Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Gaz i kajdanki za przejście na czerwonym świetle? Straż miejska przekroczyła uprawnienia?

Szymon Zięba
Anna Szałkowska
Chcieli skuć go kajdankami, użyli gazu pieprzowego i zamknęli w ciasnym samochodzie. Gdańszczanin Janusz Iwański opowiada, że został potraktowany przez strażników miejskich jak groźny przestępca, podczas gdy jego jedynym przewinieniem - jak twierdzi - było... przejście przez jezdnię na czerwonym świetle.

Do zdarzenia doszło we wtorek, w godzinach porannych, nieopodal parku oliwskiego w Gdańsku. Pan Janusz, z wykształcenia budowlaniec, który - jak podkreśla- nigdy nie był karany i cieszy się dobrą opinią, feralnego dnia szedł do banku. W pośpiechu - relacjonuje mężczyzna - przeciął pobliskie przejście dla pieszych. Po drugiej stronie ulicy czekali na niego funkcjonariusze Straży Miejskiej.

- Zapytali, czy wiem, że przeszedłem "na czerwonym" - opowiada Janusz Iwański. - Następnie poprosili o dowód osobisty.
Kiedy okazało się, że mężczyzna nie ma przy sobie dokumentu, strażnicy mieli stać się opryskliwi. -Zapytali o to, gdzie pracuję. Wyjaśniłem im, że tymczasowo nie posiadam stałego zatrudnienia. Tuż po tym agresywnie odciągnęli mnie na bok, na trawnik. Ja domagałem się wezwania policji, oni również stwierdzili, że należy zawiadomić funkcjonariuszy - tłumaczy pan Janusz.

Wtedy jednak wydarzenia- według relacji naszego rozmówcy - przybrały niebezpieczny obrót. Strażnicy bowiem próbowali... skuć go kajdankami, choć - jak ten podkreśla - ani w głowie mu była ucieczka, czy agresywne zachowanie.
- Chciałem poczekać na radiowóz, jestem spokojnym człowiekiem i nigdy w życiu nie zaatakowałbym funkcjonariusza na służbie, poza tym przeszedłem na czerwonym świetle, to zwykłe wykroczenie, więc po co miałbym uciekać? - dopytuje Janusz Iwański.

Tymczasem - jak opowiada mężczyzna - dwóch strażników miejskich próbowało powalić go na ziemię i obezwładnić. W wyniku szamotaniny odniósł liczne obrażenia. Strażnicy postanowili użyć gazu pieprzowego.

- Trafili mnie w usta, gaz dostał się do dróg oddechowych, zacząłem się dusić. Dostałem też w oczy - denerwuje się i wyjaśnia, że dopiero po potraktowaniu gazem i zapewnieniu, że na miejscu zjawią się policjanci, pozwolił zamknąć się w radiowozie Straży Miejskiej. - Tyle, że trafiłem do "bagażnika", niewielkiego, nieklimatyzowanego i przegrzanego pomieszczenia, gdzie bez dopływu powietrza spędziłem kilka, może kilkanaście minut. Dusiłem się, a strażnicy tylko podpatrywali jak łapię powietrze - opowiada.

Mężczyzna został wypuszczony z radiowozu straży dopiero po przyjeździe policji. - Policjanci przyjechali na miejsce i na prośbę funkcjonariuszy straży, ustalili dane personalne mężczyzny - informuje mł.asp. Aleksandra Siewert z zespołu prasowego Komendy Miejskie Policji w Gdańsku. I dodaje: - Strażnicy stwierdzili, że mężczyzna naruszył ich nietykalność cielesną i złożyli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

Wersję naszego rozmówcy potwierdza jeden ze świadków zdarzenia. - To wyglądało strasznie. Ten pan był kopany po nogach, strażnicy chcieli go przewrócić. Potem na siłę wrzucili go do radiowozu. Bałem się podejść, nie chciałem się wtrącać. Po wszystkim podszedłem do pana Janusza, powiedziałem mu, że mogę poświadczyć, że wszystko widziałem. Pan Janusz się raczej bronił, nie był agresywny, to raczej strażnicy byli agresywni - opowiada pan Dariusz (nazwisko do wiadomości redakcji).

Dziś Janusz Iwański wylicza skutki spotkania ze strażnikami miejskimi. - Poplamiona koszula, oderwane guziki, widoczne ślady na spodniach, najprawdopodobniej od ocierania się kolanami i butami pracowników straży miejskiej w miejscu zdarzenia, sińce przy kostkach nóg i nieznaczny niedowład rąk, powstały wskutek wykręcenia... - wymienia i dodaje, że wciąż ma problemy z oczami po potraktowaniu go gazem pieprzowym. - Żyję w Gdańsku 50 lat i nigdy nie zdarzyła mi się podobna sytuacja! - podkreśla.

Czy funkcjonariusze SM podjęli interwencję współmierną do zachowania zatrzymanego gdańszczanina? -Formalnie zastosowanie kajdanek i gazu pieprzowego jest możliwe, ale to sytuacja wyjątkowa, kiedy jest to uzasadnione zachowaniem danej osoby - tłumaczy mecenas Jacek Potulski. - Natomiast zamknięcie człowieka w dusznym, gorącym "bagażniku" może stanowić zagrożenie zdrowia czy życia i jest w ogóle niedopuszczalne - podkreśla prawnik i zastrzega, że jeżeli relacja mężczyzny się potwierdzi, to doszło w tym przypadku do poważnego naruszenia prawa, a może nawet i przestępstwa.

[email protected]

Na drugiej stronie prezentujemy oświadczenie Straży Miejskiej w Gdańsku dotyczące opisywanej interwencji

Oświadczenie Straży Miejskiej w Gdańsku:

"Podstawą interwencji strażników miejskich wobec pana Iwańskiego podjętej 9 lipca o godzinie 9.30 przy ulicy Opata Rybińskiego było wykroczenie z Art. 92 § 1 niestosowanie się do znaków, czy sygnałów drogowych dotyczących ruchu pieszych.

Pan Iwański został poinformowany przez strażników, że popełnił wykroczenie oraz poproszony o okazanie dowodu tożsamości. Pan Iwański oświadczył, że nie posiada dokumentów, odmówił również podania swoich danych osobowych. Strażnicy poinformowali pana Iwańskiego, że musi poczekać na przybycie patrolu policji, który ustali jego tożsamość. Pan Iwański zignorował polecenie strażników i zaczął oddalać się z miejsca interwencji. W związku z koniecznością uniemożliwienia sprawcy wykroczenia oddalenia się z miejsca zdarzenia jeden ze strażników chwycił go za ramię. Pan Iwański uderzył ręką funkcjonariusza w głowę naruszając tym samym nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego podczas podejmowania przez niego interwencji na rzecz ochrony porządku publicznego.

Zaczął też lżyć i pluć na strażników. W związku z powyższym strażnicy użyli środki przymusu bezpośredniego w postaci chwytów obezwładniających. Niestety nie uspokoiło to pana Iwańskiego, zaczął on kopać strażników po nogach. Ponowne został ostrzeżony przez funkcjonariuszy, że jeżeli się nie uspokoi to zostaną zastosowane wobec niego inne środki przymusu bezpośredniego. Z racji, że pan Iwański stawał się coraz bardziej agresywny – użyto gazu pieprzowego a następnie kajdanek.

Z uwagi na stale nasilające się agresywne zachowanie pan Iwański został umieszczony w klatce radiowozu, gdzie pozostawał do czasu przybycia patrolu policji, który ustalił tożsamość pana Iwańskiego i przekazał jego dane osobowe strażnikom. Następnie na miejsce dotarła karetka pogotowia. Przybyły lekarz dokonał badania i stwierdził, że pan Iwański nie potrzebuje żadnej pomocy medycznej. Pan Iwański został poinformowany, że straż miejska skieruje wniosek o ukaranie do Sądu Rejonowego z Art. 92§1 KW oraz złoży doniesienie o popełnieniu czynu zabronionego z Art. 222 KK naruszenie nietykalności funkcjonariusza. Po udzieleniu powyższych informacji pan Iwański został wypuszczony z radiowozu."

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki