Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Wywłaszczeni właściciele działek żądają odsetek

Anna Werońska
Odsetki od odszkodowań za wywłaszczenie, na które od trzech miesięcy czekają właściciele terenów przeznaczonych pod budowę Nowej Łódzkiej, rosną każdego dnia o kolejne tysiące zł. Kilkanaście osób szykuje się już do skierowania sprawy na drogę sądową.

- Za każdy dzień zwłoki należy mi się około 5 tys. złotych - mówi pan Marcin, właściciel jednej z działek. - To kwota wynikająca z wysokości odszkodowania, na jakie czekam. Mam już zebrany komplet dokumentów i zamierzam walczyć o pieniądze, które mi się należą.

Problem zaczął się, gdy pod koniec września od decyzji wojewody o wywłaszczeniu odwołał się do ministra infrastruktury dzierżawca jednej z wywłaszczanych działek, który od 40 lat prowadził na niej hodowlę lisów. Choć nie był stroną w sprawie i wcześniej otrzymał nakaz eksmisji, wypłaty odszkodowań zostały wstrzymane.

Od tego czasu Urząd Wojewódzki w Gdańsku wymienia się pismami z Ministerstwem Infrastruktury, nie zachowując ustawowych terminów, a mieszkańcy, choć żyją w niepewności, codziennie doliczają sobie kolejną pulę pieniędzy za opóźnienie.

- Właściciele mogą wystąpić na drogę cywilną i żądać odsetek sięgających nawet 12 proc. wartości działki w skali roku - tłumaczy prawnik reprezentujący jednego z właścicieli. - Oba urzędy albo grają na zwłokę, albo są zarządzane przez osoby, które nie potrafią zorganizować pracy w taki sposób, by spełniać wymogi ustawowe.

W jednym z oficjalnych pism Wydział Geodezji Urzędu Miejskiego w Gdańsku poinformował właścicieli o nowym "terminie załatwienia sprawy - 31 maja 2011 r.". Jeśli faktycznie potrwa to tak długo i większość właścicieli działek zawalczy o pieniądze, odsetki mogą sięgnąć nawet kilku milionów złotych. O tym, czy zapłaci je wojewoda czy ministerstwo, zadecyduje sąd.

Odwołanie hodowcy lisów, które wpłynęło 20 września, Urząd Wojewódzki przesłał do resortu dopiero 26 października. Okazało się jednak, że dokumentacja nie jest kompletna, więc ministerstwo przesłało wniosek z powrotem do wojewody, ale dopiero w połowie grudnia, przekraczając dopuszczalny 30-dniowy czas na rozpatrzenie odwołania o 20 dni.

- Minister infrastruktury wezwał wojewodę pomorskiego do usunięcia braków w przesłanej dokumentacji w terminie 7 dni od daty doręczenia wezwania - informuje Zbigniew Przybysz z Biura Informacji i Promocji Ministerstwa Infrastruktury. - Wojewoda nie zastosował się do wezwania, a to uniemożliwia rozpatrzenie sprawy.

Pracownicy urzędu twierdzą jednak, że to oni czekają na ruch ministerstwa. - Nie możemy wypłacić właścicielom pieniędzy bez ostatecznej decyzji ministerstwa - mówi Jarosław Maciejewski z biura prasowego UW w Gdańsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki