Gdańsk: Pracował na PGE Arenie. Nie dostał wypłaty

Łukasz Kłos
Grzegorz Mehring
- Pracowałem dwa miesiące, nieraz na wysokości kilkudziesięciu metrów, nieraz też w nocy, a dostałem zaledwie część wynagrodzenia - skarży się Roman Kieszek, z zawodu monter. Latem 2010 r. spawał w Gdańsku 66-tonowe wręgi dźwigające dach PGE Areny. Pracował dla Metal Spawu z siedzibą w Łapinie (później spółka przeniosła się pod Przywidz).

- Pracowałem od 8 czerwca, ale umowę otrzymałem z datą 12 czerwca. Według niej za dwa miesiące pracy powinienem otrzymać 5 tys. zł. Do tego kilkaset złotych ekwiwalentu za urlop - tłumaczy. - Szef podał termin wypłaty, ale nigdy go nie dotrzymał. Gdy upominałem się o pieniądze, dał mi tylko 200 zł zaliczki. To żaden pieniądz za taką pracę...

Pan Roman udał się więc do dyrektora Hydrobudowy, głównego wykonawcy budowy stadionu. Po jego interwencji miał otrzymać kolejne 1,5 tys. zł.

Michalczewski wygrał kolejną rundę sporu

- Ale to już wszystko, co dostałem. Mój były pracodawca jest mi winny 3,3 tys. zł i ok. 600 zł za niewykorzystany urlop - mówi Kieszek.

Płacowe roszczenia to nie wszystkie grzechy, które spawacz zarzuca swojemu szefowi:

- Podczas pracy w oko wbił mi się opiłek metalu. Musiałem pojechać do szpitala. Tam sprawdzono, że nie mam opłaconego ubezpieczenia i za zabieg musiałem zapłacić z własnej kieszeni.

Z ówczesnym pracodawcą pana Romana nie sposób się skontaktować. Metal Spaw to niewielka spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Założycielem, jedynym właścicielem, a zarazem prezesem był Bronisław B. "Był", bowiem tuż po zakończeniu zlecenia przy gdańskim stadionie sprzedał wszystkie udziały innej osobie.

Wołoszański zajmie się oblężeniem Malborka

W lipcu ubiegłego roku, gdy opisywaliśmy podobny problem pracownika Metal Spawu, Bronisław B. tak tłumaczył problemy z wypłatą wynagrodzeń:

- Muszę przyznać, że sytuacja trochę mnie przerosła. Zainwestowałem w szkolenia, sprzęt i odzież dla pracowników i zabrakło płynności finansowej.

Mimo złożonej wówczas obietnicy uregulowania zaległości, pan Roman do dziś nie otrzymał zaległej części wynagrodzenia. Dlatego zdecydował się skierować sprawę do sądu. Wyznaczono już pierwszy termin rozprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

T
Tadeusz
Niektóre przypadłości psychiczne są uleczalne-wasza choroba to przypadek beznadziejny.
M
MiRy
Tekst Kornela Makuszyńskiego (f-ty)

W Pacanowie kozy kują
więc Koziołek, mądra głowa,
błąka się po całym świecie,
aby dojść do Pacanowa.

Właśnie nową zaczął podróż,
by ją skończyć w Pacanowie.
A co przeżył i co widział
"tekst poniższy" Wam opowie.

Dryfujące z miejsca na miejsce spółki spod "Pacanowa" mogą tak właśnie płacić.
To częściowo przyczyna Polskiego Cudu Gospodarczego
Firma nie bankrutuje, jej oferta jest nie do pobicia, bezrobocia nie ma (optymizm statystyk)
a i pracownik też coś ma z tego (przy założeniu że się nie poskarży)
a Rząd cieszy się ze łzami w oczach niespotykanym w Europie wzrostem PKB.

Jeśli zaczyna się skarżenie cała piramida zaczyna się trząść.
Nasz dzielny waligóra z podobnym sobie wyrwidębem wyłamując się
z niepisanych zasad Polskiego Cudu Gospodarczego może doprowadzić
"Pacanowskie" spółki do bankructwa.
Ich szefowie na widok wyciągniętej ręki po sprawiedliwą zapłatę
wyciągają swoją z pustym portfelem aby za chwilę oddalić się pośpiesznie
swoim luksusowym samochodem.

Czy to znaczy że PGE arena buduje się z niewolniczej pracy
tak jak kiedyś zbudowano Koloseum ?
Najlepiej odpowiedzieli by na to pytanie ci którzy nie otrzymali na chleb i wodę.
Nazwa dla PGE arena „Koloseum” miałaby tu wymiar nie tylko symboliczny
dla tracących życie w wypadkach i ginących finansowo gladiatorów XXI wieku.
MiRy
a
antyklerykał
ŻĄDAM ROZDZIAŁU PAŃSTWA OD KOŚCIOŁA ! ... KLER - WYNOCHA Z ŻYCIA PUBLICZNEGO !
p
purple
niby dlaczego miał dostać ? niech leci do bolka-wałęsy, ten mu wypłaci 100+300 mln zł i do drugiej japonii wyśle !!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki
Dodaj ogłoszenie