Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Za więź z matką trafił do pogotowia opiekuńczego

Dorota Abramowicz
Janek nadal czeka na decyzję sądu. I  jeszcze będzie czekał
Janek nadal czeka na decyzję sądu. I jeszcze będzie czekał G.Mehring
Chociaż maksymalnie pobyt dziecka w pogotowiu opiekuńczym powinien trwać nie dłużej, niż 3 miesiące (w wyjątkowych sytuacjach przedłuża się go do pół roku), 9-letni Janek czeka już rok w placówce przy ul. Leczkowa w Gdańsku na decyzję sądu. I będzie czekać jeszcze co najmniej dwa miesiące.

- Nadal toczy się sprawa co do opieki nad chłopcem , jest też wniosek jego babci, dotyczący powierzenia dziecka jej pieczy- potwierdza Rafał Terlecki, wiceprezes Sądu Okręgowego w Gdańsku. - Termin rozprawy wyznaczono na 29 września i jeśli nie zajdą niespodziewane okoliczności, sąd podejmie wówczas decyzję.

- To skandal - twierdzi Danuta Peszka, znajoma babci Janka. - Chłopiec jest po dziecięcym porażeniu mózgowym, miewa ataki i zaburzenia zachowania. Jednak to co zafundował mu sąd, jest karygodne. Janek bardzo tęskni za matką i jest w ośrodku głęboko nieszczęśliwy. Zawiadomiłam o sprawie rzecznika praw dziecka.

Janek ze starszym bratem Pawłem i młodszym Karolem jest wychowywany przez samotną matkę. Pani Iza nie pije, nie używa narkotyków, mieszka w czystym mieszkaniu na gdańskiej Oruni. Ze względu na dzieci, pracuje dorywczo. Finansowo pomaga jej babcia chłopców, szanowana księgowa dorabiająca do wysokiej emerytury w jednym z gdańskich przedsiębiorstw.
Latem ub.r. Jaś miał atak, po którym uciekł z mieszkania babci w piżamie. Babcia szukała wnuka najpierw sama, potem zawiadomiła policję. Dziecko znaleziono i odstawiono do pogotowia na ul. Leczkowa.

- Początkowo próbowano mnie oskarżyć o pobicie Jasia, ale okazało się, że to bzdura - opowiada babcia. - Teraz skoncentrowano się na córce. Wysłany przez sąd kurator ma np. pretensję o psa, który ma pomóc przy rehabilitacji Jasia... Zadeklarowałam przed sądem, że zajmę się wnukiem i mogę przejąć za niego odpowiedzialność. Wszystko po to, by nie cierpiał rozdzielony z rodziną.
Podczas pobytu w placówce Jaś kilkakrotnie trafiał do szpitala. - Chętnie przed sądem powiem, co myślę o krzywdzie, jaką robi się, rozdzielając Jasia z mamą! - mówi gastroenterolog dziecięcy z kliniki pediatrii w Pomorskim Centrum Traumatologii, opiekujący się chłopcem. - Sprawy zdrowotne udało się opanować, gorzej z zaburzeniami zachowania. Jaś bardzo źle reagował na nieobecność matki, bał się powrotu do placówki. Kiedy mama przychodziła, a starała się często bywać przy dziecku, było o wiele lepiej.

Podobną opinię sporządził na potrzeby sądu Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny i psycholog Daria Bogucka. Inaczej patrzą na sprawę psycholodzy z Leczkowa i kurator. Jednym z argumentów za zatrzymaniem chłopca w pogotowiu jest jego... nienaturalna więź z matką i jej szkodliwa nadopiekuńczość.

- Sprawa jest złożona - twierdzi Grzegorz Barczewski, dyrektor pogotowia opiekuńczego. - Pobyt dziecka w placówce nie powinien trwać tak długo, ale sąd ma wątpliwości ze względu na postawę matki. Lepiej więc wszystko rozważyć, niż podejmować decyzję szybko, ale pochopnie. Po przebadaniu Jasia okazało się, że jego sytuacja zdrowotna nie jest taka zła, jak przedstawiała pani Iza. Czasem miłość może dziecko krzywdzić.

Pani Iza odpowiada: - Starałam się o zapewnienie mu najlepszej opieki lekarsko-rehabilitacyjnej. Nie krzywdzę synka, ja go kocham. Potwornie boję się, że najpierw odbiorą mi Jasia, a potem pozostałe dzieci- płacze.

Michał Karczewski, dzielnicowy z Oruni, zna rodzinę pani Izy. - Dzieci są dobrze ubrane, w domu też nie ma się do czego przyczepić - mówi. - Poznałem wiele rodzin, w których jest gorsza sytuacja. Oczywiście przydałoby się kobiecie wsparcie, terapia, asystent rodzinny, ale nie widzę powodu, by jej zabierać dzieci.

Takiego powodu nie widzi także Ewa Zając, kierownik Wydziału Pomocy Dziecku i Rodzinie w gdańskim MOPS.

- Naszym celem jest doprowadzenie do powrotu Jasia do domu - stwierdza krótko. - Nie wolno rozbijać rodziny. Tu nie chodzi o walkę z matką, która nie ma żadnych nałogów, ale może mieć zaburzone widzenie rzeczywistości.

Matka i babcia Jasia zgodziły się na współpracę. Elżbieta Omiecińska, koordynatorka MOPS tłumaczy, że w tym przypadku niezbędna jest praca z całą rodziną, w której uczestniczyć będzie także psycholog. Docelowo rodzina Izy otrzyma też wsparcie asystenta rodzinnego.
- Stale zawiadamiamy sąd o postępach, które robi mama - dodaje Ewa Zając. - Środowisko jest monitorowane przez pracownika socjalnego.

Ostatnio sąd rodzinny zgodził się, by Jaś mógł czasowo, pod pieczą babci, opuścić pogotowie. Bawi się z braćmi i psem, może przytulić się do mamy. Do pogotowia musi wrócić 12 sierpnia.
Dane Jasia i jego bliskich zostały zmienione

Czytaj także:Sprawa Piotrusia - Kubusia: Dziecko zostaje z ojcem!

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki