Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Nie-Boska nowoczesność. Przed premierą w teatrze Wybrzeże

Jarosław Zalesiński
Adam Nalepa: - Znalazłem miejsce na okrzyk "Galilaee, vicisti"
Adam Nalepa: - Znalazłem miejsce na okrzyk "Galilaee, vicisti" Grzegorz Mehring
W niedzielę na Dużej Scenie teatru Wybrzeże w Gdańsku odbędzie się premiera "Nie-Boskiej komedii" Zygmunta Krasińskiego. Przedstawienie reżyseruje Adam Nalepa.

Z Adamem Nalepą rozmawia Jarosław Zalesiński**
"Nie-Boska" w polskich teatrach grana jest teraz sporadycznie. Dlaczego? **
Sam wieszcz powiedział, że jego dzieło bardzo trudno jest wystawiać. Nie napisał sztuki dla teatru, tylko do czytania przy kominku. I to się potwierdza.

Może powodem jest też to, że wielkie społeczne rewolucje zbankrutowały. Po co więc wracać do "Nie-Boskiej"?
Bo jest w niej wiele innych tematów. To, o czym mówi "Nie-Boska", tkwi w nas także dzisiaj. Pytania o dom, ojczyznę, o pochodzenie. Zdradzę, że dodaliśmy pewne teksty, ale także Zygmunta Krasińskiego. Na przykład z "Podziemi weneckich" pochodzi wspaniała scena, kiedy Henryk wędruje tak naprawdę przez piekło z Dantem. To również mamy w sobie. Świat zrobił się tak szybki, nikt nie zwraca na nikogo uwagi, każdy gdzieś goni.

Kiedy Pankracy mówi w "Nie-Boskiej", że stworzą teraz człowieka całkowicie od nowa, mówi jak człowiek nowoczesny, a nie tylko rewolucjonista.

Absolutnie. To mnie zafascynowało, kiedy po raz pierwszy pół roku temu przeczytałem "Nie-Boską komedię"...

Jak to po raz pierwszy? Wagarował Pan w szkole?
W Niemczech, gdzie się wychowałem, poznawałem w szkole Goethego i Schillera. Przeczytałem teraz "Nie-Boską" po raz pierwszy i zafascynowało mnie, że Henryk, główny bohater, stał się dzisiaj trochę antybohaterem, broniącym jakiegoś zrujnowanego porządku.

Prapremiera spektaklu "Nie-Boska komedia" w teatrze Wybrzeże (ZDJĘCIA)

A Pankracy stałby się bohaterem pozytywnym?

U Krasińskiego jest oczywiście od początku obsadzony negatywnie, jako przechrzta i burzyciel świata. Ale, jak pan zauważył, idea, że trzeba zawsze pójść krok dalej, że trzeba stwarzać coś nowego, pozwalając upaść czemuś, co chyli się ku upadkowi, jest naszym dzisiejszym sposobem myślenia.

Dla Pankracego ma Pan więcej sympatii niż dla Henryka?
To mnie nawet trochę przeraziło. Ale przede wszystkim stwierdziłem, że to tekst bardzo aktualny i o nas. Tylko nie wiedziałem jeszcze, jak to ugryźć. Zacząłem się zastanawiać, czy nie pokazać tych dwóch ludzi jako postacie bardzo do siebie podobne.

?
Ekstremalnie inne w swoich wypowiedziach i w stawianych celach, ale bardzo podobne w tym, jak te cele realizują.

Niszcząc wokół siebie innych ludzi? Henryk zniszczył nie tylko swój dom, także obrońców okopów Świętej Trójcy poprowadził do klęski.

A jego śmierć w finale jest prześmieszna. Kiczowata, niepotrzebna. Henryk rzuca się ze skały, otwierają się niebiosa i w różowej chmurce pojawia się jakieś zbawienie. Jak to odczytać dzisiaj?

W kluczu religijnym.

Wie pan, premiera początkowo planowana była przed wyborami. I okazało się, że konflikt Henryka i Pankracego zaczynał brzmieć politycznie, jakby była mowa o dwóch zderzających się ze sobą partiach.

Okopy Świętej Trójcy jako Krakowskie Przedmieście...
Tego właśnie chciałem uniknąć. Gdzieś to pobrzmiewa, ale uważam, obserwując teraz Polskę, że chodzi w tym wszystkim o szerszy wymiar religijności.
Okrzyk "Galilaee, vicisti" pada w Pańskim przedstawieniu. Niektórzy woleli go wykreślać.
Chciałem, by ten okrzyk padł i bardzo się ucieszyłem, kiedy znalazłem na to miejsce. Nie zamyka on sztuki, ale znajduje się blisko końca.

Co to znaczy "szerszy wymiar religijności"?

Henryk mówi: żyjmy w tym świecie, takim jaki on jest, niebo przyjdzie później. A Pankracy głosi: nie, niebo ma być tutaj, zniszczmy wszystko, a siebie zróbmy bogami.

A wymiar domu, prywatności, jest dla Pana w "Nie-Boskiej ważny?
Bardzo ważny, bo według mnie kieruje Henrykiem w jego późniejszej walce. Długo zastanawiałem się, dlaczego właściwie Henryk idzie na tę wojnę. Ładnym powodem, który przywróciłby mi tego bohatera romantycznego, byłoby to, że ten człowiek pisze swoje dzieła, ale one są puste, ponieważ on sam niczego nie przeżywa. Skrył się w domku i udaje życie rodzinne.

Czytaj również: Gdynia: "Rock'n'Roll" w Teatrze Miejskim (RECENZJA)

Nikogo nie kochasz - tak mówi do niego Muza.
No właśnie. Dopiero kiedy umiera Maria, zaczyna coś odczuwać. Serce mu krwawi i może o tym pisać, wchodząc w świat emocji. Jest takie piękne miejsce, kiedy Maria mówi do Henryka: Pokaż mi gwiazdy, pokaż mi bitwę. Po jej śmierci to właśnie się w nim uruchamia.

Budzą się w nim emocje, a emocje to życie?
Tak. Dramat, który powstaje na końcu, to właśnie dramat życia. Czy to dramat napisany, czy nienapisany - o tym też chciałem w tym przedstawieniu opowiedzieć. W pierwszej części mamy fragmenty, mówiące o tym, jak trudno jest Henrykowi i wszystkim naokoło wypowiedzieć jakieś słowo. A jak trudno jest pracować z językiem Krasińskiego - to już dodam od siebie.

No proszę, tyle ciekawych problemów w jednym dramacie. Czemu ta "Nie-Boska" praktycznie nie jest dzisiaj grana?

Ponieważ sam wieszcz powiedział, że to nie jest dramat dla teatru (śmiech).

Wielki konkurs Dziennika Bałtyckiego. WYGRAJ Mieszkanie za czytanie!

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki