Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Film Wima Wendersa na finał Bałtyckich Spotkań Teatrów Tańca

Gabriela Pewińska
Obraz Wima Wendersa to fragmenty najlepszych przedstawień Piny Bausch
Obraz Wima Wendersa to fragmenty najlepszych przedstawień Piny Bausch materiały promocyjne
To film o miłości do tańca. To film o miłości do ludzi. To film o miłości do życia ze wszystkim, co owo życie niesie, także bólem, nawet śmiercią.

"Pina" to też hołd dla przyjaźni. Z fascynującą już kolejne pokolenia artystów, charyzmatyczną niemiecką tancerką i choreografką Piną Bausch przyjaźnił się Wim Wenders wiele lat. Od wielu lat planował też zatrzymać w kadrze jej teatr, ją samą. Pinę na scenie. Pinę w życiu. W tańcu. W jej własnym, inspirującym ciele. W jej otwartym umyśle. W bezgranicznej, nieprzeciętnej wyobraźni. Ponoć oboje szukali odpowiedniej formy, by sfilmować jej niepowtarzalne spektakle. I ponoć dopiero technika 3D przekonała Pinę, że filmowy trójwymiar odda na ekranie całą głębię tej sztuki. Że przeniesie nas z kinowego fotela na widownię jej teatru, że pozwoli na tej widowni zasiadać nam jeszcze wiele razy, choćby nawet teatr Piny przestał istnieć. Obraz Wendersa to fragmenty najlepszych przedstawień Piny Bausch, w tym oklaskiwanego na całym świecie "Café Müller" czy głośnego "Święta wiosny". Ale to też opowieść o czułości i wrażliwości. Ukłon w stronę sztuki i hołd dla tych, którym sztuka wypełnia całe życie.

Bałtyckie Spotkania Teatrów Tańca: "Czekając na" Izadory Weiss

"Nie obchodzi mnie, jak poruszają się ludzie. Obchodzi mnie to, co ludzi porusza" - mawiała zmarła dwa lata temu choreografka. Jej tancerze na ekranie wydają się być zwykłymi ludźmi, ich ciała wcale nieheroiczne, wcale nieidealne, ruch czasem wręcz bezładny, nawet żałosny, jakiś nieporadny, ale płonie w tych ciałach ogień, którego nie sposób ugasić. Jeden z tancerzy wspomina swoje pierwsze dni w teatrze Piny Bausch. Pamięta, jak bardzo czuł się zagubiony, przerażony. I pewnego dnia ona powiedziała mu: Tańcz dla miłości! To była najlepsza lekcja, jaką usłyszał w życiu. Tak jakby w jej teatrze tańczyło się sercem. Bo też jest teatr Piny Bausch eksplozją uczuć i emocji. A ciało? Nie liczy się? Jest ułudą. Na tej scenie co brzydkie, może stać się piękne. Co piękne - piekielne, przerażające, odrażające.

Reżyser przenosi tancerzy Piny na ulice, do wagonu miejskiej kolejki, na ruchliwe rondo, na łąkę, nad rzekę i skały nad przepaścią. Miasto z jego nieprzewidywalnością, smutkiem, samotnością, ale i natura z jej radością i zmysłowością, ziemia, woda, zieleń musiały inspirować choreografkę, w filmie Wendersa stały się dla tancerzy sceną, na której poruszają się tak, jakby byli jej przypisani . Stali się jej częścią, tak samo jak byli częścią Piny - tej, która, jak twierdzą, powołała ich do życia.

Gdańsk: Bałtyckie Spotkania Teatrów Tańca w Operze Bałtyckiej

Film Wendersa to delikatna i cicha opowieść, niewiele tu słów. Główną rolę reżyser powierzył gestom i krokom. Uczuciom. Wrażeniom. Kolorom. Obrazom. Wzruszenie wywołuje w nas obraz człowieka tańcem proszącego o pomoc, gestem błagającego o miłość. Patrzymy na te sceny z czułością. Z wdzięcznością, że dane nam jest żyć w czasie, gdy taniec staje się tak ważny. W końcu, jak mówi Pina w ostatniej scenie: Tańczcie, tańczcie! Inaczej wszyscy jesteśmy zgubieni!

Seans uwieńczył organizowane przez Operę Bałtycką Bałtyckie Spotkania Teatrów Tańca.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki