Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Spór o wieżę w oliwskim lesie

Tomasz Słomczyński
Kiedyś wskazywała drogę pilotom. Dziś zapomniana może skończyć na składowisku złomu. Ale są tacy, którzy nie chcą na to pozwolić.

Wydawałoby się, że to zwykła metalowa wieża. Jednak ma w sobie coś, co skłania wielu ludzi do energicznej postawy w jej obronie. Co to jest? Obrońcy wieży ze śmiechem sami siebie nazywają "wieżącymi". Mówią, że to coś, co skłania ich do obrony metalowego obiektu, to sentyment i przekonanie o rzeczywistej wartości zabytku. Wieżę nazywają zabytkiem techniki. Znajduje się ona w lesie w pobliżu skrzyżowania ul. Bażyńskiego z Wita Stwosza. Powstała w latach pięćdziesiątych. Służyła do nawigacji dla samolotów. Starsi mieszkańcy Oliwy pamiętają czerwone światełko, które wieczorami zawisało nad linią lasu. Pomagała samolotom, bo też wystartować z lotniska na Zaspie w kierunku zachodnim nie było łatwo. Samoloty musiały szybko osiągać znaczną wysokość, żeby przelecieć nad wzgórzami porośniętymi lasem.

Dlatego też wieża była potrzebna - ostrzegała pilotów, orientowała ich, żeby nie lecieli zbyt nisko. Tak było kiedyś. A dziś? Od wielu lat jest nikomu niepotrzebna. Z takiego założenia wyszli pracownicy Zarządu Dróg i Zieleni. Postanowili ją rozebrać, zamówili dokumentację techniczną rozbiórki. Zapłacili za nią 22 tys. zł. Te informacje zelektryzowały niektórych mieszkańców Oliwy. Na internetowym forum wolneforumgdansk.pl porozumiała się grupa ludzi, którzy zaczęli protestować przeciw likwidacji oliwskiej wieży. Wkrótce Stowarzyszenie Miłośników Podziemnych Zabytków Trójmiasta "Gertruda" wystosowało pismo do ZDiZ, w którym udowadnia się, że wieża powinna dalej funkcjonować w oliwskim lesie. We wtorkowy wieczór z inicjatywy Radia Gdańsk w pobliżu wieży spotkali się protestujący "wieżący" z przedstawicielem ZDiZ. Argumentacja ZDiZ jest następująca: wieża zagraża bezpieczeństwu. Stosunkowo łatwo na nią wejść, można z niej spaść. Nie jest przystosowana do ruchu turystycznego. Andrzej Strug, który wypowiadał się w imieniu "wieżących", kontrargumentował, że przecież jest wiele obiektów, z których można spaść i nikt nie myśli o ich likwidacji. Czy ktoś wycina las? Przecież z drzewa też można spaść. Czy ktoś likwiduje Tatry? Chodzenie po nich może być szalenie niebezpieczne. - Również z Pachołka można spaść, jeśli ktoś się postara. Jeśli nasza wieża nie jest przystosowana do ruchu turystycznego, to trzeba wywiesić tabliczkę z napisem, że wchodzenie na nią nie jest bezpieczne i że każdy to robi na własną odpowiedzialność. Nawet w Oliwie niewielu wie o jej istnieniu - mówi.

Kto dziś wchodzi na wieżę? Na spotkanie przyszli Aldona i Janusz. - Lubimy się tam wspinać. To jest element naszego lasu. Chcemy mieć możliwość spojrzenia na Gdańsk z tej perspektywy. Rzeczywiście, widok z wieży jest imponujący, szczególnie wieczorem, kiedy miasto mieni się kolorami świateł. Oktawiusz Zaręba fotografuje Gdańsk od lat. - Nie ma wielu miejsc, z których można popatrzeć na Gdańsk, w tle widząc morze. Dla fotografa takie miejsce, jak nasza wieża, jest ważne. Taką panoramę możemy znaleźć na Górze Gradowej, Pachołku i tu. Dlatego nie chcę, żeby likwidować jedno z trzech takich miejsc w Gdańsku.
Henryk Chorążewicz reprezentuje Zarząd Dróg i Zieleni. - Staraliśmy się znaleźć właściciela wieży. Okazało się, że jest niczyja. Stoi na gruncie, który jest w naszym zarządzie. Niestety, nie udało nam się zainteresować potencjalnych inwestorów, którzy mogliby zabezpieczyć i wykorzystać w jakiś sposób ten obiekt.

- Co się stanie z wieżą? Co teraz zamierzacie? - Andrzej Strug pyta wprost Chorążewicza. - Na razie działania zostały wstrzymane - odpowiada reprezentant ZDiZ. - Wciąż szukamy kogoś, kto zabezpieczy obiekt i zdecyduje się go przejąć. Słowo "zabezpieczy" wywołuje niepokój wśród "wieżących". - Czy "zabezpieczyć" to znaczy zamknąć, uniemożliwić wchodzenie na nią? - pyta Andrzej Strug. I dodaje: - My też szukamy osób lub instytucji, które mogłyby zorganizować jakieś działania na wieży. Ale warunkiem jest udostępnianie jej dla zwiedzających. W końcu Chorążewicz przyznaje, że kiedy zrobiło się głośno o oliwskiej wieży, zgłosiła się do ZDiZ jedna z firm telekomunikacyjnych. - Rozmawiamy, ale to etap wstępny. Reprezentant firmy musi rozpoznać temat. Wyraził zainteresowanie, ale decyzje jeszcze nie zapadły. Na wieść o tym obrońcy wieży natychmiast zaproponowali spotkanie trójstronne. - Tylko żeby nie było tak, że zostanie zablokowana możliwość wchodzenia na nią - zastrzegają. Chorążewicz potakuje ze zrozumieniem. Spotkanie dobiega końca. Coraz częściej pada słowo "kompromis" w sprawie wieży, która staje się coraz bardziej niezwykła.

Gdynia też ma kłopot

Joanna Grajter, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Gdyni:

- Wieża widokowa na Witominie na razie będzie stała, jak stoi.
Zdajemy sobie sprawę, że jest zdewastowana. Nie jesteśmy jednak w stanie zapewnić jej ochrony przed wandalami. Znajduje się w lesie, nie postawimy tam przecież strażnika. Mamy nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto się nią zaopiekuje, tak jak stało się to w przypadku dwóch pozostałych gdyńskich wież. Jedna z nich znajduje się na górze Donas, druga w Kolibkach. Obydwie są teraz w zarządzie firm telekomunikacyjnych. Miasto postawiło warunek przy wydawaniu pozwolenia na użytkowanie: mają być udostępniane zwiedzającym. Można podziwiać z nich panoramę Gdyni od marca do października. W zimie ze względów bezpieczeństwa są zamykane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki