Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Ratownik dostał pieniądze na leki od prezydenta Adamowicza

Kamila Grzenkowska
- Nie spodziewałem się takiej reakcji - mówi Jakub Matys
- Nie spodziewałem się takiej reakcji - mówi Jakub Matys Grzegorz Mehring
2,5 tys. zł - taką sumę przekazał w piątek prezydent Gdańska Paweł Adamowicz na leki dla ratownika medycznego, Jakuba Matysa.

To szczęśliwy finał sprawy, o której kilkakrotnie informowaliśmy na łamach "Polski Dziennika Bałtyckiego". 23-letni pracownik gdańskiego pogotowia, ratując życie człowieka zarażonego wirusem HIV, sam został narażony na zakażenie. Musiał w związku z tym natychmiast przyjąć leki antyretrowirusowe, które mogą zahamować rozwój wirusa. Kiedy się zgłosił do szpitala, dowiedział się jednak, że musi sam zapłacić za leki, ponieważ nie jest pracownikiem etatowym pogotowia.

Przypadek gdańskiego ratownika wywołał dyskusje w środowisku medycznym, ale poruszył także czytelników i znajomych Jakuba.
- Po ukazaniu się artykułu odezwali się do mnie nawet dawni koledzy, z którymi już nie pracuję. Nie spodziewałem się takiego odzewu - przyznał Jakub Matys.

Wiele osób zaproponowało mu pomoc. Producent leku bezpłatnie przekazał lek ratownikowi, dzięki czemu młody mężczyzna mógł zwrócić pożyczony preparat ze szpitala zakaźnego w Gdańsku. Matys zapowiedział też, że kiedy otrzyma pomoc od państwa, odda pieniądze, które dostał od miasta.

Prezydent Adamowicz stwierdził, że nie będzie to konieczne.
- Przyznać jednak trzeba, że ta sytuacja jest absurdalna. Po raz kolejny jako gmina wyręczamy państwo. To jednak sprawa wyjątkowa i nie mogliśmy przejść obok niej obojętnie - przyznał Adamowicz.
Prezydent życzył też młodemu ratownikowi, aby stał się "kroplą, która drąży kamień" i przyczynił się do zmiany przepisów prawnych.

Jakub Matys podczas intubacji nieprzytomnego narkomana został "zalany" jego treścią żołądkową. Dostała się ona do ust ratującego. Ratownik zgłosił się do szpitala, aby przyjąć odpowiednie leki, ale dowiedział się, że musi za nie zapłacić... 5 tys. zł. Gdyby się zaraził wirusem prywatnie, np. poprzez kontakt płciowy z nosicielem HIV, za lekarstwa zapłaciłby budżet państwa.

Miejska Stacja Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku, w której pracuje na kontrakcie Jakub, zatrudnia w podobny sposób 90 lekarzy i ratowników medycznych. Każdy z nich codziennie narażony jest na groźbę zakażenia, niektórzy byli już zmuszeni szukać pieniędzy na drogie leki.
Znowelizowana przez Sejm i obowiązująca od stycznia br. ustawa o chorobach zakaźnych mówi jednoznacznie - za profilaktyczne leczenie lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, policjantów zagrożonych w czasie pracy zakażeniem HIV płaci pracodawca lub osoba zlecająca pracę.

Pół biedy, jeśli pracodawcą jest szpital lub przychodnia. Gorzej, gdy pacjentem zajmuje się pracownik kontraktowy. Pozostali pacjenci dostają leki za darmo.
Kuba Matys będzie przyjmował leki co najmniej do końca lipca. W sierpniu się okaże, czy został zarażony wirusem HIV.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki