Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Od 3 lat żyją bez prądu. Energa zwleka z podłączeniem linii energetycznej

Anna Mizera-Nowicka
P. Świderski
Gdy zapadła decyzja o budowie południowej obwodnicy Gdańska, musieli opuścić swój dotychczasowy dom, bo kolidował z realizacją inwestycji. Miasto zaproponowało im inną działkę, podpisali umowę i rozpoczęli budowę domu, tyle że... bez prądu. Dzisiaj żyją jak jaskiniowcy. Budują bez piły, betoniarki, a za lodówkę służy im dziura w ziemi.

Bez lodówki, ciepłej wody, ogrzewania, a wieczorami przy świecach żyje od trzech lat rodzina Makarewiczów z Gdańska Oruni. Ich sąsiedzi, państwo Kobylarzowie, nie wytrzymali i swoją linię energetyczną wybudowali na własną rękę. Kosztowało ich to ponad osiem tys. zł.

- Teraz Energa nalicza nam opłaty - żali się Tomasz Kobylarz. - Mimo, że trzy lata temu podpisaliśmy z nimi umowę, wpłaciliśmy kilka tysięcy złotych zaliczki i już dawno powinni nam wybudować normalną linię energetyczną.

Aneta i Tomasz Kobylarzowie mówią, że nie mieli problemów, dopóki nie zapadła decyzja o budowie południowej obwodnicy Gdańska. Musieli opuścić swój dotychczasowy dom, bo kolidował z realizacją inwestycji.

- Miasto zaproponowało nam działkę kawałek dalej. Obiecywano nam takie same warunki - mówi Tomasz Kobylarz. - Prezydent Gdańska szybko wydał wszelkie decyzje, także te dotyczące budowy linii energetycznej. Podpisaliśmy z Energą stosowną umowę. My zobowiązaliśmy się do szybkiego wybudowania domu, oni - do dostarczenia nam prądu. Ale Energa do dziś nie wywiązała się z zawartej umowy.

By jakoś żyć, tymczasową linię pan Tomasz wybudował sam. Kłopot w tym, że instalacja nie działa jak należy - ciągle występują spadki napięcia, zdarza się też, że się zrywa.

- Wszystko muszę naprawiać na własną rękę, za swoje pieniądze. A pracownicy Energi przychodzą spisywać licznik - gorzko się śmieje Tomasz Kobylarz. I po chwili dodaje: - My jeszcze jakoś sobie radzimy. Gorzej ma sąsiad, pan Włodzimierz Makarewicz. Jego rodzina żyje bez prądu. Jak jaskiniowcy.

Makarewiczowie kupili od Kobylarzów fragment ich nowej działki.
- Pochodzę z Gdańska, ale gdy poznałem żonę wyjechałem z nią do Lublina. Po jej śmierci postanowiłem, że wracam do Gdańska. Wszystkie pieniądze zainwestowałem w tę działkę - Włodzimierz Makarewicz ma łzy w oczach. - Na własne oczy widziałem przecież, że obok jest transformator, stoją słupy energetyczne, wystarczy puścić kabel. Pan Tomasz Kobylarz pokazywał mi wszystkie zgody na budowę linii energetycznej i zaświadczenie, że wpłacił odpowiednią zaliczkę. Nawet do głowy mi nie przyszło, że Energa nie podłączy mi prądu.

Pan Włodzimierz, jego syn i synowa budują dom własnymi rękoma. Bez mechanicznej piły, betoniarki i wszystkiego, co działa na prąd. - Mamy lodówkę, ale od trzech lat stoi na działce nieużywana. Pewnie już się zepsuła. Pralka tak samo - opowiada mężczyzna.

Pokazuje wykopaną w ziemi dziurę z wodą. To "lodówka", w której trzyma żywność. Maksymalnie dwa, trzy dni, by się nie zepsuła.
Makarewiczowie przyznają, że boją się zimy(...)

Pracownicy Energi Operatora zapewniają, że to nie ich wina, że dwie gdańskie rodziny muszą sobie radzić w ten sposób. - W przypadku przyłącza pana Tomasza Kobylarza projektant nie uzyskał zgody na realizację prac od osób, przez których działkę miała przebiegać zaprojektowana sieć. Zgodę taką udało się uzyskać dopiero po długotrwałych negocjacjach, w których pomagaliśmy - podkreśla Paweł Janiak, specjalista ds. komunikacji w Enerdze Operatorze SA. - O wszystkich wydarzeniach związanych z pracami oraz o negocjacjach Tomasz Kobylarz informowany był na bieżąco zarówno przez projektanta, jak i przez naszych pracowników.

Pan Tomasz tłumaczeń Energi nawet nie chce słuchać. - Kto i kiedy mnie informował? Nie przypominam sobie. A pan Makarewicz już niejedne buty schodził i ciągle go tylko odsyłają z kwitkiem - mówi z rozgoryczeniem. - My już przestajemy wierzyć, że ktoś sobie o nas przypomni.

Przedstawiciele Energi Operatora zapewniają, że wszystko zmierza w dobrym kierunku i gdańszczanie wkrótce powinni mieć prąd. - Projekt przyłącza ma być niebawem złożony przez projektanta w Rejonie Dystrybucji w Gdańsku. Wtedy będziemy mogli niezwłocznie przystąpić do prac wykonawczych - podkreśla Paweł Janiak. - Wpłacone [przez pana Tomasza - red.] pieniądze stanowią zaliczkę na poczet opłaty za przyłączenie i obniżą koszt końcowy przyłącza.

Na nasze pytania, kiedy dokładnie rodziny Kobylarzów oraz Makarewiczów mogą liczyć na podłączenie energii, Janiak odpowiada: - Ponieważ zależy nam na jak najszybszym podłączeniu pana Tomasza Kobylarza, prace rozpoczniemy niezwłocznie po otrzymaniu projektu od projektanta.

- Znów nas zbywają - nie ma wątpliwości pan Włodzimierz.

Na dobre wiadomości czeka też pan Makarewicz. Czeka na telefon, ale zastrzega, że nie zawsze ma aparat przy sobie. - Czasem synowa komórkę bierze do pracy - wyjaśnia. - Gdzieś przecież musi ją naładować.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki