Nadal jednak na niewiele przydaje się pasażerom stojącym na przystankach. Zamiast wyświetlać rzeczywisty czas przyjazdu autobusów i tramwajów, większość tablic pokazuje czas rozkładowy, czyli ten, który i tak widnieje na papierowym rozkładzie jazdy.
Brak bieżących informacji o godzinach przyjazdu to wina niedziałających nadajników GPS w pojazdach.
- Sprawdzamy, co jest powodem tego, że nie wszystkie pojazdy są widoczne w SIP-ie. Od początku roku wysyłamy coraz więcej kontroli - mówi Dobaczewski.
Z ustaleń ZTM wynika, że przyczyny są dwie. Pierwsza - to łatwa do wyeliminowania usterka nadajnika. Gorzej z drugim powodem.
- Nie wszyscy kierowcy logują się do systemu, chociaż taki obowiązek spoczywa na każdym z nich - wyjaśnia dyrektor ZTM. - Na szczęście mamy podstawy prawne, by nakładać kary za takie postępowanie - dodaje.
Jeśli więc okaże się, że kierowca pojazdu nie jest zalogowany, ZTM może wystawić właścicielowi autobusu lub tramwaju karę w wysokości ceny najdroższego biletu miesięcznego (w tej chwili 107 zł). Od połowy lutego takich kar wystawiono już kilkadziesiąt.
- Nie ma limitu na dzienną liczbę kar. Jeśli złapiemy kogoś na tym, że celowo nie włączył GPS, upominamy go i nakładamy karę. Po pewnym czasie sprawdzamy pojazd jeszcze raz i w razie potrzeby wystawiamy karę ponownie - tłumaczy Dobaczewski.
Grzywny dostali już wszyscy przewoźnicy - zarówno Zakład Komunikacji Miejskiej, Warbus, jak i PKS Gdańsk. A ZTM podkreśla, że w sprawie GPS-ów nie odpuści.
- Nadajniki ma ponad 90 proc. całej gdańskiej floty. Zależy nam, żeby działały nie tylko ze względu na pasażerów. Nie mamy centrali ruchu, więc System Informacji Pasażerskiej, który pokazuje, gdzie znajdują się pojazdy przewoźników, to nasze jedyne narzędzie kontroli ich pracy - przyznaje dyrektor ZTM.
Tablice działają lepiej, ale końca rocznego sporu między miastem a wykonawcą SIP nie widać. ZTM przyznaje, że ta współpraca nie układa się najlepiej. Gdańsk nie chce wypłacić firmie Emtal pełnej sumy za zbudowane SIP-u, czyli 4 mln zł.
Jako powód podaje niedotrzymanie terminu oddania systemu do użytku. Zdaniem miasta, opóźnienie to wina wykonawcy, a zdaniem wykonawcy - wina miasta.
Emtal zaległych pieniędzy (czyli co najmniej 2 mln zł) chce domagać się na drodze sądowej.
- Poprosiliśmy o pomoc kancelarię adwokacką, w ciągu kilku tygodni podejmiemy decyzję w sprawie pozwu. Próbowaliśmy prowadzić mediacje z miastem, ale bez rezultatu - mówi Waldemar Rokicki, prezes firmy Emtal.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?