Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Zabiła, a ciało konkubenta zabetonowała w garażu?

Tomasz Słomczyński, współp. E. Oleksy
Jolanta W.-K., podejrzana o zamordowanie konkubenta, ma 50 lat. Wygląda jednak na znacznie mniej.
Jolanta W.-K., podejrzana o zamordowanie konkubenta, ma 50 lat. Wygląda jednak na znacznie mniej. fot. Tomasz Bołt
To mogły być już ostatnie w procesie przesłuchania. Oskarżona płacze i nie przyznaje się do zabójstwa.

Proces w sprawie głośnej zbrodni Jolanty W.-K. dobiega końca. Sąd kończy przesłuchiwanie świadków i biegłych. Kobieta jest oskarżona o zabójstwo Sławomira K., z którym miała dwójkę dzieci i wspólny dom. Zdaniem prokuratury Jolanta strzeliła w tył głowy mężczyzny w ich wspólnej sypialni. Następnego dnia miała wspólnie ze swoim bratem zakopać ciało w wynajętym garażu i zalać je betonem. Jak twierdzi prokurator, po kilku latach, wspólnie z kolejnym, znacznie młodszym od siebie kochankiem, wydobyte z posadzki garażu ciało przewiozła za miasto i spaliła. Niedopalone szczątki wrzuciła do rzeki.

Sławomir K., konkubent Jolanty, oficjalnie zaginął 24 lutego 2001 roku.

W czwartek w Sądzie Okręgowym w Gdańsku zeznawała jego matka.

- Ostatni raz widziałam go w styczniu 2001 roku, kiedy przyjechał do nas, żeby obejrzeć zdjęcia z wesela, na którym razem byliśmy w grudniu 2000 - mówiła przez łzy matka Sławomira K. - Powiedział wówczas: "Mamo, co ja sobie narobiłem". Powiedział, że musi się rozstać z Jolantą, że dłużej tak być nie może.

W tym czasie, tj. na przełomie lat 2000 i 2001, Jolanta coraz częściej przebywała w wynajętym mieszkaniu przy ul. Starowiejskiej w Gdyni - w pobliżu jej sklepu z odzieżą w Batorym. Do momentu aresztowania, tj. do 12 grudnia, mieszkał z nią Daniel H., który wczoraj również zeznawał przed sądem. W sumie, jak stwierdził, spędził w kryminale 10 lat ("z różnych wyroków"), w 14 zakładach karnych i aresztach.

Dwa fakty - rozpad związku między Sławomirem i Jolantą oraz aresztowanie - są przypuszczalnymi motywami zbrodni. Po pierwsze - Jolanta mogła bać się utraty części ich znacznego majątku w przypadku rozstania (m.in. dom z ogrodem w Sopocie), po drugie - aresztowanie kochanka, Daniela H., mogło nastąpić na skutek doniesienia Sławomira K. Wówczas, obok kwestii majątkowych, motywem byłaby zemsta.

1 marca 2001 roku Jolanta zgłosiła na policji zaginięcie swojego konkubenta, Sławomira K.
- Najpierw dowiedziałam się o tym od koleżanki, tego samego dnia Jola do mnie przyszła z dziećmi - mówiła matka Sławomira - miała skaleczoną dłoń. Ręce jej się trzęsły. Pokazała mi pierścionek, który rzekomo dostała od Sławka jako pierścionek zaręczynowy. Mówiła, że planują ślub.

Wówczas, zdaniem prokuratury, Sławomir K. już nie żył, jego ciało spoczywało w posadzce garażu. Policja prowadziła dochodzenie w sprawie jego zaginięcia - zgodnie z doniesieniem Jolanty.
Dalszą część historii opisuje prokuratura w akcie oskarżenia.

Wiosną 2002 roku młodszy o 20 lat Wojciech, z którym Jolanta wdaje się w kolejny romans, pomaga jej rozkuć posadzkę garażu, przenieść ciało i spalić je. Tajemnicę chowa w sobie przez cztery lata. W 2006 roku idzie na policję i opowiada o tym, w czym sam brał udział. Osobą, która potwierdza te zeznania, jest była przyjaciółka Jolanty, która wysłuchała opowieści o zbrodni od niej samej.
W międzyczasie Jolanta zniknęła, zostawiając w Sopocie dom. Jak się okazało, przebywała w Las Vegas z młodszą córką, gdzie związała się z Polakiem. Polskie organy ścigania wysłały za nią międzynarodowy list gończy. Trafiła do polskiego aresztu w połowie maja 2009. Ruszył proces.
Wczoraj oprócz świadków zeznawali biegli psychiatrzy.

- Oskarżona nie jest chora psychicznie ani upośledzona umysłowo - mówiła jedna z biegłych. - Stwierdziliśmy za to szereg cech zaburzeń osobowości, m.in. tendencje do przedstawiania się w jak najlepszym świetle i do zachowań teatralnych, zdolności manipulacyjne, egocentryzm, brak wyraźnego poczucia lęku, zaburzenia uczuciowości wyższej, nieliczenie się z uczuciami innych i skłonności do ich obwiniania. Zaburzenia nie są jednak na tyle głębokie, by miały wpływ na poczytalność oskarżonej.

Gdy biegła wskazywała na przyczyny wymienionych zaburzeń, wśród nich alkoholizm ojca, wczesna śmierć matki, a później babci, Jolanta wycierała chusteczką łzy.

- Osobowość oskarżonej od dzieciństwa nie rozwijała się harmonijnie. Miała zakłócone poczucie bezpieczeństwa i wartości. To wszystko utrudniało jej relacje społeczne - stwierdziła biegła.
Jolancie grozi dożywocie. Nie przyznaje się do popełnienia zbrodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki