Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Gammakamera wykrywa wiele chorób, m.in. tarczycy

J.Gromadzka-Anzelewicz
G. Mehring
Po blisko czterech latach pracy na zwolnionych obrotach pełną parą ruszył Zakład Medycyny Nuklearnej w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. Świeżo wyremontowany i wyposażony w supergammakamerę, służyć będzie pacjentom z całego Pomorza.

Specjalistycznych badań oraz terapii z wykorzystaniem izotopów promieniotwórczych potrzebuje rocznie kilkanaście tysięcy chorych z naszego regionu, przede wszystkim cierpiących na nowotwory złośliwe. Niestety, z powodu niskiego kontraktu z NFZ na pomoc nowo otwartej placówki liczyć może tylko część potrzebujących.

Śmiesznie niski kontrakt dostała też na przyszły rok inna pracownia Zakładu Medycyny Nuklearnej, w której stoi aparat PET. Władze Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego wysłały już ostry protest w tej sprawie do minister zdrowia Ewy Kopacz i prezesa NFZ Jacka Paszkiewicza. Apelują w nim o zwiększenie kontraktu na badania PET.

Główną przyczyną drastycznego ograniczenia badań i zabiegów z zakresu medycyny nuklearnej przed kilkoma laty była finansowa zapaść Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego.

- Dwie stare gammakamery pamiętały początek lat 90., w magazynach brakowało już do nich części zamiennych - wspomina prof. Piotr Lass, kierownik Zakładu Medycyny Nuklearnej. Poszły więc na złom. Za 3,8 mln zł z funduszy unijnych, zdobytych z poparciem Urzędu Marszałkowskiego, ich miejsce zajęła bardzo nowoczesna gammakamera sprzężona z tomografem komputerowym. - Gammakamera wykorzystuje izotopy promieniotwórcze do badań diagnostycznych, dzięki TK metoda jest dwukrotnie bardziej czuła. Z uwagi na ogromną liczbę zachorowań na raka na Pomorzu ma to ogromne znaczenie - blisko 70 procent badań na gammakamerze dotyczy pacjentów onkologicznych.

- Najczęściej wykonywane badanie to tak zwana scyntygrafia kości, czyli izotopowe badanie całego szkieletu, pozwalające wykryć przerzuty raka - mówi prof. Lass. Powodują one ciągły i bardzo uciążliwy ból. Za pomocą izotopów można je nie tylko wykryć, ale i - podając je dożylnie - uwolnić chorego od cierpienia na okres od 3, 4 do nawet 14 miesięcy.

Gammakamera oddaje też nieocenione usługi w diagnostyce schorzeń nerek (zwłaszcza zakażeń dróg moczowych) u dzieci. Służy też do rozpoznawania chorób tarczycy, z którą na Pomorzu ma problem co czwarta kobieta. Z ponad 20 rodzajów izotopowych terapii najpopularniejsza jest właśnie kuracja radiojodem nadczynności tarczycy. Leczy ją radykalnie, a chory unika zabiegu operacyjnego.

W niedalekiej przyszłości prof. Lass zamierza też wykorzystywać gammakamerę do oceny serca pacjenta po zawale oraz badań mózgu w diagnostyce schorzeń otępiennych (chorobie Alzheimera). Jeśli tylko uda się pozyskać więcej pieniędzy z funduszu, Zakład Medycyny Nuklearnej w UCK chce też wrócić do zabiegów izotopowego leczenia wysięków stawowych. To często ostatnia nadzieja dla pacjentów cierpiących na RZS, czyli reumatoidalne zapalenie stawów. A bywa, że i dla sportowców, którzy się dorobili wysięków po urazach.

Zakład jest teraz nie tylko świetnie wyposażony, ale i po remoncie. Dzięki temu wreszcie spełnia wymagania Państwowej Agencji Atomistyki.

Władze GUMed poskarżyły się na NFZ do minister zdrowia

Z prof. Januszem Morysiem, rektorem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Ten rok obfitował w inwestycje dla Zakładu Medycyny Nuklearnej tak bardzo potrzebne pacjentom z Pomorza. Wpierw aparat PET, teraz gammakamera...
Aparat PET spędza nam sen z powiek. Ministerstwo Zdrowia wydało na jego zakup 8,5 miliona złotych, 3,5 miliona - na budowę specjalnego bunkra dla PET, dołożyła uczelnia. Wygląda na to, że te pieniądze wyrzucono w błoto.

Dlaczego?
Ponieważ kontrakt, który przyznał nam pomorski oddział NFZ na przyszły rok, pozwoli na użytkowanie tego aparatu tylko raz w tygodniu. Przez pozostałe dni tygodnia aparat będzie stał bezużytecznie. W tym roku, po uruchomieniu PET w czerwcu fundusz przyznał nam środki, które pozwalały na badania pacjentów dwa razy w tygodniu, tłumacząc, że to na początek, czyli na okres rozruchu. Tak więc najnowsza decyzja funduszu jest dla nas absolutnie niezrozumiała.

Poskarżyliście się minister zdrowia?
Wysłaliśmy do minister Ewy Kopacz stosowne dokumenty, pokazując absurdalną sytuację, w jakiej się znalazł PET na Pomorzu. Kontrakt, jaki otrzymaliśmy z NFZ, jest najniższy w kraju. Badania możemy wykonywać raz w tygodniu, ale fundusz wymaga, by personel był w pracowni przez pięć dni. Czy to nie kolejny absurd?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki