Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Jak zmienia się Wrzeszcz i jego główna arteria - aleja Grunwaldzka?

Tomasz Słomczyński
Skrzyżowanie Grunwaldzka - Słowackiego - Kościuszki w ubiegły piątek. Chyba żaden fragment Wrzeszcza nie przeszedł takich zmian.
Skrzyżowanie Grunwaldzka - Słowackiego - Kościuszki w ubiegły piątek. Chyba żaden fragment Wrzeszcza nie przeszedł takich zmian. fot. maciej kosycarz/kfp
Prawie wszystko tu jest nowe. Skrzyżowanie, którego budowa kosztowała wielu kierowców wiele nerwów. Lekcja cierpliwości, bezczynne godziny spędzone w samochodzie się opłaciły. Mamy wygodne skrzyżowanie ważnych dla organizmu miejskiego krwiobiegów - Grunwaldzkiej, Słowackiego i Kościuszki. Wokół też wiele się zmieniło.

Lidla wybudowali tu w 2004 roku na miejscu zabytkowego spichlerza. Wówczas rozpętała się mała burza. Wojewoda sprzymierzył się z konserwatorem zabytków przeciw miastu. Radny PO zgłosił sprawę do prokuratury. Pod wnioskiem podpisywali się mieszkańcy. Pawilon miał nawiązywać do dawnej architektury. Być może wykształcone profesorskie oko dostrzega owe nawiązania. Gołym okiem ich jednak nie widać. Chociaż... Przynajmniej dach nie jest płaski i zamiast blachy mamy "ceglaną" elewację.

Pod supermarketem próbuję zaczepiać ludzi z wózkami i czuję się jak wariat. Klienci myślą o swoich, jeszcze pustych, lodówkach. Wzruszają ramionami, kiedy pytam o to, jak wspominają ten fragment miasta sprzed budowy supermarketu. Cóż, trzeba wycofać się do świątyni znajdującej się po drugiej stronie ul. Kościuszki.

- Jak zjeżdżałam z ul. Słowackiego w Grunwaldzką, zawsze przed oczami miałam fabrykę cukierków - pani Regina wskazuje ręką na Galerię Bałtycką. - Potem - nagle dziura. Wyburzyli Fazera, mieli stawiać Galerię. Mieszkańcy czuli się, jakby naraz znaleźli się w zupełnie innym miejscu. "Otworzył się" zupełnie nieznany widok. Czasem było widać morze. Na krótko. Chwilę później już stał gmach Galerii.

Wewnątrz świątyni handlu klienci jakby skrojeni na miarę eleganckiego wnętrza.

Chodzą, patrzą, kupują. Wśród nich kobieta podziwiająca sufit. Ubrana jakoś inaczej, jak za chwilę się okaże, jest absolwentką gdańskiej ASP. Z miejsca reporter zaczyna czuć z nią więź, jak to między wariatami. - Mam pod nosem showroom - Sabina zajmuje się zawodowo aranżacją wnętrz. - Ogólnie przychodzenie tutaj nie sprawia mi szczególnej przyjemności. Jestem tu zawodowo. Podpatruję zastosowania różnych materiałów.

Sabina wskazuje na posadzkę. Setki tysięcy klientów wytarły płytki, pojawia się szara smuga w miejscu, w którym wchodzi się do sklepu.

- To wiele mi mówi o wytrzymałości takiego materiału.

Rzeczywiście, trudno o lepszy poligon dla wytrzymałości np. podłogi. Marcin Łukasiewicz, dyrektor Galerii Bałtyckiej, informuje: norma dzienna to 25 tys. ludzi. Przed świętami nawet 50 tys. klientów.
Sabina wpada tu najwyżej na szybką kawę w ciągu dnia w celach zawodowych. Przyznaje, że w sumie dobrze, że powstał tu taki obiekt. Wcześniej stała tu fabryka słodyczy, dalej spichlerz, ale... Trudno dziś wydobyć jakiekolwiek wspomnienia związane z tymi miejscami. Ot, były - i tyle.

- Galeria przywróciła Wrzeszczowi tę część miasta. Wcześniej nikt nie zachodził w tę stronę - mówi. - Tak jakby nagle dzielnica się powiększyła. Zdaniem artystki to dobrze, że we Wrzeszczu są dwa centra handlowe.

- Przestrzeń dzielnicy wydaje się teraz bardziej zorganizowana. Została domknięta Galerią od strony Oliwy.

Przed Galerią placyk. Na nim ludzie stoją, na coś lub kogoś czekają. Jednak ciekawiej wydaje się być po drugiej stronie skrzyżowania. Tam idzie pan Marek z szybą.

- Niosę ją do szklarza. A do Galerii Bałtyckiej ja nie chodzę, chodzi tam tylko moja żona. Realizuje w ten sposób swoje pasje zakupowe i "oglądawcze". - Pan Marek chętnie odpowiada na dziwne pytania, a reporter się cieszy, że w końcu spotkał "prawdziwego tubylca".

- Czy się cieszę, że powstała Galeria Bałtycka? - pan Marek intensywnie myśli. - Tak, w sumie tak. Dlatego, że na skutek jej powstania szczezł Manhattan.

- Kiedy w Manhattanie zaczęły znikać sklepy, nagle znalazło się tam miejsce na coś, co się teraz nazywa Delikatesy Sztuki.

Pan Marek nigdy do nich nie wchodził. Dlatego, że zawsze czuł się onieśmielony.

- Zawsze tam pusto. I pewnie trzeba rozmawiać o sztuce. A ja co? Ja prosty człowiek jestem, co ja mogę wiedzieć o sztuce?

Pan Marek niesie szybę do przycięcia na miarę. Powstanie z niej wielkanocny witraż. Reporter jest zdezorientowany wywodem, nie bardzo rozumie, jaki jest związek między powstaniem Galerii i Delikatesami Sztuki w Manhattanie.

- No bo jak pan pyta, czy się cieszę, że powstała Galeria Bałtycka, to panu mówię: dzięki niej znalazło się miejsce na sztukę w Manhattanie.

Człowiek z szybą znika za rogiem. Ten fragment miasta żyje swoim nowym rytmem. Już bez spichlerza i fabryki cukierków. Dobrze zamknąć oczy i posłuchać. Czerwone światło, tramwaj, piesi, zielone światło, samochody, tramwaj, piesi...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki