- Oględziny mogą potrwać kilka dni - mówi Ewa Brudzińska, prokurator z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa, prowadzącej śledztwo ws. pożaru.
ROZMOWA z policjantem, który pierwszy zauważył pożar i zatrzymał ruch na ul. Jana z Kolna
Biegli ustalą, czy były prawidłowo składowane i czy hala posiadała odpowiednie instalacje i zabezpieczenia, m.in. przeciwpożarowe.
- Hala posiadała wszystkie wymagane przy tego typu produkcji instalacje i zabezpieczenia - wyjaśnia Ewa Stachurska, rzecznik prasowy Sunreef Yachts. - Wielokrotnie przechodziła kontrole.
Także w poniedziałek stocznia rozpocznie odbudowę spalonych jachtów. W czwartkowym pożarze spłonęło pięć luksusowych łodzi na różnych etapach produkcji i dwie formy do ich budowy.
CZYTAJ TAKŻE:
Stocznia Sunreef Yachts rozpoczyna odbudowę spalonych jachtów
Pożar w hali produkcyjnej Sunreef Yachts
Zdjęcia z produkcji luksusowych jachtów w stoczni Sunreef Yachts
Projekty luksusowych jachtów ze stoczni Sunreef Yachts
Zatrzymali samochody i tramwaje jadące obok płonącej stoczniowej hali
Rozmowa ze st. aspirantem Arkadiuszem Kotarskim z Komisariatu Policji w Gdańsku Nowym Porcie
Kiedy Pan zauważył, że stocznia płonie?
Jechaliśmy na Suchanino z kolegą, młodszym aspirantem Grzegorzem Borkiem, nieoznakowanym radiowozem, obydwaj po cywilnemu. Gdy byliśmy blisko hali, zauważyliśmy w jej wnętrzu niewielki ogień. Zatrzymaliśmy się i połączyliśmy z dyżurnym, powiadamiając o zdarzeniu.
Nie baliście się, że wasz pojazd też może się zapalić, że dojdzie do wybuchu chemikaliów?
Początkowo ogień nie był duży. Potem jednak pożar się rozprzestrzeniał. Zdawaliśmy sobie sprawę, co w tej hali się produkuje, co może się palić i jakie mogą być tego konsekwencje. Wtedy jednak nie było czasu na strach. Robiliśmy wszystko niemal mechaniczne. Trwało to około pół godziny, w takich okolicznościach człowiek nie myśli o strachu, działa jakby z automatu.
St. aspirant Arkadiusz Kotarski. Fot. K. Netka
Co zrobiliście?
Radiowozem zablokowaliśmy część ulicy Jana z Kolna na kierunku ruchu z Gdańska do Nowego Portu - na pasie bliższym płonącej hali. Postawiliśmy migającego koguta na dachu i zatrzymywaliśmy samochody nadjeżdżające od strony Śródmieścia. Już było słychać wybuchy w hali...
Jak reagowali kierowcy?
Próbowali omijać radiowóz, nie bardzo chcieli się dostosowywać do naszych poleceń. Byliśmy bowiem w ubraniach cywilnych.
Kierujący nie widzieli, że się pali w stoczni, tuż przy ulicy?
Jadący od strony Gdańska wtedy nie mogli pożaru zauważyć, bo z początku ogień był niewielki.
A co mogłoby się stać, gdyby was nie posłuchali?
Wkrótce doszło do bardzo silnych wybuchów. Na jezdnię poleciały kawałki szyb.
Chwilę wcześniej zatrzymaliśmy tramwaj jadący z centrum Gdańska. Tory wiodą bardzo blisko hali, która płonęła. Motornicza też nie widziała płomieni, pytała więc, czy jeszcze zdąży przejechać. Nie zdążyła, a dodatkowo na naszą prośbę poleciła, by pasażerowie wysiedli i odeszli na bezpieczną odległość. Płomienie, czyste, bez dymu, sięgały już wyżej niż dach hali, który się wcześniej zawalił.
Uratowaliście ludzi w samochodach i w tramwaju. Ile osób wam to zawdzięcza?
Potem mówiono, że w tramwaju było około 40 pasażerów.
Czy często się Panu zdarzają w pracy takie akcje konieczności nagłego działania?
W policji pracuję od 1995 roku. Dotychczas pracowałem w różnych warunkach; zwykle kończyło się na napisaniu notatki służbowej i dalszych postępowaniach typowo naszych, zawodowych. Ta sprawa została nagłośniona...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?