Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: 33 razy oszukali metodą "na wnuczka". Zostali skazani

Szymon Zięba
W środę Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał dwóch mężczyzn winnym 33 zarzucanych im oszustw. Według sądu, skazani działali w "zorganizowanym związku przestępczym".

Mężczyźni zostali skazani zostali za 33 oszustwa oraz udział w zorganizowanym związku przestępczym: Zygmunt Ł. na karę łączną 4 lat i 2 miesięcy pozbawienia wolności, Łukasz T. na karę łączną 3 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności - tłumaczy sędzia Tomasz Adamski z gdańskiego Sądu Okręgowego.

Sąd orzekł również w ośmiu przypadkach o obowiązku naprawienia szkody na rzecz pokrzywdzonych - jak wyjaśnia sędzia - oraz zasądził powództwo cywilne w jednym przypadku.

Dwóm mężczyznom, zatrzymanym pod koniec marca 2011 roku, postawiono w sumie 33 zarzuty. - 32 spośród nich dotyczą dokonania bądź usiłowania dokonania wyłudzeń sposobem "na wnuczka" - wyjaśnia jeden ze śledczych z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa. - Ostatni zarzut dotyczy działania w zorganizowanym związku, mającym na celu popełnianie przestępstw.

Ostatecznie - tylko na samym Pomorzu, jak wyjaśnia prok. Maciej Chełstowski z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa - szajka wyłudziła ponad 100 tys. zł. Według ustaleń śledczych około 15 osób uwierzyło w historię "wnuczków". Natomiast liczba prób wyłudzeń mogła iść nawet w setki. Przestępcy mieli bowiem działać na terenie Gdańska, Gdyni, Gorzowa Wielkopolskiego i Poznania.

Mimo że w ręce policji wpadło dwóch członków szajki, śledczy podejrzewają, że działająca od lutego do marca 2011 roku grupa liczyła co najmniej cztery osoby. Jak wyjaśniają kryminalni - może o tym świadczyć sposób postępowania bandytów. Ten natomiast odbiega od "tradycyjnego" naciągania, wykorzystywanego najczęściej przez "wnuczków".

Oszustwo składało się z kilku etapów. W zależności od tego, jak szybko potencjalna ofiara złapała przynętę, naciągacze decydowali, czy brnąć dalej w przekręt, czy odłożyć słuchawkę.

Jak wyjaśniają śledczy, dzwoniących zawsze było dwóch. Jeden, który zarzucał "wabik" w postaci historii o dawno zapomnianym krewnym, który potrzebuje pieniędzy na nieruchomość oferowaną po atrakcyjnej cenie. Drugi natomiast kontrolował przebieg rozmowy. W odpowiednim momencie włączał się bowiem jako "notariusz", uwiarygadniając wersję "wnuczka".

Oszuści, żeby zmylić kryminalnych, depczących im po piętach, dzwonili zawsze z innego miasta: - Z ofiarą z Gdyni kontaktowali się będąc np. w Poznaniu - wyjaśnia jeden z funkcjonariuszy, zajmujących się sprawą.

Jeżeli "cel" przestępców wyczuwał próbę oszustwa, naciągacze przystępowali do trzeciego etapu. Tuż po telefonie od "notariusza", zidentyfikowanego przez ofiarę jako oszusta, do tej samej osoby odzywał się "policjant". - Podszywający się pod funkcjonariusza naciągacz wyjaśniał ofierze, że mundurowi wiedzą o próbie wyłudzenia "na wnuczka" - wyjaśnia prokurator Chełstowski. - Prosił, aby pomóc w śledztwie i przekazać oszustowi pieniądze, wtedy do akcji mieli wkroczyć policjanci - opowiada funkcjonariusz. - Oczywiście na miejscu zamiast policji pojawiał się oszust i znikał z przekazanymi pieniędzmi.

Wyrok, który zapadł dziś przed gdańskim sądem jest nieprawomocny. - Stronom przysługuje wniosek o sporządzenie pisemnego uzasadnienia - w terminie 7 dni, ewentualna apelacja do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku - w terminie 14 dni od doręczenia uzasadnienia pisemnego - podsumowuje Adamski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki