesorów w UCK?
Gdyby moją firmę było stać na zatrudnienie profesora na wyłączność, to zastrzegłbym to sobie w kontrakcie. Publiczny szpital raczej nie może sobie na to pozwolić, bo przy pensji, którą mu oferuje, profesor natychmiast by mu uciekł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki